14"Miłe okoliczności"

2K 139 69
                                    


Wbiegła do jej mieszkania jak torpeda. Zdyszana i cała upocona krążyła swoim wzrokiem po całym pokoju,mając nadzieję,że mulatka siedzi na sofie albo w jakimś kącie i jest cała i zdrowa.

Gdy nie było jej w salonie,Marinette wbiegła potem do kuchni. Jednak tam też jej nie było. Zauważyła też,że w kuchni znajduje się jej inhalator.

Przełknęła ślinę i pobiegła w ostatnie miejsce,które zostało w mieszkaniu Alyi. Łazienka.

Kobieta obawiała się najgorszego.

Złapała za szarą klamkę i nieczekając minuty dłużej,nacisneła ją i weszła do środka.

Jej obawy były słuszne.

- Alya..  - wydusiła tylko patrząc nieprzytomnym wzrokiem na ciało swojej przyjaciółki,które leżało na ziemi.

Marinette z nogami jak z waty,podeszła do mulatki i przed nią opadła na kolana,dając emocją upust.
Z jej gardła wydobył się krótki i bolesny krzyk a z oczu lał się wodospad łez.

- Tak bardzo Cię przepraszam. - mówiła przez łzy,jednocześnie zaciskając swoją dłoń na dłoni okularnicy lekko ją pocierając.

Tikki usiadła w tym czasie na umywalce i patrzyła smutym wzrokiem na zaistniałą sytuację.

- Gdzie jest Trixx. - powiedziała gorzko Marinette wstając na równe nogi i wycierając ze swojej twarzy łzy.

Tikki pokręciła głową.

- Jest pewnie gdzieś tutaj..

Kobieta nieodpowiedziała jej,tylko jeszcze raz pochyliła się do ciała swojej przyjaciółki i zerwała z jej szyji naszyjnik z kitą lisa. Z obrzydzeniem popatrzyła na to Miraculum i schowała je do sowjej torebki. Spojrzała również na Tikki,aby dać jej do zrozumienia,że również na się schować do różowej torebki.

Nadal w jej sercu czaiły się przeróżne emocje jak i myśli.

Zacisnęła usta w wąską linię i cicho zamknęła drzwi łazienki. Oparła się o nie i swoim wzrokiem zaczęła swoim wzrokiem szukać kwami,które powinno się ukrywać w tym pokoju.

I miała rację. Chociaż,nie wyglądało to jakby Trixx się przed nią chowała..

Odbiła się od brązowych drzwi i pewnym krokiem podeszła do stolika,na którym leżała lampa a obok niej siedziało skulone kwami.

- Trixx.. - zaczęła cicho,aby ją nie przestraszyć.

Jednak i tak kwami podskoczyło ze strachu. Swoimi wielkimi oczami popatrzyło w te niebieskie oczy,które w porównaniu do Trixx były przepełnione żalem i odrobiną radości..

- Przepraszam. - wyharczało kwami ponownie odwracając się do kobiety plecami,aby nie wybuchnąć płaczem. - Nic nie mogłam zrobić.. - dodała cichutko.

Marinette popatrzyła ze smutkiem na kwami. Nie mogła się na nią gniewać a zwłaszcza w tej sytuacji. Żadna z nich teraz potrzebowała wsparcia.

- Nie przepraszaj,Trixx. - odparła miło Marinette,delikatnie biorąc ją na ręce. - Obiecuję,że razem z Tikki i innymi kwami będziesz się dobrze bawić. A co do Alyi..tak musiało być.. - z trudem to powiedziała. - A teraz wskakuj do torebki. Wracamy do domu. - dodała z lekkim uśmiechem,aby bardziej zachęcić kwami do swojej racji.

Trixx nieśmiało odwzajemniła gest i schowała się do torebki w której była Tikki i czekała na nią aby poczęstować kwami swoim ciastkiem i kawałkiem sera od Montiego.

Kobieta westchnęła i przejechała wzrokiem ostatni raz pokój,wiedząc,że już nigdy tutaj nie wróci. Szybkim krokiem ruszyła do drzwi wyjściowych i zanim na dobre wyszła z mieszkania szeptem wypowiedziała parę słów,mając nadzieję gdzieś w środku,że Alya ją usłyszy:

- Kiedyś zobaczmy się ponownie,Al. Przyżekam,że wtedy osobiście Cię przeproszę. Za wszystko.

I wyszła z czterech ścian Alyi Cesaire,zostawiając w nim słowa,zapach i smutek.

●●●

Postanowiła znowu się wymknąc. Gdy kwami położyły się spać i zapadły w mocny sen,Marinette wybrała to za dobry moment i wyszła przez balkon.

Dzisiejszej nocy nie zakładała kaptura. Miała już go dość.

Tak samo jak życia.

Zostałaby sama,gdyby nie kwami oraz w pewnym stopniu Pan Monti,który był jej dobrym przyjacielem. Tak można to określić.

Gdy dotarła do swojego miejsca,którym okazał się park na jej usta wkradł się krzywy uśmiech. Podeszła do swojej ulubionej ławki i popatrzyła na nią swoimi oczami. Niechętnie na nią usiadła a gdy to zrobiła,przed jej oczami pojawił się obraz kiedy świat był normalny a ona jako nastolatka razem z Alyą,Nino i Adrienem siedzieli tutaj na tej ławce prawie codziennie po szkole i rozmawiali dosłownie o wszystkim.

A teraz tylko może sobie to przypomimać..

Alya odeszła,lecz pewnie Nino ją teraz rozpieszcza w niebie. Uśmiechnęła się o wspomnieniu o parze mulatów. Odchyliła głowę lekko do tyłu i zaczepiła swój wzrok na pięknych gwiazdach.

Czasami miała wrażenie,jak jeszcze była zakochana w Adrienie,że jego włosy podobnie błyszczą się do blasku gwiazd na niebie.

Nadal nie wiedziała co w nim ją tak zaintrygowało. Może uroda? Albo dobroć? Trudno było określić,bo zielonooki blondyn miał to wszystko.

A podobno nie da się być człowiekiem idealnym. Lecz jednak.

- Nowość widzieć Cię bez kaptura. - usłyszała obok siebie znany głos,jednak nieprzejeła się tym.

- Więc teraz masz zaszczyt podziwiać mnie bez niego. - prychnęła i się wyprostowała. Nawet nie zauważyła,że mężczyzna się jej przygląda. - Współczuję. - dodała równie pewnie jak wcześniej i odwróciła głowę w jego kierunku.

Mogła przyżec,że w tej ciemności,mogła dostrzec dziwny błysk w jego oczach,które przez oświetlenie lampy były doskonale oświetlone niż jego cała twarz,która nadal kryła się za czarnym kapturem.

- Jestem Marinette. Miło mi Cię poznać,Panie Zamaskowany. I zdaje mi się,że w milszych okolicznościach.

Eclipse|Miraculous✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz