Wszystko wydawało się prostsze. Lepsze. Jaśniejsze. Dostaliśmy drugą szansę. Wygraliśmy walkę. Teraz idziemy walczyć dalej. O nas. Teraz nie ma tylko mnie i Nataniela. Jest jeszcze nasze dziecko. Nasze nienarodzone dziecko, które tylko potęguje naszą miłość, która z każdym dniem jest coraz silniejsza i nie pokonana. Bo taka właśnie powinna być. Niepokonana. Silna. Niezwykła. Prawdziwa.
Spojrzałam na mojego mężczyznę, który odkąd wybaczyłam mu jest innym człowiekiem. Gdy wszedł do domu Moniki widziałam, że jest coś nie tak. Nie sądziłam, że aż tak zmieni go ta cała sytuacja. Rozumiem go, dlaczego to zrobił. Chciał mnie tylko chronić. Chciał, abym była bezpieczna. Popełnił błąd, ale być może ten błąd nas uratował. Teraz Nataniel się śmiał, był pełny energii, miał ten błysk w oku, gdy na mnie spoglądał. Wrócił mężczyzna, w którym się zakochałam.
- Czym spowodowany jest ten uśmiech? - usiadł obok mnie na szpitalnym łóżku, gdy Marcello siłą wyprowadził śmiejącą się żonę z mojej sali.
- Cieszę się, że tu jesteś - odpowiedziałam.
- Zawsze będę. Saro popełniłem ogromny błąd, którego sobie nie wybaczę. Zraniłem Cię w tak okrutny sposób. Nic nie mam na swoje usprawiedliwienie, ale musisz wiedzieć jedno. Tamte słowa nie były prawdą. Czułem ból wypowiadając je, rozrywało mnie na milion kawałki. Chciałam pobiec za Tobą i powiedzieć, że to nieprawda, ale..., ale nie mogłem. Byłem sparaliżowany. Zrobiłem to by Cię chronić. Przy mnie groziło Ci ogromne niebezpieczeństwo. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś Ci się stało, gdyby wam się coś stało - swoją dłonią dotknął mojego brzucha - Nie wybaczyłbym sobie. Gdy nazwałaś mnie tchórzem, pierdolonym sukinsynem wiedziałem, że to był błąd, ale nie mogłem tego odwrócić. Wszystko było dla Twojego bezpieczeństwa. Tylko i wyłącznie ze względu na twoje bezpieczeństwo - przybliżył swoją twarz do mojej, dzieliło nas kilka milimetrów - Przepraszam, tak bardzo przepraszam - zauważyłam łzę na jego policzku, którą natychmiast starłam kciukiem - Mogłem was stracić. Kurwa mogłem stracić rodzinę - wstał gwałtownie podchodząc do ściany i opierając się o nią rękoma.
- Nataniel, jesteśmy tutaj. Jestem obok. Nic nam nie jest, a ty jesteś z nami. Nie stracisz nas. Chodź tu - wciągnęłam w jego stronę dłoń, ukradkiem spojrzał na nią i powoli do mnie podszedł łapiąc moją dłoń - Nigdy nie przestałam Cię kochać, nawet jak mnie zostawiłeś moje serce zostało przy Tobie. Nie jestem w stanie Cię zostawić. Wiedziałam, ze tamte słowa nie są prawdą. Nie wierzyłam w nie. Mimo, że mnie zraniły nie potrafiłam w nie uwierzyć. Nataniel teraz zaczynamy prawdziwą walkę. Każdego dnia będziemy walczyć o nas. O nasze życie. Pamiętasz co powiedziałeś kiedyś? Że będziesz walczył o nas, o naszą miłość i nasze życie. Więc walcz... - poczułam miękkie usta mężczyzny na swoich wargach. Całował zachłannie i namiętnie. Dokładnie tak jak za pierwszym razem. Ujął moją twarz w swoje dłonie i wyszeptał do moich ust.
- Kocham was - dwa słowa, które sprawiły niewyobrażalne szczęście.
- A my Ciebie - szepnęłam uśmiechając się, co również uczynił mężczyzna.
Do sali wszedł młody lekarz. Na oko był mniej więcej w wieku Nataniela. Spojrzałam na niego i wzrokiem skarciłam go, bo widziałam już jego wzrok i jak miał ochotę coś powiedzieć.
- Będę siedział cicho - wyszeptał w moją stronę zapewniając mnie, choć nie do końca w to wierzyłam.
- Jak się Pani czuje? - zapytał mnie sprawdzając coś na kartce.
- Wspaniale - odparłam.
- Wyniki są dobre, Pani organizm jest czysty, we krwi nie zostało nic z narkotyków. Z dzieckiem również wszystko w porządku. Nic nie zagraża ciąży - uśmiechnął się do mnie, a ja kątem oka spojrzałam na Nataniela, który piorunował lekarza swoim wzrokiem.
CZYTASZ
(Nie)Znajomy, który złamał moje serce
RomanceKontynuacja Nieznajomego... Sara po rozstaniu z mężczyzną, który był i nadal jest miłością jej życia nie potrafi się pozbierać. Jednak pewne rzeczy sprawiają, że dziewczyna musi stanąć na nogi i zawalczyć o szczęście... swojego nienarodzonego dzieck...