Rozdział 27 Nic Do Stracenia

597 47 14
                                    

Zamknął laptopa przecierając twarz  dłońmi, wstał z fotela i walnął się na łóżko.

Ostatnio coś nie dawało mu spokoju, a mówiąc jaśniej, zachowanie Casa, może mu się zdawało, ale brunet od jakiegoś już czasu chodzi z głową w chmurach, był inny.

Wstał i wyszedł z sypialni, poszedł do kuchni zauważając go rozmawiającego z kimś przez telefon, śmiał się, Dean zmarszczył brwi i powoli podszedł do niego, lecz brunet kiedy tylko go zobaczył szybko się pożegnał i rozłączył.

-Z kim rozmawiałeś? -oparł się o framugę drzwi.

-Emm, ze znajomym.

Dean pokiwał głową i spojrzał na niego, znowu to samo, niezręczna cisza powstawała między nimi coraz częściej, męczac tym ich obu. Zrezygnowany poszedł do kuchni.

Zrobił coś?

Otworzył lodówkę i wyciągnął kurczaka.

Musiał przecież coś zrobić, inaczej Cas nie zachowywałby się tak dziwnie.

Westchnął i oparł się o blat, dopiero po chwili zauważając że chłopak zniknął z balkonu, wyjrzał z kuchni widząc go w korytarzu.

-Wychodzisz?

-Tak -założył buty i sięgnął po kurtkę.

-Myślałem że spędzimy dzisiaj trochę czasu razem - podrapal się po karku podchodząc bliżej.

-Wybacz - założył kurtkę nie patrząc na niego - Jestem umówiony.

Dean pokiwal głową.

-Z kim?

-Umm... Z kolegą, muszę iść, do później - wyszedł szybko z mieszkania.

Westchnął i zamknął za nim drzwi,

-Ta... Do później.

Kiedy drzwi sie zatrzasneły, Dean jedynie westchnal idąc spowrotem do pokoju.

***

Zwolnił kiedy był już prawie na miejscu, najgorszy pomysł na jaki kiedykolwiek wpadł, jeszcze dobrze nawet nie zaczął go realizować a już czuł że to będzie czysta porażka.

Usiadł na ławce i czekał.

Był cholenie złym kłamcą, złym w sensie fatalnym, niegdy nie potrafił kłamać, ma to swoje plusy i minusy.

Byc może to co robi jedynie jeszcze bardziej oddali go od Deana, zdepcze tym swoje nadzieję, ale przynajmniej będzie żył w świadomości że próbował czyż nie?

Z zamyślenia wyrwał go cień który nagle zakrył mu blask ulicznej lampy.
Spojrzał w górę i pokręcił głową.

-Spóźniony jak zwykle.

-A ty jak zawsze promieniejesz.

-Nie słodz mi, to cie nie uratuje.

-A tam -machnął ręką- To gdzie ta twoja księżniczka?

-Siedzi w wierzy.

-To jak, namysliles się?

-Chyba nie mam już nic do stracenia.

-Możesz na tym jedynie skorzystać - usiadł obok niego.

-I tak ci nie ufam.

-Mi? Dlaczego?

-Ostatni raz kiedy ci zaufałem miałem problemy trawienne przez tydzień.

-Skąd mogłem wiedzieć że to nie był sok jabłkowy.

-Od kiedy trzymamy sok jabłkowy w łazience?

-Dobra, nie było tematu.

-Chyba jednak się wycofam.

-Daj spokój Cas, to że wypiłeś ten płyn do podług to był czysty przypadek. Nawet za czysty - zaśmiał się pod nosem.

-Zabije cię, przysięgam.

-Dobra już nic nie mówię - spojrzał na niego -Tęskniłem za tobą Cassie.

-Ja za tobą też Gabe.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka     24.11.2019

Przepraszam że rozdział pojawia się tak późno, strasznie ciężko było mi napisać cokolwiek. Postaram się dodawać je znacznie częściej.

Mam nadzieje ze rozdział wam się podobał.

Są tu jakieś osoby które czekały?

Do następnego

Adios!

I Like You More Than Friend //Destiel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz