34. Jak dać dupy

685 70 129
                                    

      Gdy Ariel się obudził – choć trochę rozkopany – jego dłoń w dalszym ciągu przykryta była tą należącą do Teda, który jeszcze spał, obejmowany przez również śpiącego wilka.
      Podniósł się do siadu, przyglądając przytulonym chłopakom z trudną do odgadnięcia miną.

      W końcu potrząsnął głową i zabrał dłoń spod dłoni szatyna, który poruszył się na to niespokojnie, ale zaraz wtulił mocniej w Canagana i spał dalej.

      Po cichu opuścił namiot, a odgarniając i przechodząc przez jego poły, obejrzał się jeszcze ostatni raz na nich i gdy zwrócił głowę z powrotem przed siebie, przed jego nosem wyrósł chochlik z pytaniem:
      – Ari, wstałeś wreszcie, powiedz, którego z nas lubisz bardziej: mnie, czy Gorga?
      – E... Gorga. Zdecydowanie.

      Pilipix jęknął jakby dostał kulą w serce i opadł na ziemię zrezygnowany, a brązowy wilk się zaśmiał.
      – Mówiłem.

      – Nie mogłeś się chociaż zawahaaaaać... jęknął raz jeszcze topik, a brunet zignorował fakt, że to było pytanie retoryczne, i odpowiedział:
      – Nie, nie sądzę po czym odszedł.

      Zrozpaczonym Pixim telepnęło niczym kopniętymi zwłokami, na co Gorg znowu się zaśmiał, wraz z całą resztą już nieśpiących.

      Gdy niedługo później wszyscy wyruszyli w drogę, humor ich nie opuszczał, zwłaszcza, że tak jak zauważył poprzedniego dnia Canagan, naprawdę byli już niedaleko lasu, od którego się zaczęło.

~~*~~

      – Duniaaaaa... Duuuniaaaaaa... Heeej mała parzystokopytna koleżanko, gdzie jesteś? nawoływał Vito, chodząc brzegiem lasu z Monkiem.
      – Od kiedy konie są parzystokopytne? odezwał się ten, odrywając specjalnie złożone dłonie od ust, którymi jeszcze przed chwilą wydawał dźwięk głośnego pohukiwania.
      – A od kiedy są sowami? zapytał w odpowiedzi, z lekka poirytowany jego czepialstwem. – Mają cztery kopyta? To są parzystokopytne stwierdził, kończąc temat i wracając do nawoływania.
      Syren wzruszył ramionami i na powrót przytknął pięści do buzi, ponownie w nie dmuchając.

      Już jakiś czas temu wszyscy rozeszli się na różne strony w poszukiwaniu klaczy Teda, lecz jeszcze nie natrafili na żaden ślad jej obecności, mimo że powoli robiło się ciemno.

      – Ech, to bez sensu – westchnął w końcu Vi, opuszczając ręce. – To cud, jeśli w ogóle jeszcze jest gdzieś w pobliżu.
      – Może i tak, ale Teddy chce sprawdzić wszystkie możliwości i jako dobrzy przyjaciele powinniśmy mu w tym pomóc.
      – Mogę być dobrym przyjacielem, ale moje gardło ma ograniczenia, oczy też, w nocy i tak chujowe takie to szukanie. Wracajmy do obozu, może ktoś inny na coś natrafił.
      – W porządku... Ale zanim wrócimy. Monk złapał go za ramiona i popchnął na drzewo. – Może pokażesz mi, jak dobrym... przyjacielem... jesteś? Przybliżył usta do jego ust... których kącik po chwili uniósł się lekko i dwie pary warg się spotkały.

      Vito niemal natychmiast przekręcił ich tak, że teraz drugi chłopak opierał się o drzewo, na którego korze, tuż nad czarnozieloną głową, oparł pięść.
      Wolał się nad tym nie zastanawiać, ale kumpel pociągał go jak cholera, nie mógł już się przy nim opanować, a nawet nie chciał.
      Jego usta smakowały wyśmienicie, nie jakimś tanim błyszczykiem jak te Borusi, wolna od gryzących perfum skóra pachniała wspaniale, a to, jak tryton wił się pod nim podczas seksu niczym wąż morski, tak mocno nakręcało Vitalia na kolejne razy, że nie chciał nawet myśleć, że to mogłoby się skończyć.

Saga Nici 2: Poróżnieni. |boys love story|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz