Rozdział 20

531 20 1
                                    

(...)

-Naprawde...
-Tak myśle że to odpowiedni moment. Niby jeszcze kilka dni temu leżała tu Pni prawie martwa i powiedzmy sobie szczerze... nikt nie był za bardzo dobrej myśli.
-Panie doktorze.... - odezwał się Wolny po chwili ciszy.
-Tak?
-Może zna pan taką małą dziewczynke. Klaudie. No ona już...
-Tak wiem... nie żyje... - posmutniał lekarz.
Kuba wstał i podszedł do pana doktora.
-Naprawde musze spotkać się z rodzicami tej dziewczynki. Powie mi Pan gdzie mieszkają... - powiedział Kuba niepewnie.
-Nie wolno udzieleać mi takich inforamcji.
-Prosze... - powiedział Kuba patrząc na doktora oczami wypełniającymi się powoli od łez.
-No dobrze... Klaudia Tomasik.
-Tomasik... Tomasik... kojarze to nazwisko - przerwała Milena
Doktor zaśmiał się pod nosem.
-Kto by nie znał. To córka najlepszego prawnika w Krakowie - lekarz wyszedł z sali.
Kuba popatrzył się na Milene smutnym wzrokiem.
-Pojedziemy do niego... jutro - powiedziała dziewczyna i przytuliła Kube z całych sił. Wolny wtulił się w Milene i powiedział:
-Ja to mam szczęście... - pocałował ją w czoło.

Kuba jeszcze chwie został u Mileny i potem wyszedł ze szpitala. Pojechał do sklepu i zrobił zakupy. Oczywiście w małym markecie zrobiło się wielkie zamieszanie. Kolejka ustawiła się do Kuby po zdjęcia i autografy. Była nawet większa od kolejki do kasy.
-Przepraszam was... ale musze już iść - po zapłaceniu zakupów szybko wyszedł ze sklepu i pojechał do mieszkania Mileny.

Porozkładał zakupy do szafek i usiadł na kanapie. Włączył telewizor. Chciał oglądnąć wieczorne wiadomości. Oczywiście pierwszy tytuł jaki zobaczył na ekranie to:
„KADRA POLSKICH SKOCZKÓW TRENUJE W AUSTRII BEZ WOLNEGO?!"

Zdenerwowało go to troche i odrazy wyłączył ten program. Kuba nie nawidził jak media mieszaly się w jego prywatne sprawy. Ale cóż miał do powiedzenia. W końcu był osobą rozpoznawalną na szeroką skale.

Minęło kilka minut aż Wolny zasnął na kanapie. Nie trwało to długo bo obudziła go Asia która miała własne klucze i weszła do domu.
-Asia? Co tu robisz? - powiedział zaspany Kuba poprawiając ubranie.
-Przepraszam. Nie chciałam cię obudzić. Milena poprosiła mnie żebym przyniosla jej ubranie na jutro.
-Czemu do mnie nie zadzwoniła?
Asia tylko wzruszyła ramionami i poszla do pokoju Mileny. Wolny szedł za nią krok w krok. Asia podeszła do szafy i wyciągnęła z niej luźny ciemno-zielony T-shirt i czarne spodnie.
-Dobrze to ja już pójde...
-Czekaj... - zatrzymał ją Kuba - podwioze Cię.
Asia kiwnęła głową a Wolny wziął do ręki zdjęcie leżące na biórku Mileny.
-Kto to?
-Nie wiem! - odpowiedziała pewnie ale widać było że nie mówi prawdy.
Kuba popatrzył się na nią swoimi dużymi zielonymi oczami i powiedział:
-Napewno...
-Nie no dobra... ale Milena naprawde powinna ci o tym powiedzieć sama... mówiłam jej już o tym dużo razy.
-Nie rozumiem - zmieszał się
-To jest jej mama...
Kuba popatrzył na Aśke wielkimi oczami.
-Co?! Jak to mama?! Przecież Pani Krysia wygląda całkiem inaczej.
-Pani Krysia nie jest jej prawdziwą mamą...
-Co... - Kuba usiadł na fotelu i chwycił się za głowe.
-Bo Milena jest z domu dziecka. Miała strasznie ciężką młodość... Jej ojciec pił... matka zmarła kiedy Milena była mała... trafiła do domu dziecka i dopiero w wieku 14 lat zaadoptowali ją państwo Lewandowscy...
-Czemu nic mi nie powiedział?
-Nie lubi o tym rozmawaić. Mi powiedziała kilka miesięcy temu a przyjaźnimy się od liceum...
-Dobrze chodźmy już... - Kuba chwycił kluczyki do samochodu i szybko wyszedł z mieszkania.
Asia poszła za nim i ruszyli w droge do szpitala.

Wolny w szpitalu poszedł porozmawiać z lekarzem a Asia szybko pobiegła do Mileny.
-Milena...musze ci coś powiedzieć.
-Co się stało? - dziewczyna patrzyła na Aśke
- Bo ja... powiedziałam Kubie.
-Co?
-To że jesteś adoptowana...
Milena uśmiechnęła się szeroko i usiadła wygodnie na łóżku.
-Nie jesteś zła... - zdziwiła się Asia.
-Prędzej czy później i tak by się dowiedział.
-Dobrze kochana ja już musze isc. Widzimy się jutro?
-Pewnie.
-No to pa.
-Pa...

Asia w drzwiach minęła się z wchodzącym Kubą.
-Co ona tak pędzi? - zapytał skoczek.
-Pewnie do chłopaka... - zaśmiała się dziewczyna - przepraszam że ci nie powiedziałam... nie wiedziałam jak zacząć z tobą tą rozmowe...
-Dobrze już nieważne... - podszedł do Mileny i pocałował ją w czoło.

Uśmiech znaczy wiele...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz