- Oh. - mruknęła cicho,przypominając sobie przy tym swoją koleżankę z klasy. - Przykro mi i przepraszam,że zapytałam. - dodała ze skruchą,pijąc kolejnego łyka napoju.- Nic się nie stało.. - uśmiechnął się krzywo i przysunął swoje krzesło,bliżej niej. - Naprawdę.
Położył jej rękę na ramieniu,zwracając przy tym jej całą uwagę. Jej ciało przeszyło dziwne zimno i cała pewność siebie w momencie wyparowała.
Pomrugała parę razy oczami,aby upewnić się,że chłopak robi dokładnie co widzi. I nim się obejrzała,jego twarz nachylała się ku jej. Oczy miał ciągle otwarte,tak jakby pilnował aby mu nie uciekła.
Nie zważał nawet,że w jej fiolkowych oczach czai się strach.
I gdy dzieliły ich milimetry,do pomieszczenia wparował Leni.
Luka odsunął się od granastowłosej niechętnie,wydając z siebie jęk niezadowolenia. Marinette za to odetchnęła w duchu,posyłając mężczyźnie lekki uśmiech.
- Sory przyjacielu,ale muszę was wyprosić. - powiedział przepraszająco. - Muszę tutaj trochę ogarnąć,bo,sam przecież wiesz. - dodał,patrząc na Luke znacząco.
Niebiesooki mężczyzna kiwnął tylko głową i wstał z czarnego krzesła. Marinette uczyniła to samo,kierując się za nim w stronę drzwi. Pomachała jeszcze przed wyjściem,dłonią w stronę Leniego w geście pożegnania. Z szerokim uśmiechem na ustach odwzajemnił jej przyjacielski gest.
- Przepraszam,że tak wyszło. - rzekł Luka,gdy znaleźli się na zewnątrz i patrząc na nią z góry. - Ale i tak,mam nadzieję,że dobre się bawiłaś.
- Tak. - posłała mu lekki uśmiech i założyła swój kaptur na głowę,następnie wstając na przeciwko niego. - Bawiłam się naprawdę dobrze. Dziękuję. - dodała. - Muszę wracać. Do zobaczenia,Luka.
Odwróciła się na pięcie i pewnym krokiem ruszyła w stronę upragionego domu.
Luka odprowadził ją wzrokiem po czym również ruszył w swoją stronę.
- Do zobaczenia,już wkrótce . - szepnął do siebie,obserwując ją kątem oka.
☯️
- Oj,Marinette. Twoje problemy sercowe znowu wracają. - powiedziała Tikki,jedząc ser ze sklepu Montiego.
Marinette westchnęła ciężko,wstając z obrotowego krzesła,na którym przed chwilą siedziała i bazgrząc coś w swoim szkicowniku.
- Luka nie jest moim problem sercowym. - mruknęła przewracając oczami i idąc w stronę swojego łóżka.
Opadła na nie plecami i obojętny wzrok wbiła w sufit.
- Mam ich wystarczająco dużo,Tikki. - szepnęła do siebie,podnosząc do swoją lewą dłoń do góry,aby przyjrzeć się zielonej kropce,która była na jej wierzchni.
- Marinette. - kwami podleciało do niej i usiadła obok niej na poduszce. - Może powinnaś porozmawiać z Alyą? Myślę,że za dużo nad tym myślisz.
Granastowłosa pokręciła głową.
- Nie wiem. Ja już nie wiem,Tikki. - rzekła,chowając głowę w poduszce i pozostając w tej pozycji kilka minut. - Może porozmawiam z nią jutro. Jak będziemy wracać od Montiego,to do niej wpadniemy. - Tikki z uśmiechem na ustach,zgodziła się i zamknęła swoje niebieskie oczy.
Położyła się spać.
Marinette widząc ją w takim stanie,uśmiechnęła się do siebie czule.
Nie chciało się jej jeszcze spać. Ponownie wbiła wzrok w sufit i oddała się swoim myślą.
W sumie mogła by odnowić kontakt z Luką,lecz na jej drodze stała zołzowata blondynka,która mogła ją zniszczyć jednym pstryknięciem palca.
Musi o nią trochę wypytać,gdy ponownie spotka się z przystojnym gitarzystą. Bo w końcu jej to obiecał.
Bo to chyba była obietnica. Prawda?
Westchnęła cicho,aby nie obudzić swojej kwami i patrząc na nią fiolkowami oczami powoli zeszła z łóżka i najciszej jak mogła wdrapała się na drabinkę,która prowadziła na jej balkon.
Gdy znalazła się już na świeżym powietrzu,zarzuciła na siebie,jej ulubiony płaszcz,który wzięła po drodzę,gdy wdrapywała się na drabince.
Podeszła do szarej doniczki,która stała w rogu barierki i odsunęła ją trochę,wyciągając z pod niej jednego papierosa razem z zapalniczką.
Nie paliła przy swojej kwami. Gdyby się dowiedziała,odrazu kazałaby jej to rzucić,a nie chciała by się z nią kłócić o takie coś.
Schowała rzeczy do kieszeni spodni i przeskakując barierkę,wylądowała na paryskim chodniku.
Nic sobie nie zrobiła. Bo przez ostatnie lata,bardzo dużo trenowała i ćwiczyła. Dzięki temu,pozbywała z siebie brudnych myśli o rodzicach,którzy ją zostawili.
Szybkim krokiem ruszyła do parku w którym często przesiadywała w mroku. Gdy już do niego dotarła,usiadła na pobliskiej ławce i założyła nogę na nogę,odpalając przy tym wcześniej zabranego papierosa.
Zaciągnęła się i wypuściła dym z buzi,odchylając lekko głowę do tyłu i przymykając lekko powieki.
- Coś czułem,że znowu się spotkamy. - usłyszała nagle głos,gdy pochodził z naprzeciwka.
- Kurwa,daj mi spokój gościu. - mruknęła,zaciągając się ponownie,przeklinając meżczyznę od najgorszych w myślach.
Blondyn zaśmiał się pod nosem i założył ręce na piersi.
- Chciałbym Cię poznać.