Trzymajcie mnie, bo coś mnie zaraz rozniesie. Czy tak bardzo trudno jest zapukać do drzwi, dać kwiaty i kurwa odejść? Wpadłem w szał, ponieważ Sara domyśli się, że to mój człowiek. Będzie wiedziała, że te kwiaty są ode mnie. Kurwa mać. Miało być inaczej. Tak to jest jak się powierza swoje sprawy w czyjeś ręce. Mam ochotę go zabić.
- Co ty tak szalejesz? - usłyszałam za sobą głos Domenici. Odwróciłem się i ujrzałem ją wraz z Marcellem. Spojrzałem na lekko już widoczny brzuch kobiety i jak na Boga przysięgam zobaczyłem Sarę. Z brzuchem. Wkurwiony usiadłem na kanapę.
- Co się dzieje? - zapytał Marcell siadając na przeciwko mnie.
- Nic takiego - odparłem -Co was do mnie niesie?
- Nie chcemy żebyś był sam - prychnąłem na ich słowa. Nie chcą, żebym był sam.
- Jakbyście nie zauważyli jestem sam i to z mojej winy - odparłem opierając się o kanapę.
- Nataniel wiem jak Ci ciężko, ale musisz się pozbierać. Albo walczysz, albo zapomnij o niej - spojrzałem na Domenice. Mam o niej zapomnieć? Choćby się kurwa waliło, ona nigdy nie wyjdzie z mojego serca. Kręciłem głową. Wstałam i podszedłem do okna.
- Nataniel każdy widzi, jak bardzo chcesz lecieć do Sary i błagać ja o wybaczenie. Dlaczego tego nie zrobisz? Co stoi Ci na przeszkodzie? - no właśnie co stoi mi na przeszkodzie, aby do niej lecieć? Przecież ja to kurwa powinienem zrobić w dniu, w którym odleciała.
- Nie mogę, póki nie pozbędę się Aleksandra Siergieja. Nie wiem, gdzie ten człowiek jest - odparłem.
- Znajdziemy go, ale i tak sądzę, że powinieneś lecieć do Sary, wytłumaczyć jej wszystko, powiedzieć prawdę i błagać ją o wybaczenie. Nie myślisz racjonalnie, gdy jej nie ma obok.
- Gdyby to było takie proste. Błagając ją o wybaczenie muszę mieć pewność, że człowiek, który za to odpowiada nie zagrozi już więcej jej życiu - usłyszałem westchnięcie mężczyzny.
- Jesteś gorzej uparty niż sądziłem - gdy miałem już odpowiedzieć usłyszałem dzwonek telefonu. Odwróciłem się w stronę moich gości. Ktoś dzwonił do Domenici. Dziewczyna wzięła telefon do ręki i spojrzała na mnie, a potem na swojego męża. Oboje spanikowani spojrzeli na mnie. Uniosłem brwi nie rozumiejąc ich spojrzenia. Marcell coś powiedział żonie na ucho, a ta pokiwała delikatnie głową i odebrała połączenia spoglądając na mnie. Kto do niej dzwoni? Nie wyszła z salonu.
- Halo? Witaj kochana, jak się czujesz? - to musi być jakaś dziewczyna, może jej przyjaciółka - Co się stało? Czekaj, chwila. Mów spokojnie nie płacz - Domenica spojrzała spanikowana na swojego męża kiwając do niego głową, o co tu do cholery chodzi? - Spokojnie, powiedz jeszcze kto dzwonił - usiadłem na kanapę, a dziewczyna szybko wstała i podeszła do okna, jakby nie chciała, abym usłyszał głosu dziewczyny, z którą rozmawia.
- O co chodzi? - zapytałem Marcella, ale ten nic się nie odezwał, tylko czekał, aż żona zakończy rozmowę. Nie patrzał na mnie
- Daj mi ją do telefonu - odezwał się Marcell podchodząc do żony i zabierając od niej telefon - Co się dzieje? Powiedz mi na spokojnie, kto dzwonił i czego chciał - mężczyzna niepewnie spojrzał na mnie po czym się odezwał - Tak jest obok- gwałtownie wstałem, czy ktoś mi powie o co tu do cholery chodzi? - Jak to? Kamery, widział cię? Kurwa, to na pewno on - spojrzał na mnie - Spokojnie, już nie płacz.
- Marcell - powiedziałem ostrzegawczym tonem.
- Tak, jesteś pewna? Dobrze dam Ci Domenice i powiem mu - mówił patrząc na mnie.Kobieta poszła do sypialni, a ja zostałem z Marcellem.

CZYTASZ
(Nie)Znajomy, który złamał moje serce
RomansaKontynuacja Nieznajomego... Sara po rozstaniu z mężczyzną, który był i nadal jest miłością jej życia nie potrafi się pozbierać. Jednak pewne rzeczy sprawiają, że dziewczyna musi stanąć na nogi i zawalczyć o szczęście... swojego nienarodzonego dzieck...