Chapter 24.

3.9K 276 11
                                        

Colorado Springs,
Colorado, USA.

- Jak się czujesz Cukiereczku?- zapytałem Mai, kiedy siedzieliśmy w samochodzie.

- Nic mi nie jest Troy, ale bardzo się bałam. Rusty to szaleniec, gdyby nie fakt, że jestem w ciąży byłabym martwa- mówiła Maya- Porwali mnie spod motelu, śledzili mnie. Nie wiem dlaczego nabrali podejrzeń, byłam ostrożna.

- Może ktoś coś podsłuchał? Najważniejsze, że wszystko się skończyło. Dave będzie Cię przesłuchiwał, musisz powiedzieć wszystko co wiesz. Zamkniemy tych skurwieli, jesteśmy już bardzo blisko. Rusty i Tough nie wyjdą z więzienia, a Rick pomoże sporządzić portret pamięciowy ich szefa. 

- Słyszałam jego głos, ale nie widziałam twarzy. Brat minął się z nim na schodach. Na pewno nam pomoże- dodała kobieta- Ale.... zanim Dave mnie zabierze na przesłuchanie to... chcę żebyś mnie przeleciał. Auto ma przyciemniane szyby więc nikt nic nie będzie widział. Postaram się nie skakać za mocno, żeby nie wzbudzać sensacji.

- Jesteś diablicą, Mała- uśmiechnąłem się do niej- Wskakuj na tylną kanapę i zdejmuj tą bluzeczkę.

           Maya szybciutko usadowiła się na tylnej kanapie. Zdjęła bluzkę i spodnie od dresu razem z majtkami. Na widok jej słodkiej cipki byłem momentalnie twardy. Doskoczyłem do niej i wpiłem się w jej usta. Moja dłoń powędrowała w dół i zacząłem swoją zabawę. Maya pojękiwała, dając mi znać, że mogę działać dalej. 

- Usiądź Troy, bo nie mogę wytrzymać- powiedziała kobieta- Nie mamy czasu na takie rzeczy. Będę Cię ujeżdżała.

        Moja słodka Maya pokazała swoją stanowczość. Zdjęła mi spodnie do wysokości pośladków. Kilkoma szybkimi ruchami przejechała po moim fiucie, a ja wiedziałem co mnie czeka. Usiadła na mnie i zaczęła się poruszać. Było mi tak cholernie dobrze bez gumki. Maya ruszał się wolno, ale mocno. Cudownie... Gryzła delikatnie moje wargi, jęcząc głośno. Byłem w pieprzonym niebie.

- Byłam niegrzeczna Troy, musisz mi dać po tyłku- sapała kobieta.

- Jak bardzo byłaś niegrzeczna? Powiedz...- klepnąłem ją mocno w tyłek. Maya jęknęła głośno.

- Bardzo, bardzo!

- Musisz dostać karę, skarbie- drugie klepnięcie w tyłek spowodowało, że poczułem jej orgazm na sobie. Jednak nie przestawała się ruszać- Jeszcze Cukiereczku, zrób to drugi raz.

- Troy!- po praz drugi moja słodka Maya doszła, a ja razem z nią. Ciężko oddychaliśmy, przytulając się do siebie. Byłem szczęśliwym facetem, a jedyne czego mi brakowało to złapanie tego faceta.

- Anderson!- usłyszałem pukanie w okno. Dave przyszedł po Mayę. Zerwaliśmy się i zaczęliśmy ubierać się.

- Czego?- warknąłem uchylając drzwi, kiedy Maya była już ubrana. 

- Zabieramy Mayę Allen na przesłuchanie do oddziału Denver- oznajmił federalny- Będzie z nami Rick.

- Jadę z nią. Jest w ciąży i nie można jej denerwować- powiedziałem, stając obok śledczego. Nie miałem zamiaru puścić jej samej.

- Dobra, przy okazji Ciebie też przesłuchamy.

- Zajebię Cię Chopper!- to był Sharp. Wiedziałem, że będzie wściekły, ale miałem nadzieję, że pozwoli sobie wytłumaczyć- Jesteś skurwielem, jak mogłeś nas odsunąć?!

- Uspokój się Sharp. Musieliśmy działać spontanicznie, bo sytuacja tego wymagała- mówiłem. mając nadzieję, że Brooks łyknie moją bajeczkę.

- Nie wierzę Ci. 

- Jedziemy na przesłuchanie. Knife pewnie też pojedzie. Zadzwonię do Ciebie po drodze i opowiem Ci co się działo. Poinformujesz Paina- rozkazałem mu. Sharp pokiwał głową, nie spuszczając ze mnie spojrzenia. Był wściekły i chciał mi dołożyć. 

