[ Choi San x Jung Wooyoung ]
• Choi San — wooseksualny "braciszek" Wooyounga ( ojciec Sana związał się z matką Woo ); co noc tłumi jęki w poduszce, myśląc przy tym o śpiącym za ścianą chłopaku
• Jung Wooyoung — traktuje Sana jak najlepszego przyjaciela, swoją bratnią duszę; heteroseksualny, przynajmniej tak twierdzi, co szybko zmieni się za sprawą Sana
Gatunek: smut
___________________________
— Sani?
Uchyliłem drzwi, zaglądając do pokoju chłopaka. Siedział na łóżku, od pasa w dół okryty materiałem koca.
— Mogę? — zapytałem, nie chcąc przeszkadzać "braciszkowi". Niestety, coś, o czym zamierzałem porozmawiać z Sanem, nie mogło poczekać do jutra.
— Wejdź — powiedział, poprawiając materiał koca na swym seksownym ciele. Zazdrościłem mu tego, jak wygląda. Jednocześnie podziwiałem osobę chłopaka, pragnąc stać się właśnie taki — seksowny, odważny, pewny siebie.
Wszedłem do środka, po czym usiadłem na krawędzi łóżka. Sięgnąłem po poduszkę, zaczynając machać nią sobie przez twarzą, by choć trochę się ochłodzić. Uwielbiałem lato, słońce, trzydziestostopniowe upały. Jednak parne i duszne wieczory, jak i noce, kiedy nie potrafiłem zasnąć, wkurwiały jak nic innego.
Pięć minut temu wyszedłem spod prysznica. Porzuciłem piżamę — koszulkę oraz luźne spodenki — na rzecz bokserek, które i tak z siebie zdejmę, gdy tylko położę się do łóżka.
Odrzuciłem poduszkę, przeczesując palcami wilgotne kosmyki włosów.— Martwisz się czymś — stwierdził San.
Faktycznie. Sześć miesięcy wystarczyło, by Choi poznał mnie na tyle, by wiedzieć, kiedy jest mi smutno, przykro, bądź kurewsko źle.
Pokiwałem głową, skubiąc materiał koca.— Co jest? — zapytał, mierząc mnie wzrokiem, w którym przeważała troska.
Westchnąłem, zaczynając błądzić wzrokiem po pomieszczeniu. Patrzyłem wszędzie, byle nie na chłopaka, ponieważ to, co zamierzałem mu wyjawić, było dla mnie mocno krępujące.
— Śmiało. Nie każ mi się domyślać.
— Sani. — Odważyłem się spojrzeć mu w twarz. — Ja niedługo... To znaczy umówiłem się na randkę z pewną dziewczyną. Znasz ją. Kim Yanghee.
— To chyba nie jest powód do zmartwień...
— Masz rację, ale... ona jest starsza, więc... zapewne bardziej doświadczona. A ja... ja się jeszcze nawet nie całowałem... Nie potrafię. To znaczy nie wiem, czy potrafię. Skąd mam wiedzieć? San... — Popatrzyłem na chłopaka ogromnie zażenowany. — Jak to się robi?
— Nie wiem, czy dobrze rozumiem... Mam cię nauczyć?
— Coś w tym stylu. — Ochoczo pokiwałem głową. — Mógłbyś mi wytłumaczyć, a może nawet pokazać... — Oblałem się rumieńcem. — Jesteś gejem, więc... to dla ciebie żaden problem pocałować drugiego chłopaka. Zwłaszcza, że znamy się już dosyć długo i pewnie wkrótce staniemy się dla siebie prawdziwą rodziną.
San zaniemówił. Nic dziwnego. Nie spodziewał się, że poproszę go o lekcję całowania. Wahałem się długo, spierałem sam ze sobą, czy ostatecznie zwrócić się o pomoc do "braciszka" . Miałem nadzieję, że zrozumie, że wyratuje z opresji, jednak teraz, patrząc na jego zszokowany wyraz twarzy, wstałem, by uciec do swojego pokoju.
CZYTASZ
ꪮꪀꫀડꫝꪮ𝕥ꪗ ( 𝕜ρꪮρ )
Fanfic𝚉𝙱𝙸Ó𝚁 𝚃𝙴𝙶𝙾, 𝙲𝙾 𝚂𝙸𝙴𝙳𝚉𝙸 𝚆 𝙼𝙾𝙹𝙴𝙹 𝙶Ł𝙾𝚆𝙸𝙴 𝙾𝙽𝙴𝚂𝙷𝙾𝚃𝚈, 𝙾𝙽𝙴𝚂𝙷𝙾𝚃𝚈, 𝙾𝙽𝙴𝚂𝙷𝙾𝚃𝚈 𝙵𝙰𝙱𝚄Ł𝚈 𝚃𝚁𝙰𝙺𝚃𝙾𝚆𝙰𝙽𝙴 𝙸 𝙿𝙸𝚂𝙰𝙽𝙴 𝚉 𝙿𝚁𝚉𝚈𝙼𝚁𝚄Ż𝙴𝙽𝙸𝙴𝙼 𝙾𝙺𝙰