s e v e n

2.3K 233 119
                                    

— Kto to jest? — zapytała matka Taehyuna, widząc jakiegoś bladego, zmarnowanego chłopaka leżącego w łóżku jej syna.

— Beomgyu — powiedział cicho, spoglądając do tyłu przez uchylone drzwi.

— To jakiś twój kolega? Dobrze się czuje? Wygląda, jakby nie spał od co najmniej tygodnia.

— Tak szczerze... To nie znam go. Wiem tylko, jak ma na imię — kobieta spojrzała na niego z szokiem i złością. W końcu jej syn przyprowadził do domu obcego chłopaka i kto wie, czy nie jest jakimś złodziejem albo mordercą.
Złapała chłopaka za rękę i odsunęła odrobinę od drzwi, aby blondyn nie usłyszał przypadkiem ich rozmowy.

— Czyś ty zwariował do reszty? — wyszeptała, jednak można było usłyszeć, że chciała podnieść głos — Dlaczego przyprowadziłeś do naszego domu jakąś przybłędę? Skąd ty go właściwie wytrzasnąłeś?

Brunet przez chwilę nie wiedział, co ma właściwie powiedzieć. Zastanawiał się, czy rzucić wprost co się wydarzyło, czy lepiej skłamać i wymyślić coś innego na szybko.
Pech chciał, że Kang był fatalnym kłamcą i ostatecznie postanowił wyjawić rodzicielce prawdę.

— Spotkałem go na dachu bloku — zaczął powoli — Robiłem tam zdjęcia jak zazwyczaj, wiesz... I wtedy pojawił się on. Tak nagle, znikąd. Był cały zapłakany, roztrzęsiony i... — spojrzał ukradkiem na kobietę, obserwując jej reakcję — Chciał popełnić samobójstwo — wyraz jej twarzy jakby złagodniał, jednak złość na niej zastąpiło zmartwienie i smutek. Co takiego musiało się wydarzyć w jego życiu, że zdecydował się na taki czyn? — pomyślała. Odwróciła chwilę głowę w tył, aby spojrzeć na śpiącego blondynka, który musiał być wyczerpany dzisiejszym dniem i aż zrobiło jej się go szkoda. Wyglądał tak delikatnie i niewinnie — Wtedy zareagowałem. Rzuciłem wszystko i pobiegłem w jego stronę i no... Próbowałem mu przemówić do rozumu, żeby tego nie robił — westchnął ciężko i przetarł twarz dłonią — Obiecałem mu pomóc.

Przez chwilę panowała totalna cisza, którą zakłócało jedynie tykanie zegara w pokoju obok. Czarnowłosa nie wiedziała jak zareagować, a z jej ust wyrwało się tylko ciche mruknięcie na znak, że rozumie co jej powiedział.

— W porządku — wyszeptała — Później odwiozę go do domu — ruszyła przed siebie, kierując się do kuchni, jednak przeszkodził jej syn, który nie do końca wszystko zdążył powiedzieć.

— Umm mamo... — zacisnął wargi na chwilę, obawiając się trochę jej reakcji — Powiedział mi, że nie ma domu.

— Jak może nie mieć domu? Na pewno jakiś ma — odparła zdenerwowana.

— Pytałem go o to, ale wtedy się rozpłakał i może miał jakieś problemy w domu czy coś... I może dlatego próbował, no wiesz — to słowo nie mogło mu nawet przejść przez usta. Czuł, jak łomocze mu serce w obawie o nieznanego chłopaka, a przed oczami pojawiają mu się sceny z nim stojącym na krawędzi, co powodowało u niego okropne dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa — Niech zostanie, proszę — jego ton głosu zamienił się niemal w błagalny — Chcę mu pomóc. Jeśli zrobi coś nie tak, wtedy wezmę odpowiedzialność na siebie, tylko proszę... Pozwól mu tu zostać przez jakiś czas — spojrzał na nią tymi maślanymi oczami, wiedząc, że prędzej czy później ulegnie.

Kobieta patrzyła na niego przez chwilę, rozważając wszystkie za i przeciw po czym westchnęła i skrzyżowała ręce na piersi — Na jak długo? — zapytała.

— Miesiąc?

— Kang Taehyun ty zwariowałeś.

LO$ER | taegyu ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz