that over time my body got used to

81 15 6
                                    



Nastał zmierzch. Po całodniowych oględzinach wskazanego przez Hoseoka miejsca nie dowiedzieliśmy się zupełnie nic. Stado ogromnych, prawdopodobnie zdziczałych koni, zostało najprawdopodobniej porzucone, ewentualnie ich właściciel mało się nimi interesuje.
Namjoon był przekonany, że wkrótce się pojawi, a my dostaniemy w końcu jakąś wskazówkę.
Bo przecież gdzie magiczne istoty tam i magiczni właściciele, a ci zapewne z łatwością wskażą nam drogę do Wyroczni.

Przynajmniej według Namjoona.


Było już dawno po kolacji, a jednak wciąż siedziałem przy ogniu grzebiąc patykiem w dogasającym już palenisku. Reszta z pewnością już spała, a ja zastanawiałem się jak tym razem wykorzystać moją kolejną nieprzespaną noc. Tym razem nie mogłem skorzystać z towarzystwa Taehyunga, widziałem jak wraz z resztą udał się na tę stronę polany, gdzie rozłożyliśmy śpiwory, więc zapewne już śpi w najlepsze.


Wyciągnąłem jeden z energetyków, które Hoseok kupił przy okazji tajnego wypadu po mini lodówki i inne mniej lub bardziej potrzebne rzeczy. Mówił, że skoro tak bardzo upieram się przy unikaniu snu, to pomogą mi one w utrzymaniu się na nogach i zachowaniu świadomości przez odrobinę dłużej.

To było coś czego potrzebowałem.

Od jakiegoś czasu czułem się coraz gorzej, doskonale wiedziałem jak brak snu na mnie działa i byłem już w ostatniej fazie, gdzie przynajmniej chwilowy sen zdawał się nad wyraz potrzebny. Ale dopóki wciąż posiadałem zdrowy rozsądek i mimo osłabionego ciała, zachowywałem rozum, nic mi nie groziło.

Dopóki będę pić te całe energetyki wszystko będzie dobrze.



Gorzki smak rozlał się po moim gardle, a mnie mimowolnie przeszedł dreszcz. Ten smak z pewnością nie będzie należał do moich ulubionych. Mimo to duszkiem wypiłem całą zawartość puszki, krzywiąc się lekko.
Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w słabo jarzące się drewniane niedopałki, które w niewielkim stopniu oświetlały wieczorny widok. Wdychałem zapach palonego drewna, a moje ciało zalała przyjemna ulga i spokój. Mógłbym trwać tak całą wieczność, całe stulecia spędzić na powtarzaniu tej właśnie chwili.


Szybko jednak podniosłem się z obawy przed zaśnięciem.
Działo się coś dziwnego.
Oczy robiły się coraz cięższe, oddech wolniejszy i płytszy, podczas gdy serce z każdą chwilą wygrywało coraz szybszy rytm. Moje oczy zamykały się pragnąć chwili odpoczynku, a ciało wydawało się poza moją kontrolą.

Upadłem.

W uszach słyszałem jedynie wysoki pisk i głośne uderzenia własnego serca. Moje gardło było potwornie suche, wdychanie powietrza robiło się bolesne. Kręciło mi się w głowie, a ja wciąż powtarzałem sobie że musiało być to winą tego energetyka i jeszcze 3 wcześniejszych.
Trwałem tak dłuższą chwilę skulony w pozycji embrionalnej, a ból, zmęczenie i dziwny spokój mieszały się ze sobą.

Po kilku głębszych wdechach świat przestał wirować, po jeszcze kilku wszystko wróciło do normy.
Najwidoczniej nie powinienem z nimi przesadzać.


Nie powinienem.
Jednak od niepamiętnych już czasów, miałem sobie śmierć za nic.
Ból już dawno przestał być czymś przerażającym, przeradzając się w codzienność, a nawet pewien rodzaj wytchnienia.
Zanik oddechu, zatrzymanie serca, to nie coś czego się obawiałem.
To coś na co czekałem.


Chwyciłem lodówkę z moim małym przeciwsennym wspomagaczem i skierowałem się w stronę polany, gdzie spali moi hyungowie.
Bose stopy wydawały ciche odgłosy przy zetknięciu z suchą trawą, a małe gałązki napotkane na mej drodze, także wcale nie pomagały.
Starałem się iść jak najwolniej i jak najostrożniej by ich nie zbudzić, zwłaszcza gdy zbliżałem się już do miejsca gdzie posnęli.
Było ciemno i przeraźliwie cicho.
Jedynym co było słychać pośród panującego mroku, były spokojne, senne oddechy grupy.



νύχτα  | Taekook |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz