Ketra dobiegł do wysyłanej przez Artiego wiązki światła jeszcze przed burzą i długi czas (z małą przerwą na schowanie się przed deszczem) razem wyczekiwali reszty na otwartej polance, gdzie czarodziej się obudził i skąd wysłał świetlny znak.
Jako pierwszym udało się dotrzeć na nią Canaganowi, Tedowi i Lloydowi, a kiedy pozostała czwórka do nich dołączyła, zastała tego ostatniego trzymanego za nogę przez centaura, którego "straszny" wygląd już oczywiście zdążył bardzo niekulturalnie skomentować. Wiszący głową w dół i miotający się w uścisku półkozła chłopak właśnie był w trakcie wiązanki, która nastąpiła po – puszczaj mnie, ty...! – ale Ketra tylko potrząsał nim i odpowiadał głośno:
– Co mówisz?! Nic nie słyszę, przeszkadza mi mój zakuty łeb! – nawiązując do jednego z wyzwisk, którymi brunet uraczył go już na powitanie.Ted próbował uspokoić kumpla, Canagan nakłonić Lloyda do przeprosin, a Arti stał trochę z boku i nie wiedział, co się właściwie dzieje. To on pierwszy zauważył nowoprzybyłych.
– O, patrzcie, Monk i Vito przyszli. I to z chochlikiem.Wszyscy umilkli, spoglądając w tamtą stronę, a Lloyd zebrał siłę i podciągnął się, aby ugryźć Ketrę w dłoń i spaść na ziemię, kiedy ta automatycznie się rozluźniła.
– Ał! Ożeż ty mały...
– Hej, hej, co tu się dzieje?! Canagan, czemu Lloyd nie jest związany, gdzie lina? – Gorg podbiegł do nich.– Lina przepadła, ale Gorg, Lloyd był naprawdę bardzo grzeczny, dopiero teraz...
– Tak, tak; Pixie, leć poszukaj jakiejś liany, co?
– Oki-doki. – Chochlik szybko oddalił się na swoich skrzydłach.
– Łoł, jak żeś ty go chłopie wytresował? – Ketra był pod takim wrażeniem, że zapomniał na chwilę o tym małym szczurze, który go ugryzł.
– Sam się nią zwiąż, pacanie, zwierzęta jak ty powinny być na smyczy! A ty przestań nazywać mnie grzecznym, to protekcjonalne! – "Szczur" jednak szybko sam o sobie przypomniał, nie dając odpowiedzieć i obrażając oba wilki, podniósłszy się na kolanach z ziemi i spojrzawszy na nie w górę spod płaszcza, którego koniec opadł mu na głowę jak kaptur.– Mhm, oczywiście. Śliczny plasterek, tak w ogóle – odpowiedział Gorg, a brunet zmarszczył brwi, patrząc na swój nos i szybko zrywając z niego plaster. Gdy miał już przed oczami różowo-niebieski malunek, krzyknął:
– No ty głupia, końska dziwko! – ciskając przedmiotem w ziemię. – Łaa...! – Natychmiast został ponownie pociągnięty za nogę i podniesiony przez rozeźlonego Ketrę, któremu ten zwrot nie spodobał się bardziej nawet od Idris, która od dawna się podobnymi nie przejmowała.– Jak ty się właśnie zwróciłeś do tej pięknej damy?! Natychmiast przeproś!
Lloyd zaczął krzyczeć i miotać się, ale klaczka tylko zarumieniła się i zachichotała, podchodząc do kozła, by złapać go za ramię.
– Ooo, to takie słodkie, ale nie trzeba, nie trzeba, on tylko tak mówi, taki już jest, musisz mu to wybaczyć.
Ketra zapatrzył się na nią i znów upuścił bruneta, który nie wyrżnął głową w ziemię tylko dlatego, że tym razem Ted był w pogotowiu i podłożył mu pod nią rękę. Już chciał postawić go na nogi, gdy na jego ręce i ciało chłopaka spadły ze trzy metry zielonego sznura.
– Siad. I nie podskakuj więcej większym od siebie. – Pilipix nadleciał z lianami.
– I kto to mówi – skomentował Gorg, na co chochlik wypiął mu język.
Teddy patrzył z dołu na jego złote czułki.– H-hej... Czy to przypadkiem nie ciebie widziałem kiedyś w swojej wiosce?
Zaskoczony topik spojrzał na z pozoru obcego, wysokiego młodzieńca i skojarzył go dopiero, gdy wzrok skupił na nakryciu brązowych włosów.
– No nieee, ten mały chłopczyk to byłeś ty?! Rajciu, ludzie rosną jak torpedy! To trochę niesprawiedliwe... Ej, Gorg, patrz, pamiętasz? – Zerwał beret z głowy szatyna i założył na swoją, a ten opadł mu daszkiem na oczy. Wilk się zaśmiał, a Arti wtrącił:
– Czy tylko ja nie do końca ogarniam, co się tu właściwie wydarzyło? Kim wy jesteście, co się stało Monkowi, czy ten chochlik idzie z nami do pani Althei i...
– Dobre pytanie, idę? – Pilipix nie pozwolił mu nawet zadać wszystkich nurtujących go pytań, wtrącając się i patrząc zamiast tego pytająco na stojącego z założonymi na piersi rękami Vitalia. Gorg także na niego spojrzał. Podobnie jak wszyscy inni, oprócz Monka, który jako jedyny wręcz odwrócił smutno wzrok.Szare oczy rzuciły spojrzenia spod zmarszczonych brwi to jednemu, to drugiemu przypatrującemu mu się wyczekująco... Aż w końcu Vito przełknął złość i dumę, opuszczając głowę, łapiąc się u nasady nosa i ze wciąż wkurzoną, ale też zrezygnowaną miną zwracając do wilkołaka i chochlika:
– Ugh, dobra, słuchajcie: przepraszam, że nazwałem was pedałami, okej?! – Wyrzucił odjętą od nosa rękę lekko w bok. – Więcej tego nie zrobię, róbcie co chcecie, nie moja sprawa, jeżeli tylko wciąż zechcielibyście pójść z nami do Althei i użyczyć Monkowi trochę pyłu to nie miałbym nic przeciwko, a wręcz byłbym wdzięczny. To jak?
Podczas gdy reszta jeździła oczami od Gorga i Pixa do Vitalia, Monk spojrzał zaskoczony prosto na przyjaciela, nie rozumiejąc dlaczego, PO CO on to robi, jednak nie mogąc wyczytać też odpowiedzi z jego twarzy, gdyż ten usilnie na niego nie patrzył.Nieświadom wagi tej sytuacji Pilipix uśmiechnął się złośliwie, podlatując do fioletowowłosego.
– Chyba nie dosłyszałem, co powiedziałeś na samym początku? Możesz powtórzyć? – Nadstawił ucho do patrzącego na niego wściekle spod zmarszczonych brwi chłopaka, który mimo wszystko grobowym tonem wycedził przez zęby raz jeszcze:
– Przepraszam...
– Co, co, co? Wiatr zawiał, możesz trochę gło-ooo...! – Gorg przyciągnął złośliwca za tył ubrania do siebie.
– Pilipix chciał powiedzieć, że wybaczamy i oczywiście pójdziemy z wami do Althei. Prawda, ferajna? – Spojrzał na Canagana i Idris, a oni przytaknęli ochoczo.– No chyba, że jeszcze któryś z waszych przyjaciół ma coś przeciwko naszemu towarzystwu... – Zmierzył wzrokiem patrzącego dziwnie na Vito i Monka Ketrę (któremu to przyglądała się wyczekująco Idris), zmieszanego Teda i wciąż niewiedzącego co się dzieje Artiego, łapiąc swojego partnera za dłoń, ale jedynym głosem sprzeciwu był głos wygrzebującego się z plątaniny lian i wystrzeliwującego rękę w górę Lloyda
– Ja! Ja mam coś przeciwko! Mogę sobie iść?!Wszyscy wtajemniczeni prychnęli z rozbawieniem, a brunet się oburzył.
– No co?! Poważnie mówię! Jestem chory na homofobię i oczekuję tolerancji na moją niemożność przebywania z alergenem do niej, znaczy pedałmmmfhm... – Canagan kucnął i zasłonił mu usta, a następnie – wstając i delikatnie podnosząc go z ziemi – uśmiechnął się do reszty z pytaniem:
– Czyli wszyscy razem idziemy na bagna, tak? – Gdy Lloyd nie mógł wyrazić swojego sprzeciwu, już nikt więcej tego nie zrobił, więc wilk kontynuował: – Świetnie, a więc proponuję rozbić obóz, gdyż robi się późno i to będzie dobra okazja, żeby się trochę zapoznać i wyjaśnić parę rzeczy przed wyruszeniem we wspólną drogę, a długa czeka przed nami.– A propos, gdzie my właściwie jesteśmy? – zapytał Arti.
– Właśnie, wiecie jak dojść na te bagna, tak? Bo jeśli nie, to trzeba będzie wykombinować jakąś mapę, bo nasza... – urwał Ketra, gdyż Ted wziął mapę, którą wcześniej pokazali mu jego towarzysze, i podstawił mu ją pod nos z dziwną miną.
– E-hem. O tutaj. – Wskazał palcem, a kozioł patrzył przez chwilę w dół na kawałek pergaminu z szeroko otwartymi oczami.– CO DO CHUJA?!...
CZYTASZ
Saga Nici 2: Poróżnieni. |boys love story|
AventuraPrzedwczoraj leżałem na piasku Właściwie tak samo, jak dzisiaj, Tylko wtedy leżałem z tobą, A teraz w pustce i ciszy. Wczoraj trzymałem świat w dłoniach, Drżąc, że mogę go stracić, Noc temu uciekłem z domu Po to, żeby cię zobaczyć. Piliśmy przy cz...