22

8.6K 205 0
                                    

-Żonę?
Will stał pomiędzy nami i patrzył raz na mnie raz na Nathan. Dookoła było słychać brzęczenie komarów. Wszystko stanęło.
-Żartujesz sobie ze mnie? Pojebany jesteś?-Will wyżucał rękami we wszystkie strony. - Ona nie ma męża.
Brew Nathana powedrowała do góry.
-Spytaj ją! Wiesz jak ma wogóle na nazwisko?
Nathan bez niczego mógł wygrać z Willem. Wykonałby jeden cios i po krzyku.
-Wił-zaczęłam.
-Zamknij się szmato!
William patrzył na mnie wzrokiem pełnym nienawiści.
-Coś ty kurwa do niej powiedział??!
Krzyk Nata rozbrzmiał dookoła, niebezpiecznie zbliżył się do Willa zza siebie usłyszałam głośny wdech.
-Nathanie on nie chciał tego powiedzieć. William się zapomniał nie mówił o twojej żonie. - Spojrzał na mnie-Witam Panią.
Starszy mężczyzna dotknął ramienia mojego męża ale ten ja strącił.
-Jak mogłaś Olivia, okłamałas was wszystkich, nic nie powiedziałaś nikomu. My założyliśmy że ty nie.-matka Willa stanęła obok przy mężczyźnie w garniaku.
-Że co? - Nathan był wściekły i od wybuchu dzielił go milimetry.-A spytała ja Pani o to? Uważa Pani że moja Żona ma nosić plakietka z napisem jestem żoną, chyba pani kpi..
-Olivia nie ma na palcu obrączki.
Nie, teraz to jesteś w... Nie mam swojej obrączki. Zostawiłam ją.. A raczej rzuciłam.
-Mamy dwudziesty pierwszy wiek, obrączki to przeżytek, ale nie tak właściwie moja żona ma obrączke. A nawet dwie. Ta z ręki jest u jubilera bo była za duża, a wie Pani wygrawerowanie trochę trwa a drugą ma na wisiorku. - Podszedł do mnie i delikatnie dotknął wisiorka-Musiałaby się Pani przyjżec.
Stanął obok mnie.
-Jakoś Panu nie wierzę.
-Pani problem nie mój.
Chciałam z tamtąd uciec i zapomnieć o Willu, o tym wszystkim.
Zaszyć się sama ze sobą, tylko na chwilę. Było mi słabo i trochę kręcił mi się w głowie od tego wszystkiego. Oparła więc głowę o ramię Nathana.
-I co Olivia wyjedziesz z nim? Wrócisz do tego piepszonege miasta? I co? Do pięknego domu z marmuru pełnego lodu i nienawiści? Do  totalnego dupka? Który cię nie kocha.? Ja dałbym ci wszystko czego tylko byś chciała.
-Zartujesz sobie z niej? Co byś jej dał? Co? Pracę od rana do nocy? Ból? Udrękę ? Cierpienie? Chorobę? Bo na pewno nie miłość. Nie umiesz jej kochać! Stała się twoim celem, co chciałeś  zrobić  aby  ja tu zatrzymać? Jak?
Nie miałam ochoty na tą walkę, ale Nathan pociągnął za odpowiednie sznurki. Nathan nie miał dość. Chciał go zniszczyć. Wiediał jak w końcu to Nathan Salwator.. Dupek..
-Zrobiłbys tak jak twój brat.? Zrobiłbys jej dziecko? I co? I zniszczył? Tak jak twój brat zniszczył ją?
Nathan spojrzał na Dafne, po której policzku spływała łza, wiedział o tym wszystkim no tak mój mąż sprawdza wszystkich. Mąż...
-Tylko że wiesz ze dziecko to decyzja dwóch, dwóch nie jednej dorosłej osoby! Ono potrzebuje oboje rodziców. Którzy będą go kochali. Dadzą mu piękne dzieciństwo i dobrą przyszłość. Zrobiłbys to? Nie.! Dla ciebie liczysz się tylko ty i nikt inny!
-A tak postępuje żona? -Nie, powinnam była zostać, porozmawiać z nim.
-Nie mam zastrzeżeń do jej zachowania, jest wolna podejmuje decyzje sama, nie zamknę jej w klatce. Nawet złotej, chociaż mógłbym.
Nathan walczył z opanowaniem, to on rozdawał karty.
-Tak nie zachowuje się żona tak zachowuje się dziwka którą ona jest..!
Nie wiem kiedy ale Nathan rzucił się na Willa
-Nie masz kurwa prawa obrażać mojej żony!
Jasper chciał  oderwać ich od siebie ale nie był w stanie tego robić. Dlatego złapała Nathana za ramię.
-Nathan przestań proszę cię! Nat chodź!
Kochanie przestań!
Dopiero po chwili puścił Willa i spojrzał na mnie. Podeszła do niego i bez zbędnych ceregieli  przytuliłam się.
-Jedziemy do domu. - Wziął mnie za reke ale stanął obok Willa którego trzymał Kasper-Trzymaj się z daleka od mojej żony.!
Zdecydowanie nie były to słowa które kieruje się do znajomego tylko do śmiertelnego wroga.
Trzymana za reke przez Nathana doszliśmy do innego namiotu gdzie stali mężczyźni w czarnych garniturach. Zapewne ochrona którą tu ze sobą przywiózł.
-Olivia! - Usłyszałam krzyk za sobą. Odwróciła się Nathan zrobił to samo, Wiolet szła w naszą stronę.
-Olivia, proszę wracacie do domu.
-Mam zamiar zabrać moja żonę z tą. Teraz.
-Nie wracaj  do mnie do domu, Liv ma tam swoje rzeczy. Zostańcie  na noc. Proszę.
Uścisk Nathana na nadgarstku zelżał więc wyswobodziłam rękę bez problemu.
-Wiol zostaniemy nie martw się zobaczymy się jutro.
Wiedziałam że Nathan się nie zgodzi ale ja zostaje on nie musi. Wiol kiwła głową i odeszła, odwróciła się do męża który stał za mną. Nikt z nas chyba nie chciał zaczynać tej rozmowy. Ja nie chciałam bo ona nic nie zmieni.
-Szefie samochód gotowy.
Nathan tylko kiwnął, położył dłoń na dole moich pleców. Poczułam jakbym odzyskała elenent siebie. Nareszcie.  Tak to dziwne mój mąż zdradził mnie a ja.. Tęskniłam za nim, chciałam żeby mnie dotykał.

