Chapter 8.

4.9K 331 35
                                    

Boston,
Massachusetts, USA.

- Kurwa, Marcus!- krzyknąłem i doskoczyłem do przyjaciela. Nie chciałem przyjąć do wiadomości, że nie żyje- Stary, ocknij się! 

            Sprawdziłem puls i zadzwoniłem po karetkę. Przystąpiłem do masażu serca. Nie wiedziałem ile wykonywałem tą czynność, ale przerwali mi dopiero ratownicy medyczni. 

- Proszę się odsunąć- powiedział jeden z nich. Usiadłem pod ścianą, głośno dysząc. Byłem cały oblany potem, chciało mi się pić i miałem wrażenie, że zaraz zejdę na zawał- Kiedy Pan go znalazł?

- Dwie minuty przed tym jak zadzwoniłem po pogotowie.

- Jak długo tutaj leżał?

- Nie wiem. Ciężko powiedzieć. Jak szedłem tutaj, to minąłem się jakimś facetem. Był podejrzany. Nie minęło więcej niż pięć minut- mówiłem szybko.

- Rozumiem. Pana znajomy nie żyje. Przykro nam- powiedział lekarz- Zawiadomiliśmy policję. Powinni tutaj być lada moment. 

           Wstałem z podłogi, kierując się do sypialni Marcusa. Wiedziałem, że miał zainstalowany monitoring w mieszkaniu. Kamerki były ukryte w trzech pomieszczeniach. Wszystkie nagrania zgrywały się na laptopa. Znałem hasło dostępu do komputera i plików z nagrań. Chciałem je zgrać na pendrive'a zanim przyjadą nasi. Czułem, że jego zabójstwo ma związek z tym co się działo. Włączyłem komputer i wpisałem hasło. Szybko ukazał się pulpit. Nakierowałem kursor myszki na odpowiedni folder i kliknąłem. W folderze pokazały się podfoldery. Odnalazłem ten z dzisiejszego dnia. Do gniazda USB włożyłem nośnik i szybko zacząłem zgrywać dane. Usłyszałem, że do mieszkania weszła policja. Nie wiedziałem czy można im ufać, dlatego nie chciałem nic mówić o nagraniach. W momencie, kiedy pliki się skopiowały, skasowałem cały folder i zamknąłem komputer. Usiadłem na łóżku, chowając twarz w dłoniach. 

- To Pan znalazł denata?- usłyszałem nad sobą głos. Podniosłem głowę i popatrzyłem na funkcjonariusza.

- Tak. Marcus był moim przyjacielem- powiedziałem słabo- Znaliśmy się od dawna. 

- Pan Lindberg był policjantem. Co Pan tutaj robił? 

- Wróciłem dzisiaj z wakacji. Byliśmy umówieni na spotkanie.

- Proszę o dokument tożsamości i zapraszam do kuchni na rozmowę- powiedział policjant. Wstałem i skierowałem się do hallu. Przy ciele Marcusa stali inni funkcjonariusze, wykonując czynności. Wziąłem plecak i wyciągnąłem z niego portfel. Podałem dokument policjantowi. Mężczyzna zaczął spisywać moje dane- Usiądźmy. Proszę opowiedzieć wszystko od początku.

- Kiedy szedłem do mieszkania Marcusa minąłem się z kimś w hallu- zacząłem swoją opowieść. Mówiłem wszystko zgodnie z prawdą. Mężczyzna słuchał mojej opowieści, nie zadając pytań. Notował informacje w notesie. Kiedy skończyłem popatrzył na mnie.

- Dobrze... 

- Ian!- z przedpokoju ktoś zawołał- Weź Pana i chodź tutaj.

- Zapraszam...

- Proszę pokazać dłonie- poprosił mnie mężczyzna. Wiedziałem co chce zrobić. Miał zbadać czy na moich dłoniach nie ma śladów prochu- Czysto...

- Nie zabiłem Marcusa. Nie mam przy sobie broni, można przeszukać plecak- powiedziałem szczerze do obecnych w hallu.

- Tak zrobimy. 

         Pół godziny później zostałem wypuszczony do domu. Byłem rozbity. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Skierowałem się do domu rodziców. Musiałem z kimś porozmawiać. Nie pamiętam jak do nich dojechałem. Czułem się jak we śnie, który nie ma końca. Stanąłem przed drzwiami domu i zapukałem. Po chwili do drzwi podeszła mama. Popatrzyła na mnie zaniepokojonym wzrokiem.

- Jezu, co się stało?- zapytała- Synu! Marlon, chodź tutaj natychmiast!

- Co tak krzyczysz kobieto?! Co się st.... Troy?- ojciec stał zupełnie zdezorientowany, patrząc na mnie- Na litość boską co się dzieje? Stella, wchodzimy do środka. Zaprowadź go do salonu.

          Matka złapała mnie za rękę i poprowadziła do salonu. Ojciec rozglądnął się dookoła, po czym zamknął drzwi. Chwilę później stał w dużym pokoju.

- Troy, synu... Co się stało?- zapytał troskliwym głosem.

- M-marcus...- tylko tyle mogłem powiedzieć.

- Co z nim? Co się stało?- dociekała moja matka.

- Zabili go... 

- Jak to go zabili? Co Ty mówisz?!- ojciec złapał się za głowę. 

- Byłem z nim umówiony. Pojechałem do mieszkania i kiedy wszedłem... Zobaczyłem, że leży z ranami postrzałowymi serca- powiedziałem szeptem. Wstałem z kanapy i poszedłem w stronę barku. Chwyciłem za butelkę z wódką i ją odkręciłem. Przyłożyłem do ust i pociągnąłem kilka łyków. Szybko poczułem, że piecze mnie w gardle.

- Boże...- sapnęła matka- Po co do niego jechałeś?

- Dzwonił do mnie wczoraj- zacząłem swoją opowieść. Mówiłem o wszystkim co powiedział mi przyjaciel. Z każdym słowem twarz matki robiła się co raz bardziej blada. 

- Jak to chcą Cię wydalić ze służby?- ojciec wtrącił się w połowie zdania- Przecież miałeś przestać węszyć na własną rękę.

- Przestałem, ale nie odwołałem informatora. Kutas mnie wsypał i przez to mam kłopoty.

- Troy, czy Tobie całkiem odbiło?! 

- Przestań! Przecież doskonale wiesz, że śledztwo Krissy tkwi w martwym punkcie. Dalej nie żadnych tropów. Nie mogłem czekać z założonymi rękoma- fuknąłem w stronę ojca.

- Przez to stracisz pracę- dodała matka.

- W dupie mam tą pracę! Coś tam jest nie tak, a śmierć Marcus utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Jutro dostanę telefon i będę musiał tam iść. Potem mam zamiar wyjechać. Cała ta historia śmierdzi na kilometr. Marcus musiał coś wiedzieć, dlatego go sprzątnęli. Wyjeżdżam z miasta.

- Nie możesz wyjechać. Gdzie znajdziesz pracę, co będziesz robił?- pytała spanikowana matka.

- Mam plan, ale nie mogę wam nic powiedzieć. To dla waszego bezpieczeństwa. Będziemy w kontakcie. Jeżeli się uspokoi to Wam wszystko powiem. Sprzedam dom, żeby mieć pieniądze na start.

- Synu... Jesteś tego pewien?- ojciec podszedł do mnie- Możesz dojechać do Ginny. W Paryżu znajdziesz bogacza, który szuka dobrego ochroniarza.

- Nie będę narażał siostry. Jestem pewien swojej decyzji. 

               Moja rozmowa z rodzicami przeciągnęła się do późna, a ja po wypiciu większej ilości alkoholu nie chciałem wracać do domu. Musiałem przemyśleć część rzeczy i zaplanować swoją przyszłość. W impulsie chwili wyciągnąłem telefon z kieszeni. Odszukałem kontakt i nacisnąłem przycisk "zadzwoń"...

-------------------

Wiem, że krótko i znowu Polsat, ale tak musi być ;) 

DZIĘKUJĘ OGROMNIE ZA SŁOWA OTUCHY. BĘDĘ DALEJ PISAŁA CHOPPERA. KOCHAM WAS 😍😍😍

The Pain Riders  MC # 2- Chopper.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz