s i x t e e n

251 18 0
                                    

Młodszy chwycił go w pasie, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Złączyli swoje języki, które powoli, niedokładnie ocierały się o siebie. Zagryzali swoje wargi, na skutek czego obaj postękiwali. Dłonie Jina znalazły się na kraku wyższego, nie pozwalały mu się nawet odsunąć. Brali szybkie oddechy, nie chcieli przestać, bo przecież teraz stali się jednością.

Nam miał gdzieś z tyłu głowy, że nie powinien, ktoś ich usłyszy, znajdzie w dwuznacznej pozie. Bał się, że starszy obudzi się rano i będzie pamiętał całą tę noc, pożałuje czynów które zrobił, zakończy ich przyjaźń...

Wiedział, że niższy jest nieświadomy tego co robi, działa jakimś podejrzym szyfrem, który podpowiada mu alkohol, w normalny dzień, na trzeźwo nigdy by się tak nie zachował... Prawda?

Szarpnął za swoją koszulkę, zrzucił ją z swojego ciała, dając przyjacielowi pole do manewru. Uniósł głowę wyżej, ciągnąc podbródek w stronę sufitu. Kim nie czekał, zjechał ustami na linie szczęki, dłonie zsunął na pośladki drugiego, zaczął je powoli ugniatać, szczypać, masować. Ssał chaotycznie skórę SeokJina, z dużą siłą, ale starając się nie wyrządzić mu krzywdy, miał w głowie myśl, że ten zaraz się opamięta i odepchnie go, a nie chciał tego. Kurwa mać! Pragnął jego ciała, marzył o pierdoleniu go przez godziny, bez przerwy, drżał na myśl o pięknym seksie i tańcu ich języków, tak idealnie do siebie dopasowanych.

- NamJoon... - jęknął starszy, przymknął oczy. Już ledwo nad sobą panował, powstrzymywał się przed rozpoczęciem rozporka, przed zrzuceniem spodni, przed rozpoczęciem najlepszej nocy w życiu. Ale nie mógł, posunął się o krok za daleko i zdał sobie z tego sprawę teraz, gdy obcałowywał sutki niższego, kątem oka oglądając krwisto czerwone ślady po jego zębach.

Co on mu powie? Jak wyjaśni tę ślady, czy da radę spojrzeć mu w oczy bez wyrzutów sumienia? Czy powstrzyma się, przed tym rosnącym podnieceniem?

Oderwał się od niego natychmiast. Rozejrzał się po łazience zdezorientowany, Jin nadal siedział przytulony do niego plecami, poruszał się powoli, uderzając w jego krocze, doprowadzając go tym samym do piekła namiętności i pożądania.

- Seokjin - odsunął go od siebie z wielką niechęcią. Mógłby to kontynuować, mógłby wypieprzyć mu dupę tak, że nie wstałby, ale nie pozwoli sobie na to. Wykorzystał go, zrobił pożytek z jego pijanego, nieświadomego umysłu i słowa, że to nie on zainicjował tę wymianę płynów ustrojowych, na nic się zdają. - Umyj się - powiedział cicho, opuszczając łazienkę. Usłyszał jedynie cichy jęk zza drzwi, po chwili jednak dźwięk przekręcania klucza w zamku, odetchnął z ulgą.

Będzie w stanie spojrzeć mu jeszcze w oczy? Powiedzieć to, czego teraz tak bardzo żałuję.. Kurwa, to nie miało wyglądać tak! O ile miało jakoś wyglądać, bo do tej sytuacji nie powinno dojść w ogóle...

Odrzucił od siebie wszystkie złe myśli, powolnym krokiem udał się do salonu. Podniósł z podłogi wszystkie zużyte chusteczki, butelkę po tym okropnym trunku, który Nam od tego dnia nienawidzi szczerzę. Wszystko wrzucił w worek, mówiąc, że jak tylko zrobi co powinien, wyniesie je, nikt nie może dowiedzieć się o tym zajściu. Wyciągnął z lodówki kostki lodu, gdzieś kiedyś przeczytał, że pomagają w usuwaniu malinek, ile w tym prawdy, się okaże.

Poczekał aż starszy wyłączy wodę, dał mu jeszcze czas na ubranie się, dopiero po kilku minutach odważył się zapukać.

- Jinnie? - wszedł niepewny tego, co ma robić. Z początku nawet nie patrzył na niego, wzrok wbijał w ścianę albo podłogę, byleby nie musieć stanąć z nim twarzą w twarz. Dopiero gdy usłyszał ciche łkanie, odważył się to zrobić. Był zszokowany, zmartwiony, a widok spływających łez, po pięknej twarzy niższego dobijał go tak bardzo, był za idealny, aby jego oczy zachodziły łzami. - Już.. Spokojnie - podszedł do niego powoli, teraz już nawet nie myślał. Po prostu chwycił go w tali i podniósł do góry, posadził go na pralce, wpatrując się w niego. Teraz jakby zauważył, jak najstarszy jest lekki, jak bardzo schudł w ostatnim czasie. To przez niego, nie musiał mieć potwierdzenia, wystarczył mu ten łamiący serce widok. Pozwolił przyjacielowi wtulić się w swoją klatkę piersiową, dał zamoczyć łzami swoją koszulkę, trzymał go delikatnie, kołysał, nucąc coś pod nosem. Chwycił jego podbródek, unosząc go nieznacznie tak, aby patrzyli sobie w oczy. Już nie liczyło się nic, chciał aby najważniejsza dla niego osoba przestała płakać, dlatego złączył ich wargi po raz kolejny, kostki zostawił obok, zupełnie o nich zapominając. Pocałunek wypełniały emocje, żal, strach, ból, radość, miłość, nienawiść i wiele innych. Całowali się z uczuciem, oddając się w sobie, składając najpięknieszy dar jaki tylko mogli. Było dobrze, kurewsko dobrze, nawet łzy wkradające się między ich usta sprawiały wrażenie, takich.. Pozytywnych. Jin przestał drżeć, schował swoje dłonie w rozwalone włosy wyższego, ruszając delikatnie wargami. Do niczego więcej już nie doszło, tyle w zupełności im wystarczyło. Oddali sobie fragmenty swoich dusz, składając niewypowiedzianą przysięgę, że po prostu będą.

- Kocham cie - wymruczał niższy. Lider chciał aby to wszystko było prawdą, a nie tylko alkoholowym snem. Chociaż podobno słowa pijanych, są myślami trzeźwych. Może dlatego tam dużo par rozchodzi się w okresie sylwestrowych? Nadmiar alkoholu powoduje wypowiedzenie prawdy? Ale na ile on mógł wierzyć w tę słowa?

- Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedział z smutnym uśmiechem. Zostawił lód w łazience, wziął starszego na ręce i po prostu zaniósł do łóżka, pozwalając wtulić mu się w swoje ciało i zasnąć spokojnie.

NamJoon czuwał przy śpiącym przyjacielu całą noc i myślał, jak to określenie bardzo go boli oraz jak wielu ból powoduje...

epiphanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz