Pierwszy raz Isabella brała prysznic na uczelni. Wcześniej brzydziła się to robić, ale dzisiaj nie miała wyjścia. Była niemiłosiernie spocona i zmęczona. Po ubraniu się w swoje ciuchy pomalowała rzęsy tuszem. Szukała gumki do włosów. Nie było jej na nadgarstku, w torbie, nawet na podłodze (chociaż gdyby była na kafelkach, to by ją nie związała włosów). Była zmuszona pozostawić swoje blond włosy rozpuszczone, za czym nie przepadała. Miała wrażenie, że kosmyki latają wszędzie i wygląda jak czarownica.
Kira czekała na nią na korytarzu - jak zwykle. Była uśmiechnięta - też nie nowość. Dziewczyny były pochłonięte rozmową na temat występu, który zbliża się wielkimi krokami. Wyszły z dużego budynku uczelni. Azjatka szła w stronę panny Watson, ponieważ była umówiona w pobliskiej kawiarnii ze swoimi rodzicami.
- Isabella! - usłyszała dźwięk swojego imienia.
Odwróciła się. Nie spodziewała się, że zobaczy Caluma. Chłopak miał ubraną białą koszulkę z podwiniętymi rękawami (o dziwo bez logo zespołu), czarne rurki bez podartych kolan i tego samego koloru trampki. W dłoni trzymał białą różę. Bella spojrzała się na twarz chłopaka, włosy miał idealnie ułożone i...
- O mój Boże, Calum! Co ci się stało! - podbiegła do chłopaka kompletnie zapominając o swojej koleżance. Jej wzrok był skierowany na łuk briowy chłopaka, na którym spoczywał duży plaster.
- Wypadek przy pracy - machnął ręką.
Pierwszy raz widział blondynkę w rozpuszczonych włosach, powinna mieć je tak ułożone częściej. Odgarnął jej włosy z twarzy, po czym wręczył różę.
- Dla pięknej pani - uśmiechnął się szeroko. - Przytulisz się na przywitanie? - rozłożył ramiona w jej stronę,
- Nie przytulam się na powitanie, ani na pożegnanie z facetami - mówiąc to patrzyła się na piękną różę.
- Bella - przypomniała sobie o obecności koleżanki.
- Kira, to jest Calum. Calum, Kira - oznajmiła szybko trochę się pesząc.
- Miło mi cię poznać. Nie wiedziałam, że moja Watson ma chłopaka - szatynka uśmiechnęła się szeroko.
- Nie jesteśmy razem - odparli równocześnie, powodując tym samym, że policzki blondynki stały się czerwone.
- Jeszcze - zaśmiała się Azjatka. - To ja idę, Bells. Do jutra - przytuliła swoję koleżankę i odeszła na spotkanie.
- Dlaczego tutaj przyszedłeś? Zapomniałeś o naszej umowie? - oczy blondynki wręcz wypalały mu skórę.
- Nie chciałem, żebyś sama wracała do domu, słońce - posłał jej jeden ze swoich najlepszych uśmiechów. - Chodź - objął ją ramieniem, żeby w końcu ruszyli się z miejsca.
Isabella nie miała ochoty komentować słów chłopaka, wolała to przemilczeć. Szli obok siebie, dziewczyna co chwilę przyłapywała Caluma na zerkaniu na nią. Raz na jakiś czas stykali się dłońmi przez co po ciele Belli przechodził dreszcz.
- Calum, wgapiasz się - mruknęła cicho, na co on się zaśmiał.
- Powinnaś częściej chodzić w rozpuszczonych włosach - dotknął jeden z jej blond kosmyków i owinął go sobie wokół palca.
- Przemyślę to, ale wolę chodzić w koku, jest wygodniejszy - zacisnęła usta w wąską linię.
Zastanawiała się co ten chłopak w sobie ma, że na tak na nią działa. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czuła. To było...
- Pies! - pisnęła przerażona widząc średniej wielkości psa biegnącego w jej stronę.
Niewiele myśląc wskoczyła w ramiona chłopaka, który zszkowany złapał ją w ostatniej chwili. Bella od zawsze bała się psów. Kiedyś nawet chodziła na terapię, ale nic ona nie dała, więc sobie ją odpuściła.
- Spokojnie - poczuła jak klatka piersiowa Caluma drga, wyczuwała również, że jego serce bije dosyć szybko.
Bała się spojrzeć w górę, wolała chować swoją twarz w zagłębieniu szyi bruneta. Poczuła, że zatrzymali się, przez co blondynka zacisnęła mocno powieki.
- Wszystko w porządku? To był tylko pies - szeptał jej we włosy, przez co łzy same cisnęły jej do oczu.
- T-tak. Postaw mnie na ziemię - rozkazała, tak też zrobił.
Gdy tylk jej stopy dotknęły podłoża odsunęła się od Hood'a na jakiś metr i schowała twarz we włosach. Jej policzki były aż gorące. W tym momencie cieszyła się, że nie mogła znaleźć tej przeklętej gumki do włosów. Poczuła, że jego ramię obejmuje ją.
- Aż tak bardzo boisz się psów? - w odpowiedzi pokiwała tylko głową. - Już sobie pobiegł. Jego właściciel był tuż za nim - nie widziała jego twarzy, ale była pewna, że Cal się uśmiecha. - To co, idziemy dalej?
Pisany tak na szybko, żeby dać chociaż minimalną rekompensatę za poprzedni rozdział ;) Dzisiaj jest mega uroczo, że aż sama się dziwię, że ja to napisałam :D Ogólnie to planuję min. 20 rozdziałów na to opowiadanie, ale kto wie... może będzie ich więcej :)
Zapraszam na Older Sister, gdzie dodałam niedawno 4 część xx
CZYTASZ
Ballerina || c.h.
Fanfiction"- Pójdziemy na kawę? - Nie spotykam się z chłopakami, którzy noszą dziurawe spodnie i grają w jakimś śmiesznym zespole."