like tiny lights,

71 17 51
                                    

*Tae*


Odłożyłem siekierę obok pieńka, odchylając się delikatnie do tyłu by zaczerpnąć powietrza.
Gdy moje ciało odpoczęło odrobinę od wcześniejszego wysiłku, przetarłem pot z czoła i zacząłem zbierać kawałki drewna.

Wszystko wróciło do dawnego życia, zapominając o wydarzeniach tej feralnej nocy.
Minęły dwa niezwykle długie dni, podczas których nie było czasu na żal i smutek.
Musieliśmy się pogodzić z obecnym stanem rzeczy i żyć dalej.

Jaki był sens w zamartwianiu się?
Jaki był sens w gdybaniu?

Nie wiem, ale obu z nich nie potrafiłem się pozbyć, gdy chociaż na chwilę pozostawałem bez pracy. Moje ręce musiały być zajęte, by myśli odpoczęły.
Nie potrafiłem zmrużyć oka, czy zmusić się do dłuższego odpoczynku.
Musiałem być produktywny.
Wmówić sam sobie, że wszystko jest w porządku.

Podczas gdy tak naprawdę wszystko legło w gruzach.

Ruszyłem w stronę naszego małego obozowiska, po drodze mijając wesoło ganiającego swoją kurę Hoseoka.
Podobno Yoongi zdążył w porę schować ją do któregoś z pustych koszy, będąc pewnym, że po nią wrócimy.
Nie mylił się wiele, a Hoseok był mu tak wdzięczny, że gdyby nie cała publika oraz odpychające go dłonie Mina, dosłownie wycałowałby chłopaka z tej całej radości przed wszystkimi.

O wilku mowa.

Yoongi zdawał się wynurzyć spośród zarośli niczym najprawdziwszy czarny charakter i szybkim krokiem zdawał się zmierzać w moją stronę.
Ze zdziwieniem patrzyłem jak odpycha mnie od siebie, a trzymane wcześniej drewno rani moje dłonie, wysuwając się z nich boleśnie.
Zatoczyłem się, niemal upadając na twardy grunt, jednak nie potrafiłem zrobić dosłownie niczego, zbyt zaskoczony atakiem.

W oczach Yoongiego było coś takiego...
Bardzo wiele razy widziałem w nich złość, obrzydzenie czy wręcz nienawiść.
W końcu kłóciliśmy się o wiele częściej niż rozmawialiśmy.
Jednak jeszcze nigdy nie widziałem w jego spojrzeniu czegoś takiego...
Nie potrafiłem nawet tego nazwać.

Yoongi wyglądał...

Wyglądał jakby naprawdę się załamał.

A wszystkiemu byłem winny właśnie ja.

-Ty cholerny dupku -wysyczał jakby na potwierdzenie moich słów, a szorstkie dłonie odepchnęły mnie mocno od siebie -Pierdolony egoista -pchnął mnie ponownie.

Nie wiem czy pozwoliłem mu mną pomiatać z powodu ciągłego odrętwienia, czy raczej dlatego, że o czymkolwiek by nie mówił, widziałem w tym swą winę.

-Powiedz coś sukinsynie -z każdym słowem odpychał mnie od siebie coraz mocniej, a moje nogi uporczywie starały się zachować równowagę i nie upaść pod własnym ciężarem -Rzuć jakimś ckliwym tekstem jak to masz w zwyczaju.

Chłopak niemal wrzeszczał.
W jego oczach widziałem czyste szaleństwo.
Yoongi naprawdę cierpiał.

Nie miałem jeszcze pojęcia co doprowadziło go do tego stanu, ale zanim poznałem jeszcze odpowiedź na to pytanie, już wiedziałem, że sprawcą wszystkiego jestem właśnie ja.

-No powiedz coś spierdoleńcu. Powiedz. Oczaruj mnie swoimi pustymi, pięknymi słowami. Powiedz coś! -ostatnie słowa wykrzyknął odpychając mnie od siebie tak mocno, że sam nie zdołałem zachować równowagi i opadłem ciężko na ziemię.

Jednak nawet wtedy nie odpuścił.

Pochylił się nade mną z obrzydzeniem w oczach i jeszcze większą furią.
Widziałem jak wciąż na nowo zaciska i otwiera swoją pięść.
Słyszałem jego głośny oddech, który mimo wszystko starał się unormować, jakby tak naprawdę nie chcąc zrobić mi krzywdy.

νύχτα  | Taekook |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz