11"Odmawianie"

2.2K 150 80
                                    


- Dotrzymałem słowa,Marinette! - powiedział Monti,wychodzą z zaplecza z torbą,w której znajdowało się jej zamówienie.

- Dziękuję Ci. - uśmiechnęła się do niego i schowała ser do torebki.

Kiwnęła jeszcze głową do staruszka,w geście pożegnania. Pewnym krokiem podeszła do drzwi wyjściowych i chwyciła za klamkę.

Gdy znalazła się na zewnątrz,zamknęła swoje powieki i nosem wciągnęła świeże powietrze.

Dzień zapowiadał się dobrze. Poczuła to,przez słyszalny śpiew ptaków,które latały niedaleko niej samej.

- Marinette. - Tikki wychyliła się lekko z różowej torebki,zwracając uwagę swojej przyjaciółki. - Wracamy?

- Tak. - powiedziała i posłała jej lekki uśmiech,zawieszając na niej swój wzrok.

Gdy tylko patrzyła na swoją kwami,wszystkie wspomnienia z tamtych lat momentalie wracały.

Lata,które spędziła ramię w ramię ze swoim partnerem,z którym nie umie teraz normalnie rozmawiać.

A wcześniej rozumieli się bez żadnych zbędnych słów.

- Miło Cię znowu zobaczyć. - usłyszała obok siebie męski głos.

Marinette gwałtownie odwróciła głowę w stronę osoby,która obok niej stała. I tą osobą,okazał się nikt inny jak przystojny Luka Couffaine.

- O,Luka. - powiedziała,drapiąc się po karku. - Cześć,jak tam?

- W sumie,jest dobrze. - odpowiedział jej z lekkim uśmiechem na twarzy,który nie znikał od momentu w którym ją zobaczył. - I dobrze,że Cię spotkałem. Chciabym Ci coś zaproponować.

Cheng pomrugała parę razy oczami.

- T-tak? - wyjąkała.

- Może wpadłabyś do mnie? Wiesz,chciałbym z Tobą trochę pobyć i porozmawiać bo szczerze,nie mam z kim rozmawiać. - rzekł,patrząc z nadzieją w jej oczy.

- Oczywiście. - powiedziała,relaksując się. Nie mogła mu odmówić.

- Świetnie! - ucieszył się. - Masz czas teraz?

Marinette kiwnęła głową.

Luka uśmiechnął się jeszcze szerzej i poprosił,aby szła za nim,bo jego dom znajduje się parę kroków stąd.

Szli w przyjemnej ciszy,którą żaden z nich nie chciał za wszelką cenę przerywać. Marinette z uśmiechem na ustach,obserwowała wokoło wszystko,co znajdowało się obok niej. Luka w tym samym czasie,przyglądał się jej kątem oka i z wielką obawą,że może to zauważyć. Jego serce biło jak 100 galopujących koni.

- To tutaj. - powiedział,stając przed dobrze znanej Marinette,łodzi.

- Nadal tutaj mieszkasz? - zapytała,podnosząc głowę lekko do góry,aby ujrzeć jego twarz.

Couffaine kiwnął głową i gestem ręki,zaprosił ją do środka.

- Mieszkanie samemu tutaj,jest gorsze niż siedzenie w więzieniu. - wyznał Luka,siadając obok niebieskookiej,która zajęła miejsce na niebieskiej sofie.

- Wiem co czujesz. - mruknęła,patrząc w na niego smutno. - Ale trzeba żyć dalej..

- Tak.. - przytaknął. - Może napijesz się czegoś? - dodał szybko,powodując,że dziwna i zarazem smutna atmosfera zniknęła. - Proponuję coś mocniejszego. Nalegam.

Marinette westchnęła ciężko. Spojrzała w jego niebieskie oczy jak niebo,które blagały ją na kolanach,aby się zgodziła.

Nie mogła odmówić. To było jej słabą cechą,której nigdy nie potrafiła się odłuczyć.

- No dobrze. - powiedziała a Luka,w momencie poleciał do innego pokoju. - Tylko troszkę! - dodała głośniej.

Nie otrzymała odpowiedzi. 

Ponownie westchnęła i rozsiadła się na miękkiej sofie.

Odruchowo odchyliła głowę,lekko w prawo. Jej wzrok utkwił na średnim zdjęciu,w czarnej ramce,które ukazywało rodzinę Couffaine.

Samego Lukę,który stał uśmiechnięty obok Juleki,swojej siostry a po środku tej dwójki stała ich matka. Anarka Couffaine.

Wszyscy byli uśmiechnięci. Można powiedzieć,że byli szczęśliwą rodziną. Nawet bez ojca,który nie uczestniczył w ich życiu.

- Jestem. - głos przyjaciela,przywrócił ją do rzeczywistości. - Proszę.

Luka podał jej sporą szklankę,która była przepełniona ładnie wyglądającym trunkiem. Na jej oko było to wino. Bardzo mocne,ponieważ  dało się to określić po zapachu. Marinette jednak nie zapytała o to,cicho podziękowała i czekała aż gitarzysta usiądzie spowrotem obok niej.

- A więc zdrowie.  - Luka podniósł swoją szkankę do góry i spojrzał na dziewczynę.

Marinette zawtórowała mu i również ją podniosła.

- Za nasze zdrowie. - powiedziała i stuknęła jego szklankę,tak,że było słychać jak się o siebie otarły.

Potem obydwoje wzięli po potężnym łyku,powodując,że alkohol rozgrzał ich niemal odrazu ich ciała.

Eclipse|Miraculous✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz