Chapter 27

3.6K 264 29
                                    

Boston,
Massachusetts, USA.
 

- Jeden z nich stoi przy drzwiach- szepnąłem do Leo. Ostrożnie popatrzyłem zza ściany, żeby ocenić co nas czeka- Trafisz go?

- Jasne, że tak, ale musisz szybko go złapać. Jak upadnie na ziemię to narobi hałasu- powiedział Knife- Masz pięć sekund od momentu kiedy dostanie strzałkę.

- Dobra... Jestem gotowy- kiwnąłem głową. Knife wystrzelił lotkę ze środkiem usypiającym. Zaraz po tym wystartowałem, żeby go złapać. Zdążyłem w ostatniej chwili. Złapałem go w pół i położyłem na podłodze. Wiedzieliśmy, że dawka jaką zaaplikował mu Knife pozwoli długo spać. To był najlepszy sposób na chwilowe wyłączenie z walki naszych przeciwników, nie robiąc im krzywdy. Nie potrafiłbym zabić człowieka bez przyczyny, dlatego postanowiliśmy że te metody będą najlepsze- Jeden z głowy musimy teraz wejść do środka. Co proponujesz Knife?

- Nie wyważymy drzwi. Po pierwsze są za mocne, a po drugie nadrobimy hałasu- mówił Leo.

- Musimy iść na żywioł. Odsuniesz się na bok, ja próbuję przestrzelić zamek. Wiem, że to nic nie da, ale oni wyjdą z mieszkania. Bądź w gotowości Knife. Trzeba ich szybko uśpić. Toddorov jest mój- powiedziałem szybko.

- Jesteś pewien?

- Jak niczego innego. Gotowy?- zapytałem, patrząc mu w oczy.

- Tak- Leo kiwnął głową. Stanął z boku, a ja wyciągnąłem pistolet. Zwolniłem zamek i wycelowałem w drzwi. Dwa szybkie strzały zrobiły to co do nich należało. Dwóch goryli wyłonił się z mieszkania.

             W ciągu kilku sekund obydwaj leżeli na ziemi. Miałem wolną drogę, żeby zgarnąć tego skurwiela. Dziwne uczucie, które mi towarzyszyło było trudne do opisania. Była to mieszanka furii, niepewności i zdenerwowania. Adrenalina we mnie buzowała. Rzuciłem pistolet w stronę Leo i wyciągnąłem nóż. Stanąłem przy ścianie.

- Wychodź!- krzyknąłem do mieszkania- Pójdziesz siedzieć skurwielu! Miej odwagę stanąć ze mną twarzą w twarz! 

- Odeślij swoich ludzi! Załatwimy to między sobą!- usłyszałem z mieszkania. Taki miał plan... W sumie to dobrze.

- Leo, wracaj na dół. Czekaj na Dave'a- rozkazałem Millerowi. Knife zmarszczył brwi, patrząc na mnie- Nic mi nie będzie. Poradzę sobie z nim. 

- Dobra, ale jak pojawią się federalni od razu wchodzimy i nie próbuj mnie przekonywać- mówił pewnie Knife. Wiedziałem, że nie dam rady nakłonić go do zmiany zdania. Zgodziłem się kiwnięciem głowy. Po chwili Miller schodził na dół.

- Wyjdź, jestem sam!- kontynuowałem. Usłyszałem kroki i trzask uderzanej broni o podłogę. Kilka sekund później stanąłem z nim twarzą w twarz. Poczułem się, jakbym miał trzydzieści lat i czekał na jego rozkazy. Był moim przełożonym od samego początku mojej pracy w policji. Podziwiałem go i wtedy chciałem być taki jak on. Teraz... teraz miałem ochotę go zabić, dać mu karę za to co robił przez tyle lat- pójdziesz siedzieć, a ja zadbam o to, żebyś dostał to na co zasłużyłeś.

- Troy Anderson- zadrwił Todd- Przez tyle lat deptałeś mi po piętach, niweczyłeś moje trudy i plany. To nad czym pracowałem, niszczyłeś krok po kroku. Myślałem, że jak Twoja kochana Kristel zakończyła żywot, to odpuścisz sobie, ale Ty dalej musiałeś zgrywać szeryfa.

- Obiecałem, że nie spocznę dopóki nie wsadzę Cię za kratki. Dotrzymam słowa- warknąłem do niego. Kutas śmiał wspomnieć o Krissy.

- Jak to jest, kiedy ktoś odbiera Ci wszystko co kochasz i na czym Ci zależy?- ciągnął Todd. Nie wiedziałem o czym mówi. Robota w policji była dla mnie ważna, ale nie najważniejsza- Nie wiesz o czym mówię? Tak myślałem. Nigdy nie byłeś za bardzo bystry, a Twoja praca w Policji to porażka.

- Pierdol się Todd!- ryknąłem na cały głos. Ruszyłem w jego stronę z nożem. Zrobił unik, ciągnąc swoją tyradę.

- Pierdoliłem się z Twoją żoną. Była torpeda, do momentu, kiedy  nie zaczęła stawiać mi warunków- widziałem na czerwono. Ogarnęła mnie furia. To co mówił na temat Kristel, na pewno było kłamstwem.

- Moja żona nigdy nie spojrzałaby na innego faceta!

- Byłeś i jesteś naiwny. Kristel lubiła seks, a jej przebarwienie skóry blisko cipki, chyba Cię przekona?- zadałem kolejny cios i nawiązała się między nami walka. Kutas mówił prawdę... Krissy miała przebarwienie skóry w tamtym miejscu. Nie mógł tego wiedzieć z innego źródła... Byłem załamany i ciężko mi było w to uwierzyć. 

         Próbowałem go zranić, a on mnie. Biliśmy się, a ja dawałem upust swojej agresji. Sprawił, że byłem gotowy go zabić gołymi rękami. Jednak musiałem się trzymać planu. Czekałem na federalnych, którzy mieli go zgarnąć i wsadzić do paki. Miałem już plan na to, żeby jego życie w więzieniu było piekłem. 

- Markus też był dla Ciebie ważny, co?- rzucił nagle Todd- Biedny frajer, dostał kulkę. 

- Nie waż się o nim wspominać- powiedziałem ostro. Słyszałem kroki na klatce schodowej. Wiedziałem, że ktoś tutaj idzie. Ruszyłem na niego, ale nie zauważyłem, że miał w ręce mały nóż. Nie wiem kiedy go wyciągnął. Poczułem, jak ostrze wbija się w mój brzuch. Upadłem na ziemię. Kiedy odpływałem słyszałem tylko krzyki federalnych... 

-----------------

Przepraszam za Polsat, ale muszę Wam dawkować informacje :) W kolejnym będzie już rozwiązanie zagadki. Pozdrawiam :) 


The Pain Riders  MC # 2- Chopper.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz