and over this sky, the stars

78 18 40
                                    


*Tae*


Moje serce zdawało się zwolnić biegu, a czas wygrywać w takt drżących uderzeń serca.

Nic nie miało dla mnie znaczenia, gdy poderwałem się na nogi i lekko zataczając zacząłem wspinać się po wysokim drzewie, zmierzając w stronę chłopaka.
Krew szumiała mi w uszach, świat przed oczami zdawał się rozmazany, a ja nie byłem w pełni świadomy tego co się teraz dzieję.


Jedno uderzenie serca zajęło mi dostrzeżenie go.
Jedno uderzenie i znalazłem go na nowo.
Mojego chłopca, który z powrotem zasiał ziarenko nadziei w mojej pozbawionej sensu duszy.
Który nadał temu wszystkiemu sens.


Więc cokolwiek by się nie stało, mój chłopiec musiał żyć.
Musiał oddychać.
Musiał spojrzeć na mnie tymi pięknymi, świecącymi oczami.
Musiał usłyszeć wszystko to co miałem teraz w mojej głowie.
Musiał, po prostu musiał.

O mały włos, a upadłbym na ziemię, jednak nic teraz nie było ważne.
Nic prócz niego.


Drżałem gdy zbliżałem się do gałęzi na której leżał.
Bałem się tego co zobaczę, a zarazem byłem tak cholernie szczęśliwy.
Emocję przysłaniały mi pole widzenia, a ja sam ledwo mogłem zaczerpnąć oddech.

Zamykając oczy byłem jeszcze u podnóża drzewa, jednak gdy je otwarłem siedziałem na przeciw mojej miłości. Powoli odsłaniałem jego skrytą za pozostawionymi dla zamaskowania ciała gałęziami, twarz.


Twarz tak bladą, pustą i bez wyrazu.


Nie wiem co zmuszało mnie do patrzenia na niego w tym momencie.
Nie wiem co sprawiło, że nie odskoczyłem widząc jego lekko uchylone oczy z tak niemożliwie pustym wzrokiem.
Nie wiem co zmusiło mnie do zejścia na dół i patrzenia jak wiotkie ciało spoczywa teraz na ramionach Seokjina.
Nie wiem jakim cudem nie wydałem żadnej łzy, przez całą drogę jedynie trzymając zimną dłoń ukochanego.
Nie wiem czemu popędzany kroczyłem jeszcze wolniej, tak jakby wszystkie siły mnie opuszczały.
Nie wiem dlaczego zaczerpnięcie oddechu w tej chwili było dla mnie tak trudne.
Nie wiem, najzwyczajniej tego nie wiem.


Nie wiem jak jeden dzień mógł zmienić się tak drastycznie i nie wiem jak jedno spojrzenie mogło wystarczyć by roztrzaskać me serce na rzeszę maleńkich kawałków.

Wiotka ręka wysunęła się z mej dłoni, a moje palce jeszcze próbowały ją uchwycić.
Wszystko na marne.

Wszystko na marne.

WSZYSTKO NA MARNE.


Wszystko co robiliśmy.
Wszystko co robimy i wszystko to co zrobimy.
Nie zda się na nic.
Bo wszystko już jest puste.
Bez znaczenia.
Bez jakiegokolwiek sensu.

Wszystko jest niczym, a nic jest wszystkim.
Każda sekunda przemija, upadając w czarny zamęt niepamięci.
Każde wspomnienie zanika.
Każde słowa cichną.
Każda twarz umiera.


Wszystko poświęcone niczemu.
Nic poświęcone wszystkiemu.

Kroczenie do przodu by wzlecieć, przerywane przez ciągłe upadki.
Wznosimy się.
Upadamy.
Wznosimy się.
Upadamy.

Piekielny krąg życia, nieustannie zataczający koło i zbierający swe żniwo.



νύχτα  | Taekook |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz