Colorado Springs,
California, USA.Po wypiciu połowy butelki whisky mogłem zacząć myśleć. Byłem cholernie zmęczony, ale nie potrafiłem zasnąć. W głowie miałem kompletny mętlik. Za kilka godzin miałem dostać portret pamięciowy szefa całej siatki. Nie potrzebowałem tego rysunku. Wiedziałem kto to był. Rick opisał mi jego twarz, a ja upewniłem się. Z początku myślałem, że to nie możliwe. Jednak fakty mówiły same za siebie.
- Kurwa!- warknąłem pod nosem. Nie chciałem obudzić Leo, dlatego nie podnosiłem głosu. Lubiłem tego fiuta, a zaufanie jakim go obdarzyłem było ogromne. Miałem nadzieję, że się ustatkuje. Potrzebował kogoś, kto pomoże mu wrócić do równowagi. Wszystko co przeszedł było pieprzonym koszmarem. Miał trzydzieści trzy lata i był z nami od czterech lat. Zaraz po powrocie z misji z Afganistanu odszedł z Marines.
Nie wiem o której godzinie zasnąłem, ale kiedy się obudziłem miałem butelkę w ręce. Była prawie cała opróżniona. Czułem, że głowa mi pęka, a kac mnie zabije. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Kinfe'a jedzącego posiłek.
- Która godzina?- zapytałem cicho.
- Prawie południe- odpowiedział Leo.
- Boże....- usiadłem na łóżku, pocierając twarz dłońmi.
- Masz, wypij- przyjaciel podał mi butelkę piwa- Zamówiłem dla Ciebie obiad, siadaj i jedz.
- Dzięki stary. Łeb mi pęka.
- Kim on jest Troy?- wiedziałem, że Leo zapyta mnie o to, ale myślałem, że będę miał więcej czasu.
- Osobą z mojej przeszłości- odparłem pijąc piwo.
- Kto to jest? Nie zbywaj mnie jak małolata.
- Nie mogę. Załatwię to sam, a tego skurwiela rzucę federalnym.
- Jesteś skończonym fiutem- huknął Knife- Spodziewasz się dziecka, musisz być odpowiedzialny. Jak dasz się zabić, to Ruda zostanie sama z dzieckiem. Pomyśl o tym.
- Myślę!- nie wytrzymałem- Dlatego nie chcę nikogo w to mieszać. Muszą być bezpieczni, a ja to załatwię.
- Jadę z Tobą i nie spławisz mnie- dodał Miller. Wiedziałem, że nie żartuje.
- To nie będzie żadna jatka. Musimy dobrze to rozegrać, bo zwieje nam na dobre. Muszę zadzwonić do kumpla. Będzie go miał na oku- wyciągnąłem telefon i odszukałem kontakt do Martina. Był moim przyjacielem z czasów Akademii Policyjnej.
Kilka sygnałów minęło zanim odebrał. Był zaskoczony moim telefonem, ale po wyjaśnieniach nie był w stanie nic powiedzieć. Wiedziałem, że mogę mu ufać i pomoże nam, kiedy się pojawimy w mieście.
- Zbieraj swoje zabawki Knife. Rezerwujemy miejsca na samolot i lecimy- zarządziłem tonem, nie znoszącym sprzeciwu.
- Trzeba zadzwonić po resztę ekipy i powiedzieć co zamierzamy- mówił Knife. Nie mogłem się zgodzić na to. Maya odwodziłaby mnie od tego pomysłu, a reszta braci nalegałaby na wyjazd razem z nami.
- Nie ma takiej opcji. Załatwimy to sami, bez ich udziału.
- Jak chcesz, ale ja myślę, że powinniśmy dać im znać.
- Zadzwonię do nich z lotniska. Mamy pół godziny na dojazd, bo nasz lot jest o czternastej. Nie możemy się spóźnić- zakończyłem rozmowę i zacząłem wrzucać ubrania do torby. W międzyczasie jadłem to co zamówił Leo i popijałem piwo. Miałem zamiar w czasie lotu wypić coś jeszcze, bo kac dalej nie dawał mi spokoju.
Pięć minut później byliśmy gotowi do wyjścia. Zabraliśmy nasze rzeczy i wyszliśmy z pokoju. Szybkim krokiem skierowaliśmy się do recepcji, a potem wzięliśmy taksówkę na lotnisko. Czekał nas lot z przesiadką w Chicago i kolejny długi dzień. Z Martinem musieliśmy ułożyć odpowiedni plan, żeby przymknąć tego skurwiela.
Siedząc w samolocie wybrałem numer do Mai.
- Troy, gdzie do cholery jesteś?- zagrzmiała na powitanie.
- W drodze. Muszę dokończyć tą sprawę- odpowiedziałem szybko.
- Co? Jak to w drodze? Gdzie się wybierasz i dlaczego nic o tym nie wiemy?
- Musicie się trzymać z daleka, to dla bezpieczeństwa. Jest ze mną Knife. Pomoże mi.
- Jesteś skończonym fiutem!- warknęła Maya. Nie miała prawa tak mnie nazywać. Dostanie karę jak tylko wrócę.
- Uspokój się i posłuchaj co chcę powiedzieć- przerwałem jej- Jedziemy tam we dwóch, ale mamy wsparcie federalnych. Wrócę szybciej niż myślisz.
- Jesteś nieodpowiedzialny!- w słuchawce usłyszałem głos Ricka- Dlaczego nie dasz sobie pomóc?
- Nie Twoja sprawa Allen. Pilnuj siostry i nie waż się jej zostawić na moment samej. Lećcie do Orlando i czekajcie na nas- poleciłem mu.
- Rozkazywać możesz swoim ludziom, a nie nam.
- Maya to moja kobieta. Obiecuję Ci, że jeżeli coś jej się stanie przez twoją głupotę, to będziesz mnie pamiętał do końca życia. Bierz ją do Paina i pilnuj. Ja sobie poradzę- wkurzał mnie ten dupek. Śmiał się sprzeciwić moim poleceniom- Rozumiesz?
- Dobra będę jej pilnował- powiedział Rick, łagodniejszym tonem- Mam portret pamięciowy.
- Wyślij mi go, szybko. W kontakcie- rozłączyłem się, wypuszczając powietrze z ust.
- Maya urwie Ci głowę- mówił Miller.
- Może... W tym momencie nie będę się zastanawiał co mi zrobi. Zaraz mam dostać portret pamięciowy. Będę miał już całkowitą pewność- mówiłem do Leo. W tej samej chwili dostałem wiadomość od Ricka. Otworzyłem dodany plik i poczułem jak staje mi serce. Byłem prawie pewien, kim był szef, ale po otrzymaniu tego portretu miałem już całkowitą pewność....
---------------------------
Krótko, tajemniczo i na temat ;)
CZYTASZ
The Pain Riders MC # 2- Chopper.
RomansaMogłoby się wydawać, że dzień własnego ślubu jest początkiem sielanki. Troy i Krissy byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Młody policjant i piękna dziennikarka tworzyli idealnie dobraną parę. Pewnego dnia cały spokój i szczęście zost...