XV

370 26 5
                                    

   Nadzieja Yoongiego, że młodszy zaczyna się do niego przekonywać, rozwiała się niczym domek ze słomy jednej z trzech świnek, zdmuchnięty przez złego wilka.
Jimin znowu go unikał.

Jak za pierwszym razem licealistę uspokajała świadomość stresu różowo-włosowego przez zaliczenia semestralne, tak teraz nie miał bladego pojęcia czemu nie potrafi znaleść swojego aniołka na szkolnych korytarzach. Oczywiście Min nie szukał go tylko na korytarzach. W przeciągu tych czterech dni zdążył przeczesać wszystkie, dostępne dla niego, pomieszczenia więcej niż kilka razy.

Brunet zaczynał mieć dość. Nie miał pojęcia co mógł zrobić, by zdobyć zaufanie młodszego, skoro ostatnim razem widział go tego pamiętnego dnia na długiej przerwie. Często łapał się na wracaniu myślami do tamtego dnia. Park wydawał się w końcu chociaż minimalnie otworzyć drzwi stalowej bramy do tego ogromnego i ciepłego serduszka, chowającego się za grubymi murami, by Yoongi mógł spostrzec młodszego czyhającego za nimi. Ale tak szybko jak Min ujrzał pierwszoklasistę, tak drzwi zamknęły się ponownie a starszy myślał, że zwariuje. Nie wiedział co robić.

Myśli o niższym zaprzątały jego głowę bez przerwy, nieważne co robił w danym momencie. Siedząc na lekcji tej przeklętej biologii czy leżąc w łóżku, starając się zasnąć. Wszelkie próby wypchnięcia ze swojej głowy chłopca o różowych włosach, kończyły się kolejną uwagą za brak uważania na, jakże ważnym dla nauczyciela, przedmiocie, czy nieprzespanej nocy, która zwiastowała za sobą bardziej niż zwykle markotnego nastolatka.

W pewnych momentach, zdarzało się, że starszy zwracał się o pomoc do tego jedynego słoneczka, lecz zazwyczaj kończyło się rozmową z Taehyungiem o tym, jak Jimin jest okropnie chory i musi zostać w domu. Przestał szukać na korytarzach. Przez dwa pierwsze dni może i wierzył, że faktycznie jego aniołek się rozchorował ale podejrzeń nabrał dopiero, kiedy drzwi do domu różowo-włosowego, nie ważne, o której porze zapukał Min, nie chciały się otworzyć. W końcu chciał tylko spytać jak się trzyma.

Yoongi powoli tracił kontakt ze światem. Czuł się pusto. Nie skupiał się na lekcjach, ledwo spał, a jego największym wysiłkiem było jeżdżenie do szkoły i z powrotem oraz jedzenie. Nawet Hoseok zaczął martwić się o stan przyjaciela, mimo że tak naprawdę wiedział, dlaczego oczko w głowie Mina tak się ukrywa. Jakimś cudnym sposobem namówił Taehyunga, by ten dał numer telefonu Parka. Zajęło mu to długo, ale czerwonowłosy był bardzo cierpliwy, a gdy w końcu wpisał rząd cyferek do swojej komórki od razu skontaktował się z Jiminem.

   Początkowo różowo-włosy był uparty niczym mały osiołek, lecz po niekończącym się natłoku wiadomości od starszego, zgodził się na rozmowę i wyjaśnienie całej sytuacji. Rzeczą jasną była obietnica czerwonowłosego, że Min nie ma się o tym dowiedzieć od przyjaciela.

Po wykańczającym emocjonalnie tygodniu zarazem dla Mina jak i Parka, pierwszoklasista wreszcie pojawił się w szkole. W końcu ile można udawać przed mamą przeziębienie? Tak właśnie Jimin stał przed szkołą wpatrując się tępo w główne drzwi wejściowe do budynku i rozmyślając co zrobiłby mu Hoseok, gdyby znowu się nie zjawił na zajęciach. Przez te kilka dni zdążył polubić pocieszającą aurę czerwonowłosego, która natychmiast poprawiała okropny humor młodszego. W długich rozmowach telefonicznych i wymianach wiadomościami starszy prawdopodobnie zdążył wyssać z różowo-włosowego nawet najszczególniejsze informacje o młodszym. Nie pomijając również sprawy jakże groźnego Min Yoongiego.

- Hejcia Chim - przywitał się radośnie czerwonowłosy drugoklasista, przerzucając rękę przez ramię niższego, który momentalnie się rozchmurzył i równie szczęśliwie przywitał nowego przyjaciela.

- Co masz teraz? - spytał się różowo-włosy, jednocześnie próbując nadążyć za Jungiem, który praktycznie w podskokach zmierzał w stronę szkoły.

•Serendipity• YMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz