- Przyjechaliśmy trochę szybciej na twój występ - oznajmiła jej matka typowym dla siebie tonem.
- Isabello, może przedstawisz nam swojego znajomego? - jej ojciec przyglądał się Calumowi jakby chciał go zabić wzrokiem. Ogólnie atmosfera była trochę niezręczna.
- Calum Hood, jestem sąsiadem Isabelli - brunet wyciągnął do jej rodziców dłoń.
- George Watson - mężczyzna nie chwycił ręki Caluma. - A to moja żona Katherine.
- Isabello Elizabeth Watson, nie podoba mi się, że zadajesz się z tym chłopakiem - oznajmił pan Watson w mieszkaniu blndynki. - James Collins jest dla ciebie idealnym kandydatem, a nie twój znajomy. Spójrz jak on wygląda, nie jest odpowiedni dla takiej dziewczyny jak ty.
Męzczyzna jak zwykle w trakcie rozmowy musiał napomknąć o James'ie - synu jego przyjaciela.
- Zaprosiłem James'a na twój występ. Mam nadzieję, że pokażesz mu też miasto - jego głos był chłodny, czyli taki jak zawsze gdy był zły.
- Dobrze, tato - wyszeptała spuszczając głowę w dół.
- Przyjedziemy do ciebie jutro rano. Wynajęliśmy pokój tam gdzie zawsze, czyli w Hiltonie. - pan Watson podał swojej żonie jej torebkę i udał się do wyjścia. - Do widzenia jutro.
Jej mama pożegnała się poprzez muśnięcie ustami czoło blondynki. Gdy wyszli łzy same cisnęły się dziewczynie do oczu. Tata jak zawsze musiał się do czegoś przyczepić. Niewiele myśląc ubrała kapcie i pierwszą, lepszą bluzę. Wyszła na klatkę i zadzwoniła do mieszkania na przeciwko. Gdy tylko drzwi się otworzyły wpadła w ramiona osoby, która stała w progu.
- Bella, co się stało? - podniosła wzrok, by ujrzeć zatroskaną twarz Luke'a.
- Mogę wejść? - spytała cicho unikając odpowiedzi na jego pytanie.
Calum na jej widok oderwał się od grania na konsoli i wstał by szybko do niej podejść. Przez dobre pół godziny siedziała w ciszy wtulona w ramię Hood'a. Miała zamknięte oczy, przez co Luke i Ashton zastanawiali się, czy dziewczyna przypadkiem nie zasnęła. Tylko Michael nie przejmował się stanem Belli. Cal czuł, że uścisk blondynki stawał się coraz lżejszy, aż całkiem go puściła i usiadła prosto na kanapie. Wzrok całej czwórki spoczął na jej osobie.
- Odezwiesz się w końcu? - westchnął Mike.
- Z takimi idiotami jak ty nie rozmawiam - prychnęła sprawiając, że Calum, Luke i Ashton parsknęli śmiechem. - Chyba lepiej pójdę do siebie - uśmiechnęła się blado do bruneta siedzącego obok.
Wstała na chwilę, ale Calum uniemożliwił jej odejście i przyciągnął ją do siebie ciągnąc za nadgarstek. Bella wylądowała na jego kolanach, przez jej policzki pokryły rumieńce.
- Nie wyjdziesz stąd dopóki nie powiesz co się stało - wyszeptał.
- Jeśli on - wskazała głową na czerwonowłosego - będzie tutaj, to nic nie powiem.
Nie spodziewała się, że Hood przerzuci ją przez ramię i pójdzie z nią do jego pokoju. Usiadła na średniej wielkości łóżku. Jego pokój był zdecydowanie większy od jej sypialni i utrzymany w ciemnych barwach. Oczywiście wszędzie panował bałagan.
- Teraz powiesz? - spytał kucając przy jej kolanach, a rękoma oparł się o swoje łóżko.
- Nie wiem czy powinnam cię zamęczać moimi problemami rodzinnymi... - przygryzła dolną wargę.
- Mów - zachęcił ją uśmiechem.
- Po prostu mojemu tacie jak zwykle nic się nie podoba. Stwierdził, że nie jesteś odpowiednim towarzystwem dla mnie - mruknęła krzywiąc się. - Na dodatek bez mojej zgody zaprosił "przyszłego wybranka mojego serca"...
- Twój ojciec jest dziwnym człowiekiem - przerwał jej Calum.
- Nie jest. Po prostu lubi kontrolować sytuację - uśmiechnęła się słabo. - Chce dla mnie jak najlepiej.
Przepraszam, że mnie tak długo nie było... Szkoła ostatnio mnie przemęcza przez masę sprawdzianów ;/ Btw to moje nowe opowiadanie o Ashtonie niedługo rusza. Jak będę miała okładkę to je opublikuję i będzie sobie spokojnie czekało na swją kolej ;)
CZYTASZ
Ballerina || c.h.
Fanfiction"- Pójdziemy na kawę? - Nie spotykam się z chłopakami, którzy noszą dziurawe spodnie i grają w jakimś śmiesznym zespole."