-Kochasz go? - Nathan zadając to pytanie cały się wzdrygnął. Byliśmy już na ganku w domu Wiolet.
-Coo? Zwariowałeś?.
-Nie wiem, po prostu... - Usiadł na krześle stojącym nieopodal. - Nie chce żebyś go kochała.
Co? Jak to nie? Myślałam że przyjechał tu żebym podpisała papiery rozwodowe. A tu.
-Co?
-Nie chce żebyś go kochała. Wróć ze  mną do domu. Możemy spróbować to naprawić. Razem. - Poszedł do mnie, jego usta były tak blisko-Livuniu nie zostawiaj mnie. Położył głowę na moim ramieniu a ja zrobiłam to  samo.
-Nathan, ja też chcę to jakoś naprawić.. Ale nie wiem jak.
Podniosła głowę i spojrzałam w oczy Nata. Nie minęła sekundę jak jego usta dotknęły moich, najpierw delikatnie jakby bał się że ucieknę a póżniej zachłannie, rzuciłam mu ręce na szyję. On ręce położył na moich biodrach, zaczął isc w stronę dzrzwi. W ciemno otworzyłam drzwi zamknęliśmy  je za sobą. Nathan podniósł mnie do góry podtrzymując za pośladki. Oplotłam go nogami w pasie. Zaczęłam rozpinać  jego koszule,  jego ręce były pod moją sukienką.
-Liv?
Nathan wymruczał całując moja szyję.
-Ciii!
Uciszyłam.
-Gdzie masz pokój?
-Trzecie drzwi po prawej.
Czułam jak Nathan wchodzi po schodach. Nawet na chwilę nie przestał mnie całować. Otworzy drzwi i  po czym delikatnie położył mnie na łóżku, zwisając nade mną. Moje ręce przebiegły po jego biodrach, klatce piersiowej i dotarły do paska. W tym momencie nasze spojrzenia się spotkały.
-To twoja decyzja nie zmuszę cię do tego.
Uśmiechnęłam się i odpiełam mu pasek, i guzik od spodni. On złapał za końcówkę mojej sukienki a ja podniosła ręce aby ułatwić mu zadanie.
Po paru minutach oboje byliśmy nadzy. Nathan schodził pocałunkami od piersi do mojego czułego punktu. Po chwili jego język. Doszłam po kilku jego ruchach, NAT chwilę później wrócił ustami do moich.
-Jesteś tego pewna.?
-Yyyy taaakk.
Zaczęliśmy się namiętnie całować podczas gdy on delikatnie się we mnie wsuwał.
Co chwilę wymykały się nam ciche jęki.

Boże jak mi dobrze. Leżę  w ramionach Nata ledwożywa. Trzeba przyznać mój mąż jest genialnym kochankiem. Moje oczy zaczynał się kleić.
-Ej ej nie usypiaj. - Nathan kładzie się bokiem i patrzy na mnie.
-Jestem zmęczona. Strasznie. Daj mi spać.
Całuję mnie w głowę i przytula.
-Śpij. Dobranoc.
Szybko tracę kontakt z rzeczywistością.

Budzę się obok mnie jest pusto, przeviągam się i wstaje. Szybko ubieram się i wchodzę na dół. Wiolet stoi w kuchni i robi coś przy kuchence.
-Było was słychać.
Staje jak wryta na jej słowa.
-Przepraszamy.
-Nie ma za co. Cieszę się że wszystko jest okey. Twój mąż wyszedł się przejść.
-Ok pomogę Ci.
Po śniadaniu razem z Nathan  poszliśmy się przejść.
-Liv musimy wrócić do domu. - Stanął i złapał mnie za rękę.
-Wiem. Ale wcale mi się to nie uśmiecha. - Spuszczam głowę powrót do domu to ostatnie o czym marzę.
-Damy radę-podnosi mój podbródek i całuję.
-Damy radę! - Powtarzam na co oboje się uśmiechamy.

Fallen love(ZAKOŃCZONA) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz