5"Miłe spotkanie,Marinette."

2.9K 202 99
                                    


- Myślałam,że nie żyjesz.  -  mruknęła będąc nadal od niego odwrócona. 

-  Takie zdanie też miałem o tobie.  -  powiedział,podchodząc do niej i kładząc swoją dłoń na jej ramieniu.

Poczuł,że jej ciało przeszedł dziwny dreszcz.

- Brakowało mi Cię. -  wyznała i uniosła głowę do góry,od razu  napotykając jego zielone tęczówki.

Czarny Kot zatopił się w jej fiolkowych oczach. Była jeszcze piękniejsza,niż kiedyś. Jej włosy sięgały jej do pasa a oczy zrobiły się trochę większe. Usta zostały lekko różowe,podpadajacy w kolor malin.

Jego serce zaczęło bić szybciej.

- Mi Ciebie też,Biedronsiu. -  uśmiechnął się i mocno przytulił jej drobne ciało.

Stali tak parę minut. W ciszy,która była bardzo przyjemna i uspokajająca.

- Byłeś ciągle tutaj. W Paryżu?  - zapytała,wysłobodzając się z jego uścisku. Blondyn popatrzył na jej twarz nieobecnym,rozmarzonym wzrokiem.

-  Tak. Byłem. - odpowiedział szybko,na co kobieta przytaknęła. - A Ty?

-  Również zostałam tutaj. Zupełnie sama.  - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła krzywo.

Z jego ust wydobyło się tylko ciche "o" i zaczął drapać się niezręcznie po karku.

-  Brakuje mi tamtego życia..  - wyznała,przełamując niezręczną ciszę,która powstała po między nimi.  - Durna polityka..

-  Tak. -  mruknął.

Zauważył,że nie umie już z nią rozmawiać tak jak kiedyś. Wahał się najprostszej czynności. Przecież,nie widział jej sporo czasu,tak jak ona jego. Może nadal byli przyjaciółmi,lecz nie takimi jak kiedyś.

Gdy między nimi powstała kolejna cisza,blondyn pozwolił sobie przelustrować jej zgrabne ciało.

Nie była już dziewczyną. Była prawdziwą kobietą. I nie mógł obyć się bez myśli,że każdy facet mógł już jej dotykać. Dotykać jej ciała.

Przeklnął się w myślach.

Nie mogł nawet tak o niej myśleć. Przez to jego porządnie rosło w siłę.

Zacisnął mocno szczękę i pozwolił sobie zabrać głos:

-  Może usiądziemy i porozmawiamy? Wtedy będzie o wiele lepiej. - zaproponował,pokazując swoją dłonią materac.

Dziewczyna posłała mu lekki uśmiech i zgodziła się.

Usiedli na wcześniej wspomniałym materacu.

Ale to i tak nie pomogło. Cisza dobijała już Biedronkę.

O czym mieli niby rozmawiać? O tym jak było kiedyś i pogrążyć się w większym smutku i rozczarowaniu?
Podziękuje.

-  Ciebie też nie pokoi ta cisza?  - zapytała niepewnie bawiąc się swoimi palcami. Zielonooki posłał jej zaskoczone spojrznie,bo nie spodziewał się takiego pytania,które padło z jej ust.

Przytaknął tylko.

-  To chyba nie ma sensu. - mruknęła i wstała z miękkiego materaca,patrząc na swojego partnera smutym wzrokiem.

On tylko obserwował jej poczynania.
Bo co miał zrobić?

-  Do zobaczenia,Czarny Kocie.  - powiedział nieco głośniej,trzymając jedną ręką klamkę od drzwi.

-  Do zobaczenia,Kropeczko. - odpowiedział jej z krzywym uśmiechem.

Przez to jak ją nazywał,na jej policzki wkradł  się lekki rumieniec. Odwzajemniła jego gest po czym po prostu wyszła z dawnego mieszkania Fu,zostawiając bohatera samego ze sobą.

-  Odkropkuj.   - rzekła,będąc nieco dalej od mieszkania w którym przed chwilą się znajdowała.

Jej strój zniknął a wzamian tego,pojawiła się czerowna kulka w czarne kropki. Tikki posłała jej krzepioący uśmiech.

- Jak się czujesz,Mari?  - zapytała,chowając się do torebki i patrząc jak kobieta nakłada na swoją głowę,czarny kaptur.

Westchnęła ciężko.

-  Czułam,że nie będzie tak jak kiedyś..  - wyznała i ruszyła chodnikiem przed siebie,kierując się do swojego domu.

Tikki nie zamieniała już z nią żadnego słowa,wiedziała bowiem,że jeśli będzie chciała tej rozmowy,po prostu ją o to poprosi.

A Marinette,ze spuszczoną głową maszerowała przez kamienice,pięknego Paryża.

W sumie było podobnie jak wcześniej,lecz populacja się zmniejszyła. To skłoniło wiele ludzi do przeprowadzki.

Były dwa powody.

Pierwszym było,chronić siebie i swoje dzieci i nie ważne,że miały czerwone kropki. Chcieli być z nimi bez względu na wszystko.

A drugim było,zostawienie dzieci,młodzieży,samej. Nie przejmowali się czy sobie poradzą czy nie. Po prostu je oserocali.

Takim dzieckiem była Marinette. I chodź ma już 21 lat,ciągle czuje ten ból i pustkę.

W jej oczach nagle zebrały się łzy. Wytarła je wierzchem dłoni i pociągneła nosem.

Została sama. Była też Alya,ale z nią będzie musiała jeszcze porozmawiać,bo to co się ostatnio wydarzyło. Nie może tego opisać.

Czuła,jakby ktoś wbił jej nóż w serce.

Chyba tak może to wytłumaczyć. 

- Ała! - krzyknęła nagle,czując,że  po raz kolejny zdeżyła się z jakąś osobą.

Poczuła,że ta osoba trzyma ją dosyć mocno za ramię.Uniosła swoje przestraszone spojrznie ku górze. 

Jej oczy napotkały szczery uśmiech i oczy,które znała tak dobrze.

Strach wyparował w jednej chwili,za to usłyszała ten sam głos,za którym nie raz tęskniła..

-  Miłe spotkanie,Marinette.

Eclipse|Miraculous✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz