Boston,
Massachusetts, USA.Nie wiedziałem gdzie się znajdowałem, ale byłem pewien, że za klika sekund głowa mi pęknie. Czułem dyskomfort w okolicy brzucha. Rwący ból doprowadzał mnie do szału. Czułem zapach środków chemicznych i pikający odgłos, który mnie irytował. Powoli otwierałem oczy. W odległym kącie sali siedział Knife, przeglądając coś w telefonie.
- Zawołaj lekarza, zaraz mi pęknie głowa- wszystko sobie przypomniałem. Byłem w szpitalu, a ten rwący ból na brzuchu to pewnie zszta rana, którą mi zrobił ten kutas Todd.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Leo.
- Przecież Ci mówiłem, że pęka mi łeb. Poza tym rwie mnie brzuch. Zawołaj kogoś.
- Jasne... Okej... Dobrze, że żyjesz..- zdziwiłem się. Przecież nie poważnego się nie stało. Chwilę później wrócił Knife z lekarzem.
- Dzień dobry Panie Anderson. Jestem doktor White- zaczął lekarz wyuczoną formułką- Jak się Pan czuje?
- Chujowo- sapnąłem- Zaraz mi pęknie głowa. Rwie mnie brzuch i mam ochotę kogoś zabić.
- Rozumiem, ale to normalne. Uderzył się Pan w głowę. Wcześniej Pana zraniono. Musieliśmy zszyć ranę, dodatkowo był duży ubytek krwi- mówił lekarz. Oznaczało to, że Todd mocno mnie zranił- Dostał Pan dwie jednostki krwi.
- Dobra... Teraz już nic mi nie grozi?
- Było z Panem źle, ale teraz jest już w porządku.
- Dziękuję doktorze- pokiwałem głową. Lekarz wyszedł z sali, a ja odetchnąłem z ulgą.
- Dwa dni byłeś nieprzytomny- wiadomość od Leo, sprawiła, że tętno mi przyspieszyło.
- Ja pierdolę.... Maya...- sapnąłem, kręcąc głową.
- Wie o wszystkim, zadzwoniłem do niej. Mało nie dostała zawału. Stary... Masz przejebane.
- Obiecałem jej, że nie dam się zabić, a niewiele brakło, żebym leżał w trumnie.
- Chciała tutaj przyjechać, ale wybiliśmy jej to z głowy. Musi być po opieką- dodał Leo- Zadzwoń do niej.
- Gdzie jest mój telefon?- zapytałem przyjaciela. Knife podał mi aparat, który leżał na szafce. Po chwili wybrałem numer do Mai. Dwa sygnały później odebrała połączenie- Maya...
- Troy, na litość boską!- huknęła Maya zaraz- Przysięgam, że jak przyjedziesz do Orlando, to zabiję Cię gołymi rękami. Obiecałeś mi coś...
- Zamilknij kobieto!- podniosłem głos. Głowa dalej mnie bolała, a Maya mówiła z prędkością karabinu maszynowego- Nie zrobiłem tego specjalnie! Żyję, a ten kutas siedzi w areszcie.
- Serce mi pękło, kiedy dowiedziałam się, że ratują Ci życie. Myślałam, że nie przeżyję.
- Cukiereczku... Wszystko jest w porządku, pozszywali mnie.
- Kiedy wrócisz?- pytała cicho. Czułem, że jest zmartwiona.
- Nie wiem Skarbie. Muszę pogadać z lekarzem- powiedziałem łagodnym tonem. Nie miałem zamiaru dodatkowo ją stresować, a ostatnią rzeczą jaką chciałem zrobić to przysparzanie jej zmartwień.
- D-dobrze. To zadzwoń zaraz do mnie. Tak?
- Tak, Cukiereczku. Zadzwonię. Spokojnie....
- Całuję Cię. Pa- zakończyła Maya. Odłożyłem telefon na szafkę, wypuszczając powietrze z płuc. Przymknąłem oczy, aby po chwili otworzyć je z paniką.
![](https://img.wattpad.com/cover/194125225-288-k772131.jpg)
CZYTASZ
The Pain Riders MC # 2- Chopper.
Roman d'amourMogłoby się wydawać, że dzień własnego ślubu jest początkiem sielanki. Troy i Krissy byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Młody policjant i piękna dziennikarka tworzyli idealnie dobraną parę. Pewnego dnia cały spokój i szczęście zost...