Rozdział 4

1K 66 8
                                    

Koniec roku szkolnego. Nareszcie.

Chociaż najbliższe dwa miesiące spędzę w bazie wojskowej z o wiele starszymi facetami.

Tak, szesnastolatka w bazie wojskowej. Świetny pomysł.
Już się cieszę, czuć ten sarkazm?

Pożegnałam się już z Bradem i obiecał, że zadzwoni do wujka i opowie o mojej "sytuacji" psychicznej.

No cóż, jak to mówią:

"Jestem rozjebana psychicznie jak wschód Ukrainy"

- Do zobaczenia za dwa miesiące Sunshine - powiedziała moja różowowłosa kopia z radością, choć było słychać w jej głosie nutę smutku.

- Obiecaj, że będziesz codziennie dzwonić - powiedziałam szeptem, żeby tylko ona to usłyszała.

- Obiecuję - wyszepała mi do ucha przytulając mnie.

Odwzajemniłam ten uścisk, taki delikatny i pełny czułości.

To cała moja siostra.

- Postaraj się nie narobić nam tam wstydu - powiedziała moja matka patrząc na mnie karcącym wzrokiem.

- Wiem - odpowiedziałam obojętnie.

Czy można sprawiać problemy siedząc cicho i nieangażując się w nic?

Jak widać można.

- Obyś wyniosła jakieś lekcje z tych "wakacji" - doskonale wiem, że to nie będą wakacje, nie tam.

Mam złudną nadzieję, że wujek nie będzie taki jak jego brat i nie będzie mną pomiatał jak tata.

Pod nasz dom podjechał czarny pickup, z którego wysiadł trochę podobny do mojego ojca mężczyzna, jednak trochę od niego młodszy.

- Witaj Will - odezwał się tata z fałszywym uśmiechem.

Widać, że za sobą nie przepadają.

- Miło Cię znowu widzieć Chris - uśmiechnął się wujek.

Dziwne, wyglądało to na szczery uśmiech. Nie sądziłam, że w mojej rodzinie ktoś prócz Zoe potrafi się jeszcze szczerze uśmiechać.

- Ciebie także miło wiedzieć Anastazjo - przywitał moją matkę.

Ta tylko sztucznie się uśmiechnęła, jak każdy w tej cholernej rodzinie i do niego pomachała.

Will zwrócił się do mnie i Zoe.

- Cieszę się, że wreszcie mam okazję was poznać

Muszę przyznać, facet ma coś w sobie.

Jest zupełnie inny niż ojciec, zupełnie jak ja i to chodzące promieniowanie radości, niby podobne, a jednak całkiem inne. Kompletnie inny niż reszta mojej rodziny, no może trochę podobny do Zoe.

Zoe jak zwykle wyszczerz na pół twarzy i pomachanie ręką.
Ja tylko rzuciłam ciche "cześć" cały czas patrząc w ziemię.

- Nienależysz do zbyt rozmownych jak widzę - powiedział z rozbawieniem w głosie.

Bystry jesteś, pomyślałam.

- Nie bardzo - wymamrotałam.

Widzę ten uśmiech na jego ustach. To strasznie wkurza. Męska wersja Zoe normalnie.

- To się jeszcze zmieni, a teraz ruszajmy, czeka nas długa podróż

Niechętnie weszłam do samochodu, a on spakował moją walizkę do tyłu i usiadł za kierownicą.

- To może opowiesz mi coś o sobie, Brad powiedział, że masz problemy. Chętnie Cię wysłucham i pomogę - znowu uśmiech.

To naprawdę będzie długa podróż.

Transformers - BliźniaczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz