— Opowiesz mi, o czym myślałeś? — zapytał Taehyun, gdy blondyn zdążył się już trochę uspokoić — Oczywiście jeśli chcesz.
Jednak odpowiedziała mu tylko cisza, co odebrał jako odmowę rozmowy o tym małym incydencie. Jednak chwilę później Beomgyu odchrząknął i odezwał się.
— Myślałem...— westchnął — O tym, co ja takiego złego zrobiłem, że moje życie musi tak wyglądać.
— Czyli jak?
— Tak. Po prostu tak, jak widzisz. Dlaczego nie mogę mieć normalnej, spokojnej rodziny? Dlaczego nie mogę normalnie dogadywać się z ludźmi? I dlaczego zamiast tego leżę teraz w łóżku w domu jakiegoś obcego chłopaka, który powstrzymał mnie przed zakończeniem mej męki i jestem zaryczany jak bóbr?
Taehyun zaśmiał się lekko na wspomnienie o bobrze. Nigdy nie rozumiał, o co z tym chodziło. Przecież bobry nie płaczą. Prawda?
— Cóż... Raczej nigdy się nie dowiemy, ale wiedz, że u mnie jesteś bezpieczny i nie stanie ci się żadna krzywda. Założę się, że w ciągu tygodnia moja mama pokocha Cię bardziej niż mnie — odparł, na co usłyszał cichy chichot, który wywołał niespodziewane ciepło w jego sercu. Chciał słyszeć ten dźwięk częściej.
— Opowiesz mi o tych swoich kolegach?
— A co konkretnie chciałbyś wiedzieć? — obaj leżeli teraz na plecach, obserwując świecące w ciemności gwiazdki na suficie pokoju Taehyuna.
— Jacy oni są?
Młodszy zamyślił się chwilę, po czym odparł, mając już wszystko ułożone w głowie.
— Jest ich trzech. Yeonjun, Soobin i Kai — zaczął — Yeonjun jest z nas wszystkich najstarszy, ma dwadzieścia lat, ale nie daj zwieść się liczbie, bo on mentalnie ma może z dziesięć — zaśmiał się — Jest bardzo dziecinny, ale nie tak dziecinny, jak Kai. On ma całą kolekcję pluszaków w pokoju, a jest w moim wieku! W dodatku jest jakiś nadpobudliwy.
Beomgyu roześmiał się pogodnie, jednak cicho. W końcu nadal było późno w nocy.
— A Soobin? — spojrzał na niego, wyszukując w ciemności jego twarzy.
— Soobin jest... dość specyficzny. Wydaje się spokojny i nieśmiały, ale jeśli pozna się go bliżej, to potrafi być dziwny i dość rozmowny. Ale trudno jest nie kochać każdego z nich.
— Trochę jak ja. Zazdroszczę Ci takich przyjaciół — wyszeptał Beomgyu.
— Może nawet się dogadacie. Może na pewno. Czasami wydaje mi się, że jestem najnudniejszy z nich wszystkich — młodszy wyraźnie posmutniał.
— Dlaczego tak sądzisz?
— Nie mam jakichś szczególnych zainteresowań, nie szaleję za grami tak jak oni, wolę wyjść z domu i porobić jakieś zdjęcia. To mnie uspokaja.
— Mimo to się z Tobą przyjaźnią. Powinieneś być im wdzięczny.
— I jestem... Byli przy mnie w najgorszych momentach. Za każdym razem pocieszali mnie, gdy czułem się gorzej. Byli ze mną cały czas, gdy umarł mój tata — chłopak spuścił wzrok, uśmiechając się na wspomnienie o tacie. Tęsknił za nim tak cholernie bardzo i kochał go całym swoim sercem, ale czasu nie można było cofnąć.
— Oh... przykro mi.
W pokoju na chwilę zapanowała cisza, którą w końcu przerwał młodszy z nich, wzdychając ciężko.
—Trzeba żyć dalej. Wracając... na pewno ich polubisz, a oni polubią Ciebie.
— Wątpię. Ze mną ciężko jest wytrzymać, a co dopiero mnie polubić — zaśmiał się niezręcznie.
— Hej! Ja Cię polubiłem — uśmiechnął się w jego stronę — A jestem typem, który nie lubi poznawać nowych osób.
— Najwyraźniej zwariowałeś.
— Wszyscy prędzej czy później zwariujemy.
CZYTASZ
LO$ER | taegyu ✔
Fanfiction━ Gdzie Taehyun uwielbia fotografię, Beomgyu ma dość, a ich spotkanie wywraca wszystko do góry nogami. ━ -- TW // skłonności samobójcze, samookaleczanie ▶2019