           Ruszyliśmy do samochodu Dave'a. Brooks stał z boku, patrząc na nas. Maya i ja szliśmy za rękę, a obok nas Rick. Knife siedział w drugim aucie gotowy do drogi. Chwilę później jechaliśmy do oddziału federalnego w Denver. 

            Kiedy wchodziliśmy na salę przesłuchań zadzwonił mój telefon. Odebrałem połączenie, bo na linii był mój prezes. Wiedziałem, że dostanę kolejny opierdol, ale mało mnie to interesowało. Cieszyłem się, że nikt z nas nie ucierpiał, a Maya była cała i zdrowa. Kiedy tylko nawiązałem rozmowę, Mangus zaczął swój wywód na temat mojej nieodpowiedzialności i braku wyobraźni. Śmieszył mnie. Brzmiał jak mój ojciec, który daje mi reprymendę, ale to ja byłem starszy. Nic nie mówiłem, bo nie chciało mi się z nim spierać. Musiałem odpowiedzieć na milion pytań, a potem czekać, żeby zabrać rudą do hotelu. Nie miałem pojęcia jak długo będą maglować Leo i Ricka. Kiedyś to ja byłem po drugiej stronie barykady i przesłuchiwałem. Czasami brakowało mi roboty w policji, ale kiedy przypominałem sobie co się wówczas wydarzyło, trafiał mnie szlag. 

            Kilkanaście minut przed dwudziestą drugą byliśmy wolni. Cała nasza czwórka zamówiła taksówkę do hotelu, w którym czekali nasi pozostali bracia. Rick i Knife rozmawiali. Widziałem, że znaleźli wspólny język. Miałem plan, żeby ściągnąć brata Mai do naszego klubu. Ruda czułaby się lepiej, jakby Rick u nas zamieszkał. 

- Nareszcie jesteście- sapnął Rock.

- Taaaa, jesteśmy śmiertelnie zmęczeni- dodał Knife. Opadł na łóżko i zamknął oczy.

- Jutro dostaniesz po gębie, bo dzisiaj Ci oszczędzimy- wtrącił się Steel- Mów co wiecie.

- Rick i rysownik zrobili portret pamięciowy szefa- powiedziała Maya- Dave obiecał, że jutro dostaniemy to co sporządzili.

- Mam pewne podejrzenia- powiedziałem wypuszczając powietrze. To była prawda, że miałem pomysł, kto to mógł być. Byłem tym załamany, bo jeżeliby okazało się, że to był on... Chciałem odgonić od siebie te myśli, a potem się napić. 

- Mów- mina Brooksa mówiła sama za siebie. Dalej był wściekły.

- Nie jestem pewien i na ten moment nie chcę o tym myśleć. Dajcie mi spokój, muszę się napić. Cukiereczku pójdę wynająć pokój dla Ciebie i brata- oznajmiłem Mai. Kobieta popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem- Chcę posiedzieć sam. Przepraszam.

- Rozumiem...- wydusiła kobieta. Miała smutny wzrok. Wiedziałem, że było jej przykro, ale nie miałem ochoty na niczyje towarzystwo.

- Steel, jak wrócę za kilka minut ma tutaj nikogo nie być, jasne?- zwróciłem się do Brada.

- Tak, Troy- Brad kiwnął głową. Pocałowałem Mayę w czubek głowy i wyszedłem z pokoju. W recepcji nikogo nie było, dlatego opłacenie pokoju i odebranie klucza szybko mi poszło. Wbiegłem po schodach. W moim pokoju czekał Rick, a na łóżku spał Leo.

- To wasz klucz- wyciągnąłem dłoń w kierunku Ricka.

- Dzięki Troy. Musimy pogadać- powiedział Allen. 

- Jutro, dzisiaj daj mi spokój. Mam dość.

- Dobra. Dzięki za pomoc i uwolnienie Mai- zakończył Rick i wyszedł z pokoju.

           Zdjąłem ubrania i wszedłem pod prysznic. Byłem wykończony, a jedyne o czym marzyłem to prysznic i whisky. Po wyjściu z łazienki chwyciłem za kawałki leżącej pizzy i szybko zjadłem. Byłem głodny, przez cały dzień prawie nic nie jedliśmy. Nalałem sobie whisky do szklanki i pociągnąłem całość na raz. Płyn palił mnie w przełyk, ale to mnie odprężało. Minęło kilka minut, a ja czułem, że jestem wstawiony. Tego mi było trzeba, bo tamten dzień był dla mnie kurewsko ciężki....

The Pain Riders  MC # 2- Chopper.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz