Rozdział 23 - Nataniel

8.2K 248 15
                                    

Przyjechałem do rezydencji przyjaciela razem z ojcem i przyszłym teściem. Wszystko było już gotowe tak jak tego chciałem. Weszliśmy w trójkę do posiadłości i przeszliśmy do salonu, w którym siedział Marcello.

- Cześć - podałem rękę z przyjacielem - Gdzie wszyscy?

- Na górze. Szykują się - odpowiedział. Usiadłem obok niego, a ojcowie na przeciwko nas. Czekaliśmy i czekaliśmy, a mnie już nerwy brały. Chciałem już zobaczyć swoją kobietę. Chciałem nawet tam do niej iść, ale powstrzymał mnie ojciec. Na dół zeszła moja matka, Domenica i Giovanna.

- Gdzie Sara? - zapytałem.

- Spokojnie bracie, zaraz do Ciebie zejdzie - podszedłem do okna, co również uczynił Marcello.

- Wszystko gotowe? - spojrzałem na niego.

- Tak, odebrałem klucze i dokumenty. Wszystko jest gotowe. Mam nadzieję, że nie zabije mnie za ten pomysł - mężczyzna się zaśmiał.

- Zobaczymy, jak jej to powiesz i pokażesz, a teraz patrz - wskazał dłonią za moimi plecami. Odwróciłem się powoli w stronę schodów i ugięły mi się kolana. Dosłownie zaniemówiłem. Była piękna, najpiękniejsza. Wyglądało niesamowicie w tej sukni. Czerwień zdecydowanie był jej kolorem. Nie mogłem oderwać wzroku od swojej narzeczonej. Byłem pod wrażeniem i nie byłem w nią wpatrzony jak w obrazek. Szła trzymając się za ramię swojej mamy. Powolnym krokiem podszedłem do schodów. Gdy była już u szczytu schodów podałem jej rękę, którą ujęła. Pocałowałem wierzch dłoni i przyciągnąłem kobietę do swojego ciała. Przez cały czas utrzymywałem z nią kontakt wzrokowy.

- Wyglądasz niesamowicie pięknie. Brak mi słów - wyszeptałem wpijając się w jej miękkie i słodkie usta. To była kobieta stworzona dla mnie. Trzymałem cały mój świat w ramionach. Czas zatrzymał się w miejscu, a ja całowałem swoją narzeczoną. Nie zauważyliśmy, kiedy nasi rodzice opuścili posiadłość i został tylko Marcello wraz z Domenicą. Oderwałem się niechętnie od kobiety i spojrzałem na przyjaciel.

- Zobaczymy się na sali - puścił mi oczko i wraz z żoną opuścili nas. Spojrzałem ponownie na kobietę, która uśmiechała się do mnie.

- Mam coś dla Ciebie - powiedziałem. Podszedłem do stolika i zabrałem granatowe pudełko. Wróciłem do Sary i otworzyłem pudełko pokazując jej naszyjnik kolie z drobnymi kryształami

- Jest przepiękny - zachwycała się. Wyciągnąłem naszyjnik z pudełka i stanąłem za plecami kobiety. Odchyliłem lekko włosy i zapiąłem na jej szyi naszyjnik, po czym pocałowałem delikatnie jej kark - Dziękuję, jest naprawdę przepiękny - dotknęła dłonią naszyjnika - Tak samo jak i suknie. Nie przesadziłeś trochę?

- Ani trochę. W dzisiejszy wieczór będziesz najpiękniejszą kobietą na sali. Tak jak zawsze - powiedziałem podając jej ramię - Zbierajmy się moja piękna narzeczono. Wszyscy na nas czekają - ujęła ramię i wyprowadziłem ją z posiadłości. Na zewnątrz czekał już nas ostatni samochód. Pomogłem dziewczynie wejść do Suva w tej ogromnej sukni. Już po chwili kierowca odjechał w stronę sali, w której odbędzie się dzisiejszy bankiet.

- Jak wygląda sala w środku? - zapytałem kobiety w połowie drogi.

- Zobaczysz na miejscu - odpowiedziała standardową odpowiedz na to pytanie.

Po dziesięciu minutach zatrzymaliśmy się pod budynkiem. Było pełno ludzi oraz dziennikarzy, którzy już robili zdjęcia, a nawet nie wyszliśmy z samochodu. Całe szczęście szyby były przyciemnione. Spojrzałem na Sarę i widziałem w jej oczach przerażenie.

- Posłuchaj mnie teraz. Wyjdę pierwszy i podam Ci dłoń, abyś wysiadła. Może Cię oślepić blask fleszy, ale będę Cię trzymał mocno. Nie odpowiadaj na żadne pytanie, najlepiej schyl głowę i trzymaj się mnie. Później będzie czas na pytania. Rozumiesz? - pogładziłem jej policzek - Nie martw się, wypadniesz znakomicie. Gotowa? - pokiwała lekko głową.

(Nie)Znajomy, który złamał moje serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz