Pani Kang zapewne złamała wszystkie przepisy drogowe, gdy pędziła na zbity łeb na najbliższą komendę policji.
Nadal nie do końca wiedziała, o co chodziło i kim jest obca kobieta siedząca w ich samochodzie, ale nie obchodziło ją to. Jeśli jej syn mówi, że ma tam jechać, to ona zrobi, co tylko jej powie, byle by w końcu był spokojny.
Na zegarze w biurze kryminalnym wybijało właśnie dziesięć minut po północy, gdy siedzący tam policjant usłyszał pukanie i zaraz przed nim pojawił się zdyszany chłopak i dwie kobiety.
— Czym mogę służyć? — zapytał obojętnie. Zapewne nie chciało mu się tam siedzieć.
— Szukam chłopca, który próbował dzisiaj okraść stację benzynową. To... To mój syn — powiedziała łamiącym się głosem. Chciała, żeby tutaj był. Chciała wreszcie go zobaczyć.
— Pani jest matką Choi Beomgyu?— zapytał, patrząc w jakieś papiery leżące na biurku.
— Tak! — niemal krzyknęła — Jest tutaj?
Mężczyzna odłożył teczkę na swoje miejsce, po czym wstał i pokierował wszystkich do wyjścia.
— Pani pójdzie za mną.________
nie znam się na organizacji komendy, darujcie
CZYTASZ
LO$ER | taegyu ✔
Fanfiction━ Gdzie Taehyun uwielbia fotografię, Beomgyu ma dość, a ich spotkanie wywraca wszystko do góry nogami. ━ -- TW // skłonności samobójcze, samookaleczanie ▶2019