t w e l v e

2.2K 230 149
                                    

— Opowiesz mi, o czym myślałeś? — zapytał Taehyun, gdy blondyn zdążył się już trochę uspokoić — Oczywiście jeśli chcesz.

Jednak odpowiedziała mu tylko cisza, co odebrał jako odmowę rozmowy o tym małym incydencie. Jednak chwilę później Beomgyu odchrząknął i odezwał się.

— Myślałem...— westchnął — O tym, co ja takiego złego zrobiłem, że moje życie musi tak wyglądać.

— Czyli jak?

— Tak. Po prostu tak, jak widzisz. Dlaczego nie mogę mieć normalnej, spokojnej rodziny? Dlaczego nie mogę normalnie dogadywać się z ludźmi? I dlaczego zamiast tego leżę teraz w łóżku w domu jakiegoś obcego chłopaka, który powstrzymał mnie przed zakończeniem mej męki i jestem zaryczany jak bóbr?

Taehyun zaśmiał się lekko na wspomnienie o bobrze. Nigdy nie rozumiał, o co z tym chodziło. Przecież bobry nie płaczą. Prawda?

— Cóż... Raczej nigdy się nie dowiemy, ale wiedz, że u mnie jesteś bezpieczny i nie stanie ci się żadna krzywda. Założę się, że w ciągu tygodnia moja mama pokocha Cię bardziej niż mnie — odparł, na co usłyszał cichy chichot, który wywołał niespodziewane ciepło w jego sercu. Chciał słyszeć ten dźwięk częściej.

— Opowiesz mi o tych swoich kolegach?

— A co konkretnie chciałbyś wiedzieć? — obaj leżeli teraz na plecach, obserwując świecące w ciemności gwiazdki na suficie pokoju Taehyuna.

— Jacy oni są?

Młodszy zamyślił się chwilę, po czym odparł, mając już wszystko ułożone w głowie.

— Jest ich trzech. Yeonjun, Soobin i Kai — zaczął — Yeonjun jest z nas wszystkich najstarszy, ma dwadzieścia lat, ale nie daj zwieść się liczbie, bo on mentalnie ma może z dziesięć — zaśmiał się — Jest bardzo dziecinny, ale nie tak dziecinny, jak Kai. On ma całą kolekcję pluszaków w pokoju, a jest w moim wieku! W dodatku jest jakiś nadpobudliwy.

Beomgyu roześmiał się pogodnie, jednak cicho. W końcu nadal było późno w nocy.

— A Soobin? — spojrzał na niego, wyszukując w ciemności jego twarzy.

— Soobin jest... dość specyficzny. Wydaje się spokojny i nieśmiały, ale jeśli pozna się go bliżej, to potrafi być dziwny i dość rozmowny. Ale trudno jest nie kochać każdego z nich.

— Trochę jak ja. Zazdroszczę Ci takich przyjaciół — wyszeptał Beomgyu.

— Może nawet się dogadacie. Może na pewno. Czasami wydaje mi się, że jestem najnudniejszy z nich wszystkich — młodszy wyraźnie posmutniał.

— Dlaczego tak sądzisz?

— Nie mam jakichś szczególnych zainteresowań, nie szaleję za grami tak jak oni, wolę wyjść z domu i porobić jakieś zdjęcia. To mnie uspokaja.

— Mimo to się z Tobą przyjaźnią. Powinieneś być im wdzięczny.

— I jestem... Byli przy mnie w najgorszych momentach. Za każdym razem pocieszali mnie, gdy czułem się gorzej. Byli ze mną cały czas, gdy umarł mój tata — chłopak spuścił wzrok, uśmiechając się na wspomnienie o tacie. Tęsknił za nim tak cholernie bardzo i kochał go całym swoim sercem, ale czasu nie można było cofnąć.

— Oh... przykro mi.

W pokoju na chwilę zapanowała cisza, którą w końcu przerwał młodszy z nich, wzdychając ciężko.

—Trzeba żyć dalej. Wracając... na pewno ich polubisz, a oni polubią Ciebie.

— Wątpię. Ze mną ciężko jest wytrzymać, a co dopiero mnie polubić — zaśmiał się niezręcznie.

— Hej! Ja Cię polubiłem — uśmiechnął się w jego stronę — A jestem typem, który nie lubi poznawać nowych osób.

— Najwyraźniej zwariowałeś.

— Wszyscy prędzej czy później zwariujemy.

LO$ER | taegyu ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz