...

846 61 127
                                    

      – Finnik! Finnik! Ruszże się chłopaku, bo wypłynę bez ciebie! – wołał stojący na pomoście starszy mężczyzna z brzuszkiem piwnym w stronę sklepu, z którego wyszedł właśnie nastoletni blondynek ze skrzynką rupieci w wątłych, ledwo unoszących ją ramionach, starając się iść jak najszybciej i jednocześnie nie poślizgnąć na mokrej podeszwie trampek.

      – Daj mi to, chuchraku. Odebrał mu skrzynkę, na co chłopaczyna odetchnął, i postawił przy leżących na deskach kapokach. – Znalazłem kamizelkę dla ciebie. Wziął jedno z rażących pomarańczem okryć. Było trochę za duże, ale miało dwa paski do zapięcia w kroczu, tak żeby się na nim zatrzymały, gdy kapok po zetknięciu z wodą podejdzie do góry, zapobiegając zwyczajnemu wyślizgnięciu się z niego.
      Finnikowi jednakże ciężko było cieszyć się z tego zabezpieczenia, gdyż jego szef postanowił sam zająć się zapięciem między jego nogami, po tym jak wcisnął mu kamizelkę przez głowę.
      Zarumienił się lekko, gdy grube palce otarły się o jego miejsca intymne, i wzdrygnął, kiedy usłyszał kliknięcie tuż pod kroczem, nic acz nie powiedział.

      Na szczęście nie trwało to za długo i mężczyzna zaraz wrócił do swojej skrzynki. Jednak pochylając się nad nią, by podnieść i zanieść na kuter, zauważył w środku pewne braki.
      – Finnik, a gdzie jest przynęta?!
      Chłopak wzdrygnął się na ten zdenerwowany ton.
      – Prze-przepraszam, musiałem zapomnieć...
      – To co tu jeszcze robisz?! Już mi po nią wracaj!
      – T-tak jest kapitanie. Odwrócił się nerwowo, chcąc odejść szybko, ale nie za szybko, żeby się nie poślizgnąć, gdy kapitan dodał jeszcze:
      – Ino hyzo! – i klepnął go w tyłek tak mocno, że aż podskoczył i wyrwał do biegu, czując pulsujące pieczenie oraz wzrok na tej części ciała, którym mężczyzna go odprowadził.

      Wbiegł z powrotem do sklepu, a potem magazynu, gdzie przełknął ślinę i dopiero złapał za plastikowy pojemnik pełen ruszających się robali. Za pierwszym razem, jak go zobaczył, tak brzydził się go dotknąć, że specjalnie postanowił zostawić, mając wielką nadzieję, że szef zauważy dopiero na morzu i będą musieli zawrócić.
      Nie chciał z nim tam zostawać.
      Bał się go.

      W czasie kiedy blondyn był w magazynie, kapitan czekał na molo, tupiąc nogą ze zniecierpliwienia.
      Udało mu się tym razem wziąć na podwładnego już wyrośniętego dzieciaka, choć nie na tyle, by mógł wyrwać się z sierocińca innym sposobem, i bynajmniej nie zamierzał cackać się z nim tak jak z jego niewdzięcznym poprzednikiem. Od samego początku chciał całkowicie go sobie podporządkować, nie pozwolić okazać buntu nawet w swoim wyglądzie, no i przede wszystkim nie czekać z pewnymi rzeczami, aż będzie na nie gotowy.
      Dlatego właśnie od razu zabierał go ze sobą na morze.
      Tam nie będzie ucieczki.

      Nagle, nim jego pracownik zdołał choćby wyjść z magazynu, nie mówiąc o sklepie, jakaś nucona melodia rozległa się za jego plecami, gdzie była przecież jedynie woda.
      Odwrócił się, zaskoczony... i właśnie wtedy je zobaczył.
      Światełko.
      Migocące w wodzie przed nim.
      Dobrze widoczne w panującej ciemności.
      Było takie piękne...

      Nawet się nie zorientował, kiedy jego nogi same zaczęły iść po pomoście. Kiedy pomost się skończył – też nie. Nie otrzeźwiła go woda, do której wpadł, gdyż jak tylko otworzył oczy, światełko wciąż było prosto przed nimi.
      Większe.
      Piękniejsze.

      Zaczął płynąć do niego wpław w sekundzie, w której się wynurzył.
      Płynął tak długo, jak długo widział przed sobą światło, lecz nim zdołał do niego dotrzeć, to nagle znikło, na co natychmiast wyszedł z transu.

      Rozejrzał się płochliwie, przerażony, machając rękami i nogami, by utrzymać się na powierzchni wody, i nie wiedząc nawet, jak się w niej znalazł, tak daleko od brzegu.

      Nim pierwsza panika minęła, coś pociągnęło go za nogę i w mig zniknął pod jej powierzchnią, która urwała krzyk jak nożem i na której zostało po nim tylko kilka bąbelków...

~~*~~

      – Szefie?! krzyczał idący brzegiem wody blondyn, rozglądając się wszędzie za pracodawcą, po tym jak wrócił na pomost i nikogo nie zastał ani na nim, ani na kutrze.
      – Panie kapitanie! Kapi...! urwał, gdy kącikiem oka zobaczył jasne światełko w morzu.
      Obrócił się do niego jak zahipnotyzowany.

      Zdążył wejść w wodę po kostki, nim to się wynurzyło, a wraz z nim...
      – Aaa! krzyknął, przewracając się na plecy i cały przemakając.

      Zaczął się szybko tyłem wycofywać, i choć ślizgał się przy tym na kamyczkach, jakoś zdołał wyjść na ląd.
      Tyle że po ukazaniu się całego torsu płynącego... idącego za nim morskiego stwora, pokazały się też dolne kończyny, na których ten wyszedł za nim na piasek.

      Jednak nim zdążył odkamienieć i chociaż spróbować stanąć na własne nogi, by zacząć uciekać, istota... uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, odzywając się:
      – Hej, spokojnie, nic ci nie zrobię. Jestem Monk, a ty?
      – F-f... F-f-finn... F-finni... głos tak mu drżał, podobnie jak całe ciało, że nie mógł się wysłowić, ale Monk na to nie czekał.
      – Cóż Finn, wygląda na to, że chyba pozbawiłem cię pracy. Niechcący. – Uśmiechnął się raz jeszcze, choć ten uśmiech mniej się Finnikowi spodobał.

      – Ale hej... Pochylił się do wciąż leżącego na plecach i podpartego łokciami blondyna. - Nie chciałbyś może iść ze mną do miejsca, gdzie nie będzie ci dłużej potrzebna?
      Nieziemska istota wyciągnęła do niego rękę z błyskiem w całkowicie białym oku, a on spojrzał na nią i przekrzywił głowę, unosząc jedną brew, a drugą marszcząc.

      Powoli wyciągnął rękę i ujął niezwykłą dłoń...

𓆝 𓆟 𓆞 𓆝 𓆟

Tak, Vito i Monk zapowiadają swój powrót w trzecim tomie, serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze, dzięki nim pragnę pisać szybciej, i widzimy się tam~ღღღ

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Tak, Vito i Monk zapowiadają swój powrót w trzecim tomie, serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze, dzięki nim pragnę pisać szybciej, i widzimy się tam~ღღღ

Edit: 3 tom już jest i nazywa się "Połączeni"

A tu pokolorowana wersja Vinka:

A tu pokolorowana wersja Vinka:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Saga Nici 2: Poróżnieni. |boys love story|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz