BTS

3K 67 37
                                    

[ Kim Seokjin x Kim Namjoon ]

Kim Seokjin  —  znany restaurator, dwudziestoośmioletni kucharz prowadzący swój własny program kulinarny

Kim Namjoon  —  dwudziestosześcioletni bloger, fashionista i projektant tworzący własną markę odzieżową

Gatunek: sama nie wiem, fluff chyba, ale taki bardziej hard

Z dedykacją dla Mikajuella
Bez powodu, a wiem, że kochasz ten ship ^^

____________________________

—  Dzień dobry! I przepraszam, bardzo przepraszam za spóźnienie...  —  zawołał Namjoon, wbiegając do pomieszczenia, gdzie zwykłem realizować swój własny program, w którym bloger miał dziś gościnnie wystąpić.
Zaprosiłem go... No, dobra, zaprosił go mój menadżer  —  Jung Hoseok  —  twierdząc, że Kim Namjoon, jako osoba, o której w ostatnim czasie było w mediach bardzo głośno, sprawi, iż mój program stanie się bardziej popularny... Chociaż nie sądzę, by było to potrzebne. W zeszłym miesiącu moje kulinarne show pobiło wszelkie rekordy oglądalności.
Przyjrzałem się chłopakowi.

Jego outfit był

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jego outfit był... osobliwy. Ale czego mogłem się spodziewać po osobie, która na co dzień zajmuje się modą? Ważne, by miał jakieś, chociaż minimalne, pojęcie o gotowaniu.

Makijażystki przejęły Namjoona, nie dając mi szansy, bym mógł się z nim przywitać. Ugh, nieważne... Szybciej zaczniemy, szybciej skończymy.
Ustawiłem się za blatem, patrząc w kamery. Upewniłem się, że wszystkie potrzebne produkty mam pod ręką, nie zamierzałem niepotrzebnie powtarzać ujęć.
Niedługo potem dołączył do mnie Namjoon. Spojrzeliśmy na siebie. Nie byłem pewien, ale wyglądał na zestresowanego.

—  Może zdejmij tą... kurtkę?  —  zaproponowałem.  —  Będzie ci gorąco, gdy zaczniemy gotować.

—  Nie mogę.  —  Pokręcił głową.  —  To mój najnowszy outfit, nie mogę pozwolić, by był niekompletny.

Nie wiedziałem, jak mam to skomentować. Dlatego postanowiłem przemilczeć kwestię jego stroju. Jeśli chce ociekać potem, proszę bardzo. Wręczyłem mu fartuch  —  jasnoróżowy, z logo mojej restauracji, którą otworzyłem kilka dobrych lat temu.

—  Ten róż niezbyt mi pasuje  —  mruknął, przykładając materiał do ciała.  —  Nie masz takiej szmatki, tylko w innym kolorze?

—  Mam. Ciemnoróżowy. Może być?  —  Uśmiechnąłem się sztucznie.

—  To ciągle ten sam kolor.  —  Przewrócił oczami.  —  A jaki odcień? Fuksja? Malinowy? Burgundowy?

—  Dokładnie taki, jaki zaraz przybierze twoja śliczna buźka, gdy kopnę cię w jaja  —  warknąłem.  —  Nie wybrzydzaj, człowieku, tylko zakładaj ten fartuch.

ꪮꪀꫀડꫝꪮ𝕥ꪗ ( 𝕜ρꪮρ )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz