Rozdział 10 - Nataniel

8.7K 273 5
                                    

Ostatni raz spojrzałem na kobietę. Była smutna, przygnębiona i widziałem w jej oczach strach. Bała się o mnie, a mi to dawało nadzieję. Nadzieję na to, że mi wybaczy. Nie odwracając się za siebie wyszedłem z pokładu jachtu zastawiając tam swoją kobietę w ochronie ponad 20 moich ludzi. Każdy był dokładnie sprawdzony. Nie mogłem popełnić żadnego błędu. Wraz z Marcello i z moimi ludźmi udaliśmy się do głównej siedziby. Nowoczesna willa sprawiała wrażenie normalnego mieszkalnego domu. W nim jednak mieszkali moi ludzie, znajdował się cały sprzęt. Weszliśmy do środka przez potężne antywłamaniowe drzwi. Na środku salonu znajdował się stół, przy którym zmieści się około 20 osób, a za nim dużych rozmiarów biało-szary narożnik. Na przeciwko na ścianie wisiał 77 - calowy telewizor. Wszystko było utrzymane w szarości i bieli z dodatkiem drewna. Ściana, na której znajdował się telewizor była pokryta drewnianymi panelami.

- Słuchaj mamy problem - odwróciłem się do Marcella, który stał za mną i sprawdzał coś na telefonie.

- Co jest? - zapytałem.

- Telefon został wyłączony. Nie mamy jak się z nim połączyć i namierzyć. Nie wiemy gdzie on jest - wkurwiony szukałem swojego telefonu. Miałem zamiar zadzwonić do jednego z moich ludzi, którzy pilnowali dziewczyn.

- Odbierz do cholery - wkurwiony rzuciłem telefon o ścianę. Nie to nie mogło dziać się naprawdę. Do cholery jasnej.

- Nataniel uspokój się...

- Nie mów mi kurwa co mam robić, tam jest do cholery moja kobieta w ciąży z moim dzieckiem rozumiesz. Twoja żona tam jest - chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, że Domenica tam jest.

- Znaleźć mi Aleksandra Siergieja. Chuj mnie obchodzi jak to zrobicie. David przyszykuj drugi jacht - powiedziałem na granicy wytrzymałości.

- Nataniel jeśli on tam jest nie możemy tak o tego zrobić?

- Nie wkurwiaj mnie, dzisiaj nie będę miał litości dla nikogo. Jedno nieodpowiednie słowo, a każdemu wpakuje pierdoloną kulkę w łeb - warknąłem. Ściągnąłem marynarkę, bo nawet to zaczynało mnie drażnić. Dzisiaj nie byłem Natanielem. W tej chwili stałem się bezwzględnym mafiozą i zabije każdego, kto stanie mi na drodze, a już na pewno Siergieja. Wziąłem wazon, który stał nieopodal mnie i rzuciłem nim o ścianę.  Rozkruszył się na milion kawałków. Zabrałem drugi telefon i zadzwoniłem do Sary. Miała przecież przy sobie telefon. Nie odbierała. Brak jakiegokolwiek połączenia. Pierdolony chuj ogłuszył wszystkie telefony. 

- Ogłuszył wszystkie telefony - powiedziałem.

- Nie ma żadnego kontaktu - spojrzałem na przyjaciela - Czekaj, Domenica ma bransoletkę z nadajnikiem GPS.

- Nie mogłeś wcześniej mówić? - zapytałam z kpiną. Ten tylko na mnie spojrzał i wrócił z powrotem do ekranu laptopa, na którym wyświetliła się właśnie lokalizacja jachtu. Ten chuj popłynął o wiele dalej niż kazałem.

- Płyniemy - wydałem rozkaz. 

- Czekaj - zatrzymała mnie dłoń mężczyzny - Może obmyślmy plan co?

- Nie mam czasu na durne plany, każdy plan poszedł się jebać. I co? Teraz nasze kobiety i moje dziecko są w niebezpieczeństwie. Popłynę tam, nawet jeśli miałbym płynąc sam. Nie zatrzymasz mnie - powiedziałem stanowczo. W moich oczach była determinacja, która Marcello widział. Moi ludzie zapakowali sprzęt do samochodów. 

- Masz - podałem mężczyźnie kamizelkę kuloodporną - Dla bezpieczeństwa -pokiwał głową i obydwoje nałożyliśmy je pod koszulę, Z tyłu włożyłem pistolet do paska. Nałożyłem marynarkę i wyszedłem z pomieszczenia. Wsiadłem do samochodu, a chwilę po mnie zjawił się chłopak. Z całą obsadą pojechaliśmy do portu. Po niecałych 10 minutach byliśmy na miejscu. Stałem przed jachtem obserwując moich ludzi, jak pakują broń na pokład.

(Nie)Znajomy, który złamał moje serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz