Rozdział 11

1K 66 29
                                    

Od kilku minut siedzę na podłodze i patrzę na rozwalony telefon.

Kiedyś często podczas ataków paniki traciłam nad soboą kontrolę, w wyniku czego coś zawsze kończyło zniszczone.

Dziwnie się czułam. Miałam wrażenie, że coś zaraz pierdolnie z nienacka.

Zoe przez więź zaczęła mnie wypytywać co się dzieje, jednak ja nie odpowiedziałam. Mimo to zdaję sobie sprawę z tego, że ona wie.

Kurwa, ona wszystko wie.

Może czytać w moich myślach, a ja w jej. Dlatego jeszcze się nie załamałam, jej pozytywne myśli mi w tym pomagają.

Siedziałam tak jeszcze chwilę, bijąc się z własnymi myślami, gdy nagle do pokoju ktoś wszedł.

Nie popatrzyłam się na tą osobę, miałam dosłownie wszystko gdzieś.

- Co ty do cholery wyprawiasz?

To było raczej warknięcie niż pytanie, jednak można było usłyszeć w tej wypowiedzi taki dosyć przyjemny, niski męski głos.

Sunstreaker.

- Co tak długo? - wymamrotałam niewyraźnie.

Wiedziałam, że jest zły. Dało się to nawet wyczuć.

Normalka u niego.

- Pierwszy zadałem pytanie - znowu warknięcie.

Aż trudno mi przyznać, ale ten koleś ma całkiem przyjemny głos pomimo tego warczenia.

Taki inny, bardzo się wyrórznia.

On w ogóle jest inny.

Popatrzyłam w jego stronę. Stał z założonymi rękami mieżąc mnie gniewnym spojrzeniem.

Wiem, że nie mam z nim szans.

- Telefon mi spadł - odpowiedziałam obojętnie.

Cały czas na siebie patrzyliśmy. Miałam wrażenie, że skanuje mnie od góry do dołu.

Tak jakby przyszedł tutaj tylko po to, żeby sprawdzić czy nic mi nie jest.

Po chwili tylko przewrócił oczami z nienaturalnie błękitnymi tęczówkami i wyszedł.

Chwila moment.

Czy on się o mnie martwił?

Transformers - BliźniaczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz