in all its glory.

65 17 17
                                    


*Tae*


Mogłoby się wydawać, że nie da się nawiązać z kimś bliskiej relacji w krótkim czasie.
Że nie może ci zależeć na osobie o której wiesz tak niewiele.
Że to niemożliwe by czuć do kogoś tak wiele silnych emocji, być z kimś w tak głębokiej relacji, wiązać z kimś dalekie nadzieję, znając go ledwo chwilę.

Możliwe iż mieli rację.

Ale odkąd po raz pierwszy zobaczyłem tego pięknego chłopaka, wiedziałem że nic w moim życiu nie będzie takie same.
Widząc go przestraszonego, ledwo przytomnego, który za wszelką cenę próbował się wydostać z niesprawnego samochodu, poczułem coś czego sam nie umiem ubrać w słowa.
Coś na wzór troski?
Ale nie takiej chwilowej, nie.
Chciałem się nim opiekować już do końca, sprawić by już więcej nie cierpiał.

Może to dlatego iż od zawsze potrafiłem wyczuć w ludziach na ile sprzyja im szczęście, a od tego chłopca bił tak wielki smutek iż nie mogłem przejść obok tego obojętnie.
Musiałem coś zrobić.
Oczywiście, mogłem przekazać mu szczęście, jak robiłem to już wiele razy dotąd.
Wygrałby w totka, nigdy nie rozwiązałyby mu się buty, a żaden kierowca nie obdarowałby go prezentem w postaci prysznicu z kałuży.
Lecz ja chciałem dać mu coś więcej.
Chciałem sam zapewnić mu to szczęście, chciałem o niego dbać i doglądać go. Chciałem by to właśnie z mojego powodu jego twarz rozpromieniała się w uśmiechu.


Chciałem stać się jego szczęściem.

Chciałem by on stał się moim.


Od początku zabiegałem o jego uwagę na wiele różnych sposobów. Przynosiło to zupełnie odmienne skutki, raz reagował śmiechem, raz go zawstydzałem, a innym razem doprowadzałem do szału i irytacji.
Nie przeszkadzało mi to.
Tak właśnie poznawałem go całego.
To co lubi, a czego nie.
Co sprawia, że jego oczy rozszerzają się w zaciekawieniu, a co sprawia, że widnieje w nich obojętność.
Uczyłem się go każdego dnia, powoli zbliżając się do niego i otwierając mu swe serce.

Nie spieszyłem się, gdyż sądziłem, że mamy czas.
Jakże głupi wtedy byłem.

Mogłem zrobić tak wiele.
Powiedzieć tak wiele.


Mój mały chłopiec był wyjątkowy.
Każda jego zaleta, każda jego wada, czyniła go nim, sprawiała że zakochiwałem się w nim coraz to mocniej, coraz to śmielej.
Nie chciałem go zmieniać.
Był idealny.
Jakby został stworzony wprost dla mnie.
Mój mały cud.

Ten chłopak jak nikt inny zasługiwał na miłość i poczucie bycia kochanym.
Nie sądziłem iż mógłbym być dla niego wystarczający.
Nigdy nie pokusiłbym się o takie stwierdzenie.
Jeonggukie, mój mały.... był dla mnie za dobry, o wiele za dobry.
Chciałem dać mu chociaż namiastkę tego na co zasługuje od życia.
Chciałem pokazać mu, że może być lepiej.
Że coś takiego jak miłość naprawdę istnieje.


Miłość.....


No właśnie...


Zakochiwałem się w tym chłopaku coraz bardziej z każdym nowym dniem.
Nawet jeśli brzmiało to tak nierealnie, to właśnie to czułem.
Może nie było to aż tak widoczne.
Może powinienem okazywać to lepiej.
Jednak nie chciałem się spieszyć. Wolałem dać mu czas, powoli oswajać go z sytuacją. Pokazywać mu się w każdej odsłonie i liczyć na to że mnie zaakceptuje i z czasem pokocha.
W duszy pragnąć tego mocniej niż czegokolwiek innego.

νύχτα  | Taekook |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz