A.C.E

991 31 5
                                    

[ Kim Sehyoon x Kim Byeongkwan ]

Kim Byeongkwan  —  posiadająca dwie osobowości szesnastoletnia buba

Kim Sehyoon  —  dorabiający sobie jako niania dwudziestotrzyletni student

Gatunek: fluff

________________________

Zapukał do drzwi.
Otworzyła je przed nim kobieta, z którą rozmawiał wczoraj, gdy przyszedł na spotkanie w sprawie pracy. Pani Kim uśmiechnęła się, gotowa do wyjścia.

—  Zapraszam, zapraszam. Byeongkwanie jest na piętrze, w swoim pokoju. Ja wrócę za jakieś trzy-cztery godziny. Gdyby coś się działo, proszę dzwonić.

—  Dobrze, ale...  —  Trzasnęły drzwi, kobieta wyszła, zostawiając blondyna samemu sobie. Chciał zadać kilka krótkich pytań, zwłaszcza, że nie miał okazji poznać wspomnianego wcześniej Byeongkwana.

Cóż, ruszył po schodach na piętro, by odnaleźć dzieciaka, dla którego będzie robić za opiekunkę.
Drzwi otwarły się, z łazienki wyszedł nastolatek, na którego widok Sehyoon zatrzymał się.

—  Um... cześć. Szukam Byeongkwana. Ty jesteś jego bratem?  —  zagadnął dwudziestotrzylatek, przyglądając się chłopakowi.

—  Nie, proszę pana  —  odpowiedział cicho, mocno zawstydzony. Opuszczał i unosił wzrok, mnąc w palcach materiał obszernej koszulki.  —  Ja mam na imię Byeongkwan...  —  dodał, nadal stojąc przy drzwiach i stąpając w miejscu jak dziecko.

—  Żartujesz sobie? Gdzie jest Byeongkwan?  —  Starszy Kim uznał słowa młodszego za nieśmieszny i wyjątkowo głupi żart.  —  Gdzie on jest? Mam się nim zaopiekować  —  dodał, może trochę zbyt ostro, bo w oczach Kwana pojawiły się łzy.

O co tu chodzi  —  pomyślał Sehyoon, cały czas wpatrując się w fioletowowłosego.
Opuścił głowę, przyciskając piąstki do mocno zaciśniętych oczu, z których zaczęły wypływać drobne łezki. Pociągnął nosem, zaczynając cicho płakać, co dla studenta było czymś... całkowicie niewyobrażalnym.

—  Jeny, nie chciałem, przepraszam...  —  powiedział cicho, zbliżając się do nastolatka.  —  Nie płacz  —  poprosił, przystanąłszy tuż obok.

Byeongkwan uniósł głowę, ukazując zaczerwionioną, zapłakaną twarzyczkę. Nie zareagował, gdy Sehyoon bardzo delikatnie otarł łzy z jego policzków. Tylko patrzył na studenta, od czasu do czasu pociągając noskiem.

—  Więc... to naprawdę ty jesteś Byeongkwan i to tobą mam się opiekować?  —  zapytał Sehyoon, bardzo powoli i łagodnie.

Kwan pokiwał głową, po czym wtulił się w chłopaka, zapominając o strachu oraz wstydzie. Cieszył się, że w końcu ma towarzystwo.

°•°•°

Obchodził się z Byeongkwanem jak z dzieckiem. Nie miał wyjścia, właśnie tak zachowywał się szesnastolatek  —  jak dziecko. Co dla Sehyoona stanowiło nie lada zagadkę. I mocno krępowało.
Kiedy Kwannie oglądał bajkę, student dyskretnie rozejrzał się po mieszkaniu. Czuł się jak w jakiejś ukrytej kamerze, mimo to żadnych kamer nie znalazł.

Kiedy właścicielka wróciła, nie miał okazji, by zapytać, dlaczego Byeongkwan zachowuje się jak sześciolatek. A raczej nie miał odwagi, by to zrobić.
Opiekował się chłopcem pięć dni w ciągu tygodnia. Dlatego szybko zdążył się przyzwyczaić do dziwnych zachowań nastolatka. Nie spodziewał się tego, co wkrótce nastąpiło.

ꪮꪀꫀડꫝꪮ𝕥ꪗ ( 𝕜ρꪮρ )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz