17

5.6K 426 54
                                    

Minęły dni, tygodnie, miesiące... Zaczynał się już grudzień. Od występu Calum nie widział swojej sąsiadki. Nie miał pojęcia co się z nią stało. Od kilku dni zaczął mieć wrażenie, że się wypowadziła. Nie dawała jakichkolwiek znaków życia, nawet Kira nic nie wiedziała. Mówiła tylko, że Bella napisała jej, że wyjeżdża i nie ma się o nią martwić. Innymi słowami - zapadła się pod ziemię.

Kiedyś w podobnej sytuacji po prostu znalazłby sobie "pocieszenie" w postaci innej dziewczyny, ale nie tym razem. Gdy tylko zamykał w nocy oczy widział jej twarz. To zaczynało być chore.

Londyn o tej porze roku wyglądał zupełnie inaczej niż Los Angeles. Było zimno i ponuro. Isabella pod wpływem ojca zdecydowała się tutaj kontynuować swoje studia. Co więcej dziewczyna i James oficjalnie stali się parą. Nie było to spełnieniem jej marzeń, ale ważne, że jej rodzice byli zadowoleni. Na początku sierpnia, na przyjęciu wyprawianym przez ojca jej chłopaka, James poprosił ją o rękę, zgodziła się, po prostu nie wypadało inaczej. Oczywiście ich rodziny od razu ustaliły termin ślubu, który miał się odbyć za dwa tygodnie.

Przechadzała się wraz z mamą po salonie sukien ślubnych. Belli podobały się te najbardziej klasyczne, ale jej rodzicielka musiała wydziwiać i pokazywać jej suknie a'la księżniczka. Na szczęście jej suknia była już zamówiona, a do sklepu przyszła tylko na przymiarkę. 

Krawcowa pomogła jej się wcisnąć w biały materiał. Blondynka spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Miała ochotę płakać, tylko nie wiedziała dlaczego: ze szczęścia czy ze smutku.

Zadyszana Kira wbiegła do mieszkania Ashtona i Caluma, tuż za nią wpadł zadyszany Luke.

- Calum! - wydukała tylko siadając obok bruneta. - Mamy problem.

Azjatka spojrzała się na przyjeciela, a w jej oczach można było widzieć smutek.

- Isabella wychodzi za mąż - powiedziała na jednym tchu, a Hood zamarł.

- Kiedy? - przełknął głośno ślinę.

- Za dwa dni. Zaproszenie dopiero dzisiaj do mnie przyszło wraz z biletem do Londynu. Musisz tam lecieć, Cal - podała mu średniej wielkści kopertę.

Przeczytał na ozdobnej kartce ciąg słów. Przez chwilę patrzył się na zaproszenie nie wiedząc co powiedzieć.

- Przecież to jest dla ciebie zaproszenie, nie mogę lecieć do Londynu za ciebie, Kira - oddał jej kopertę.

- O nie. Polecimy tam razem. Ja i ty. Udało mi się zarezerwować dla ciebie bliet.

Kościół pełny od gości weselnych. Fotograf zdążył zrobić jej milion zdjęć. Poprawiła swoją białą suknię i welon. Spojrzała się na swojego ojca, którego rozpierała duma. Jeszcze nigdy nie widziała go tak szczęśliwego.

Usłyszała jak organy kościelne zaczęły grać. Podeszła do swojego taty i chwyciła go pod ramię, żeby zaprowadził ją pod ołtarz, jak to było w zwyczaju. Wzięła głęboki oddech i ruszyli przed siebie. Czuła na sobie spojrzenia gości oraz wzrok szczęśliwego James'a, który stał na końcu ścieżki, którą musiała pokonać. Gdy stanęła obok swojego przyszłego męża jej tata pocałował ją w czubek głowy i podszedł do swojej żony, która już była wzruszona. Spojrzenie blondynki znalazło się na pastorze, który miał poprowadzić ceremonię. Czuła, że jej serce bije jak szalone. Miała nadzieję, że nie zemdleje. 

Usłyszała skrzypnięcie otwierających się drzwi kościelnych. Mimowolnie spojrzała w stronę wyjścia. Ujrzała tam kogoś, kogo by się nie spodziewała. Skąd Calum dowiedział się o ceremonii? Był ubrany w garnitur, ale z daleka mogła dostrzeć, że na stopach miał trampki. Zauważyła, że nie tylko ona patrzy się na nowoprzybyłego.

- Bella - szturchnął ją lekko w ramię narzeczony, ale ona nie zwróciła na niego uwagi.

Przez pojawienie się Caluma zgupiała. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, albo po prostu stał za daleko, by mogła jakiekolwiek dostrzec. Dopiero teraz jej spojrzenie przeniosło się na James'a. 

- Ja... - zająkała się. Czuła, że do jej oczu napływają łzy. - Przepraszam.

Chwyciła za dół sukienki i podniosła go lekko. Zaczęła kierować się truchtem w stronę wyjścia. Posłała rodzicom przepraszajace spojrzenie. Słyszała szepty wszystkich zebranych i widziała oburzenie na niektórych twarzach. Nie obchodziło ją to, co sobie ludzie pomyśleli. Prawda była taka, że nie chciała tego ślubu.

Nim się spostrzegła stała już na zewnątrz. Grudzień nie był najcieplejszym miesiącem, więc na jej ramionach pojawiła się gęsia skórka. Zadarła głowę do góry, by spojrzeć na Caluma uśmiechającego się najszerzej jak tylko potrafił. Przytuliła się mocno do niego, a jej ciało ogarnęła fala ciepła.

- Uratowałeś mnie od podjęcia najgorszej decyzji w życiu - wyszeptała w jego klatkę piersiową. - Dziękuję, Calum.

KONIEC

Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział (który jest zarazem ostatnim rozdziałem balleriny). Z początku chciałam zrobić smutne zakończenie, ale potem stiwerdziłam, że nie miałabym serca zrobić tego Calumowi :D Na pomysł ze ślubem wpadłam przez teledysk Mariah Carey - We belong together (media). No... to chyba na tyle. Mam już zarys kolejnego opowiadania. Miało być Frenemies, ale tak się złożyło, że je usunęłam, bo jednak coś mi w nim nie pasowało :D Jak opublikuję nowe opowiadanie mam dać tutaj wpis, żeby Was o tym poinformować? ;)

A na sam koniec pragnę Wam podziekować za każde wejście tutaj, za każdy vote i komentarz. Jesteście wspaniali <3

Ballerina || c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz