IV

536 31 3
                                    

Można pomyśleć, że po podróży do swojego domu, Yoongiemu udało się wymyślić plan, jak mógłby zdobyć zaufanie różowo-włosowego.

   Otóż przeciwnie.

   Nieszczęśliwy nastolatek pałętał się przez kilka dni, rozkojarzony myślami o swoim aniołku, po szkolnych korytarzach. Kiedy po raz kolejny, znużony z powodu braku snu bo zamiast spać czy odrabiać lekcje (co i tak jest rzadkie) swój cenny czas na wolności spędzał na dalszych przemyśleniach, chłopak wpadł w ucznia, Hoseoka dopadła jego wieczna dociekliwość i mimo powstrzymywania się przez kilka dni od pytań, wiedząc jak bardzo jego przyjaciel ich nie lubi, zagadał do czarnowłosego.

- Yoongiiii.. - zaczął ostrożnie, zwracając uwagę gburowatego licealisty - Bo wiesz.. ostatnio zachowujesz się dziwnie. Aż za bardzo. Jesteś strasznie rozkojarzony i niemiły. - na co Min tylko mruknął w odpowiedzi, dalej zmierzając korytarzem w stronę szafek z racji tego, że lekcje dobiegły końca.

- Jest jakiś specjalny powód tego wszystkiego? - zakończył czerwonowłosy cichutko, obawiając się kolejnego wybuchu irytacji od drugiego, co ostatnio zdarzało się wyjątkowo często.

   Brunet wypuścił cicho powietrze z ust, przeciągając, jak najdłużej ile się da moment, w którym czeka go odpowiedź.

- Pamiętasz, jak byliśmy w tym klubie homo? - spytał, spoglądając na niego przez kilka sekund, po czym z powrotem zwrócił wzrok przed siebie.

- Jak mnie zostawiłeś po jakiś dwudziestu minutach, tłumacząc się olśnieniem i dalej nic mi nie raczyłeś wytłumaczyć? Oczywiście, że pamiętam. - dokończył sarkastycznie czerwonowłosy.

- No właśnie.. co do tego olśnienia.. - zatrzymał swoją wypowiedź przez jego niepodzielną uwagę, by otworzyć szafkę i odłożyć nie potrzebne książki. Zamykając szafkę zaczął ponownie - Pamiętasz tego chłopaka z pierwszej klasy, z różowymi włosami? - dopytał dla pewności nastolatek, na co w odpowiedzi otrzymał energiczne kiwnięcie głową.

- No to w sumie, jak byłem w tym barze to wygadałem się jakiemuś obcemu facetowi i- czarnowłosy nie miał szansy dokończyć przez swojego przyjaciela, który bardzo chciał wiedzieć, jak wyglądał owy nieznajomy.

- Ta ta był przystojny. Chociaż miał dosyć niecodzienną fryzurę.. dobra, do rzeczy. Jak tak mu wszystko opowiedziałem to on mi doradził, żebym dał temu chłopakowi jakiś powód do zaufania mi. Na początku wydawało się łatwe, ale tak jak zacząłem o tym myśleć, jak faktycznie się do niego zbliżyć, mam pustą głowę. Przez to chodzę taki roztrzepany. - dokończył, lekko targając kruczoczarne włosy.

   Po chwili ciszy, starszy został dosyć mocno uderzony w głowę. Odwracając się do źródła bólu jego głowy, zauważył minę dezaprobaty od młodszego przyjaciela.

- Aish głupi jesteś, wiesz? Było tak od razu powiedzieć. Co dwie głowy, to nie jedna pacanie. - wykpił przyjaciela, stukając palcem o skroń i gdyby wzrok mógł zabijać, to Hoseok by już nie żył bo aktualnie wzrok Yoongiego skierowany na czerwonowłosego był lodowaty, jak góra, o którą rozbił się Titanic.

Hoseok zauważając to, zarzucił rękę o mimo, że starszego to niższego przyjaciela. - No już już, nie marudź. Przynajmniej teraz mogę jakoś zaradzić. Chodź, już prawie nikogo nie ma w szkole. - faktycznie po szkole pałętało się tylko kilka osób.

   Dwóch licealistów wybrało się w drogę do jednego z ich domów, który po krótkiej namowie i dobrej argumentacji ze strony niższego, okazał się być domem Hoseoka.

Po wygodnym rozłożeniu się nastolatków na łóżku czerwonowłosego, zaczęli planować. Nie do końca można było to nazwać planowaniem, ale raczej ciszą i rozmyśleniami w dwóch roztrzepanych głowach, pomiędzy rozpoczętymi paczkami żelków oraz kilku energetyków i oczywiście w smrodzie marihuany. Bardzo możliwe było, że to właśnie ona odebrała im zdolność do wymyślenia jakkolwiek rozsądnego planu.

Minęło dobre trzydzieści minut grobowej ciszy, kiedy Hoseok oznajmił radosnym okrzykiem wynalezienie wprost idealnego, według niego, cóż... planu.

- Aha! Już wiem już wiem już wiem!

- Co wiesz? - spytał zdezorientowany czarnowłosy, patrząc na niego jak na idiotę, za którego często Jung był brany przez jego zbytnią energiczność.

- No jak to co, ośle? - licealista zaprzestał swój taniec zwycięstwa, który zwykle wykonywał po kolejnej dobrej ocenie z jakiegokolwiek przedmiotu, niedowierzając w czasami zbyt prosty rozum przyjaciela.

   Wykorzystując swoje lekcje z aktorstwa, na które zmusiła go rodzicielka jeszcze w podstawówce licząc, że urodziła gwiazdora, zaczął przedstawiać swój pomysł drugiemu. Gestykulując nazbyt rozpoczął wręcz pokazywać, co może uczynić, by zdobyć zaufanie swojej miłości.

- Okej okej.. więc zrobimy to tak... 

   Oczywiście Yoongi nie byłby sobą, gdyby od razu zrozumiał misterny plan Hoseoka.

- Czekaj czekaj.. nie czaje jednego.. mam nie być sobą? Przecież to głupie jest.

- Ale jak to? To jest wspaniały pomysł! No weź Yoongi zgódź się ładnie proszę proszę proszę! - czerwonowłosy dosyć mocno szarpnął ramieniem drugiego nastolatka.

- Ja nie umiem być miły noooo! - zajęczał czarnowłosy, strzepując dłoń młodszego, przy tym robiąc minę dziecka, któremu odmówiono cukierka. - Jak mam z dnia na dzień zmienić swoje zachowanie ot tak?

- To jest łatwiutkie jak pestka. - odpowiedział Hoseok, szybko dodając swoje wytłumaczenie. - Wystarczy praktykować często no zobacz, - odsunął się od nastolatka i wystawił w jego stronę dłoń.

- Hej, jestem Hobi. A ty? Jak masz na imię? - uśmiechając się, chłopak spojrzał się na swojego przyjaciela, który aktualnie mierzył go wzrokiem w stylu no chyba sobie ze mnie kpisz.

- Zluzuj majty trochę drewniaku i zagraj dalej. - na co starszy zwrócił swój wzrok na sufit i wykonał pare modlitw, pomimo faktu bycia ateistą. Zwrócił się do chłopaka z nadal wystawioną dłonią i uśmiechnął się sztucznie.

- Hej, jestem Yoongi.

   I tak się męczyli przez kilka następnych godzin, próbując wyszkolić ciemnowłosego w byciu uprzejmym w stronę innych. Czasami wychodziło im to nienajgorzej, lecz częściej Hoseok zaprzestawał biednemu chłopakowi i zaczynał od początku, z powodu niektórych odzywek niższego.

   Po trzeciej godzinie, jakże niezwykle ogromnej męczarni dla obydwóch nastolatków, Min stwierdził, że miłosierdzia stało się zadość i zebrał się do swojego domu. W drodze samochodem do domu może i drugoklasista ułożył sobie plan, z jakim pretekstem podejdzie do, wciąż z niewiadomym imieniem, aniołka, bądź jaką wymówkę może dać przyjacielowi, jeżeli jednak tego nie uczyni, lecz nadal nie był pewny skuteczności przyszłych działań w stosunku do różowo-włosowego licealisty.

•Serendipity• YMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz