To twoja miłość pozwala mi się odrodzić. Pomaga mi żyć i nie umrzeć. To ona dodaje mi skrzydeł każdego dnia, uczy chodzić, mówić prawdę. Twoja miłość pomaga mi być twardym i silnym w każdym momencie. Nawet teraz, gdy Ciebie nie ma obok mnie. To dzięki twojej miłości mogę walczyć, nawet gdy się poddałem.
Spierdoliłem sprawę, przyznaję się. Kolejny dzień siedzę w mieszkaniu ze szklanką whisky w ręku. Kolejny dzień, który jest bez Ciebie, a ja czuję, jak staje się wrakiem człowieka. Każdego dnia mam ochotę pierdolnąć sobie czymś twardym w głowę, za to co Ci zrobiłem. Jestem pieprzonym skurwielem bez serca, bo ona wyjechało razem z Tobą. Nie widzę sensu trwania w czymś, z czego nie jestem zadowolony. Z twoim wyjazdem, moje serce umarło. Stałem się bezdusznym człowiekiem. Mroziłem wzorkiem każdego, kto stanął mi na drodze. Gdybyś była obok, to pewnie dostałbym do Ciebie porządnie w twarz i wykrzyczałabyś mi prosto, żebym się ogarną i ruszył dupę, ale Ciebie nie ma. Nie uderzysz mnie w twarz i nie powiesz, żebym wziął się za siebie. Bo to wszystko jest moja winą. Popadam w szał i paranoje. Alkohol zdecydowanie nie jest dla mnie, bo po nim wszędzie Ciebie widzę. Nawet jesteś na pierdolonej ścianie w łazience, na drzwiach, w kuchni, w pieprzonej sypialni na naszym łóżku.
Kolejny raz zataczam się na bok. Nie daje rady bez Ciebie, a doskonale zdaje sobie sprawę z tego, kto tu jest winny. Ja. Gdybym był bardziej mądry zatrzymał bym Ciebie, a nie łamał Ci serce tylko po to, abyś była bezpieczna. Po co mi to było? Stoję nad przepaścią i jedyną osobą, która może mnie uratować jesteś Ty.
***
Budzi mnie walenie do drzwi. Głowa mi pęka i nie wiem co się dzieje. Ledwo co podnoszę się z łóżka, a już zataczam się na się na ziemie upadając wielkim hukiem. Słyszę kroki, ale nie jestem w stanie się podnieść. Moje skrzydła zostały odcięte wraz z Twoim wyjazdem.
- Boże, coś ty ze sobą zrobił? To jest dopiero drugi dzień, kiedy jej nie ma, a ty zaraz wpędzisz się do grobu. Tego chcesz? - słyszałem głos dziewczyn. Podniosłem się lekko spoglądając na nią. Sara. Pokręciłem głową i znów spojrzałem. I to nie było Sara a moja siostra.
- Daj mi spokój - machnąłem ręką siadając na kanapę.
- Mam dać Ci spokój i tylko patrzeć, kiedy znajdziesz się w grobie? Myślisz, że tego chciała by Sara? - ból jak przeszedł w klatce piersiowej był nie do zniesienia. Za każdym razem, gdy usłyszałem jej imię miałem ochotę beczeć jak małe dziecko.
- Zostaw mnie samego. Sary tu nie ma i to z mojej winy - warknąłem. Nagle jakby cały alkohol ze mnie wyparował. Wkurwiony podszedłem do komody wyciągając kolejną butelkę alkoholu, który został mi brutalnie wyciągnięty z ręki przez moją siostrę. Spojrzałem na nią wzrokiem pełnym złości. Dziewczyna podeszła do balkonu i wyrzuciła butelkę przez okno. Patrzałem na nią zaskoczony. Obserwowałem co robiła. Do worka na śmieci wrzuciła wszystkie butelki jakiegokolwiek alkoholu, który miałem w mieszkaniu. Opróżniła chyba wszystkie szafki i dokładnie sprawdziła całe mieszkanie. Worek pełen drogiego alkoholu wyrzuciła przez okno. Doskonale słyszałem rozbijające się szkło. Czemu jej nie zatrzymałem? Bo nie chce takiego siebie, ale inaczej nie potrafię bez Niej. To ona jest moją podporą, moimi skrzydłami, które straciłem przez samego siebie.
- Ubieraj się - spojrzałem na siostrę. Jej głos był rozkazujący i miałem ochotę się zaśmiać, ale od chwili nieobecności dziewczyny moje usta są w wiecznym smutku - Zbieraj się, nie zostaniesz tutaj sam, żebyś wpędził się do grobu. Jedziemy do Marcella - jak potulne dziecko zabrałem telefon i portfel i poszedłem za siostrą. Nieźle mi odbiło. Jes była na mnie nieźle wkurzona, ale czemu się dziwie. Właśnie wcale się jej nie dziwie. Stałem się wrakiem człowieka.
W domu Marcello znaleźliśmy się po dziesiąci minutach. Mężczyzna stał z założonymi rękami i groźnym wzrokiem kierowanym w moją osobę. Stanąłem przed nim.
- Jesteś wrakiem człowieka - wielkie dzięki przyjacielu.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem - odezwałam się po dłuższej chwili.
- Jesteś skurwielem - mimo, że doskonale o tym wiedziałem, słowa mnie zabolały.
- Daj spokój Marcello - za jego plecami stanęła Domenica - Wejdź do środka Natanielu - pokiwałem głową i wszedłem do środka nie patrząc na nikogo. Usiadłem na kanapie tonąc w moich myślach.
Nie tak miało być. Nie tak miało wyglądać moje życie.
Nic tak nie boli jak brak twojej obecności. Twoich ust, które potrafiły uciszyć mnie w każdym momencie. Twoich oczu, w których utonąłem. Twojego szeptu. Twojego dotyku, który dawał mi ukojenie i spokój. Swoją obecnością zmieniałaś mnie na lepsze. Brak Ciebie sprawia, że staje gorszy. Taki jakim nie chce być, ale sam zadałem sobie ten ból. Czy wybaczysz mi kiedyś, to co ci zrobiłem? Czy dasz mi szanse? Boję się każdego dnia bez Ciebie. Boję się, ponieważ przepaść staje się coraz głębsza. Boję się, ponieważ straciłem swoje skrzydła i nie mam, jak lecieć dalej. Boje się, ponieważ straciłem coś co było dla mnie najcenniejsze na świecie. Ciebie.
***
Witajcie w prologu drugiej części Nieznajomego.❤❤❤❤ I do zobaczenia wkrótce.

CZYTASZ
(Nie)Znajomy, który złamał moje serce
RomanceKontynuacja Nieznajomego... Sara po rozstaniu z mężczyzną, który był i nadal jest miłością jej życia nie potrafi się pozbierać. Jednak pewne rzeczy sprawiają, że dziewczyna musi stanąć na nogi i zawalczyć o szczęście... swojego nienarodzonego dzieck...