Rozdział 11

1.4K 41 5
                                    

Evelyn's POV

Stałam oparta o małą szafeczkę w narożniku pomieszczenia, które miało imitować kuchnię, popijając aromatyczną kawkę z kubka. Poprzedni dzień był bardzo emocjonujący i wymagający wiele wysiłku. Nawet nie pamiętałam, jak znalazłam się w pokoju, ale sądząc po zapachu Shawna, który mnie otulał, stawiałam, że on mnie tam zaniósł. Zdziwiłam się, gdy nie było go obok, bo sądziłam, że jednak będzie chciał się wyspać w normalnym łóżku. 

Było dość wcześnie, gdy się obudziłam. Zegarek wskazywał kilka minut po siódmej rano. Po wstępnym ogarnięciu porannej toalety, cicho udałam się na dół, by wypić ciepłą herbatę. Już u szczytu schodów zauważyłam postać bruneta, która w dziwnej pozycji leżała na kanapie, a jej nogi wystawały poza podłokietnik. Był przykryty kocem, ale widać było, że jednak trochę zmarzł. Zrobiło mi się go szkoda i jakoś tak poczułam wyrzuty sumienia. Mogłam mu powiedzieć, że nie miałabym nic przeciwko, gdyby spał ze mną. Nie byłam wredną suką, żeby robić mu problem, ani nie byłam nastolatką, której przeszkadzałoby spanie z chłopakiem w jednym łóżku, jeśli nie są razem. Zdecydowałam, że powiem mu o tym. Nie chciałam, żeby spędzał kolejną noc na niewygodnej kanapie, bo ona na taką wyglądała. 

Krótko po mnie na dole pojawił się Noah, który pokręcił głową na Shawna i prawie krzyknął jak dziewczynka, gdy zobaczył mnie przy stole. Przywitałam się z nim, a potem pokrótce, po cichutku, opowiedziałam mu o wizycie w Polsce, bo się tym zainteresował. Chłopak przyrządzał śniadanie, a ja mu pomagałam. Później dołączył do nas Mendes, którego obudziliśmy naszym śmiechem. Ale co mogłam poradzić, gdy ten idiota rzucał we mnie kawałkami ogórka! Na samym końcu, przed dziesiątą, doszła Juliet i we czwórkę zjedliśmy późne, smaczne śniadanie. Wcześniej nakarmiliśmy się ciasteczkami i kawą. Odpuściliśmy sobie sprzątnie, a zajęliśmy się polepszaniem naszych kontaktów. Oczywiście cały czas miałam w głowie, że musiałam wybyć na pół dnia z domku na prośbę blondyna. 

Shawn rozmawiał z Noah, Juliet mówiła coś do mnie, ale zbytnio jej nie słuchałam, gdyż skupiłam swoją uwagę na niebieskich oczach pewnego blondyna. Raz po raz posyłał mi ukradkowe spojrzenia, przytakując, gdy brunet o coś go pytał. Wcale nie dziwiłam się Harewoodowi, że co chwilę na mnie spoglądał. Przecież obiecałam mu, że zabiorę Juls z domku, a tymczasem zbliżało się południe, a my nigdzie nie pojechałyśmy. Chciałam wywieść Fallę z posesji, bo wiedziałam, co kombinował Noah, ale nie znalazłam odpowiedniego momentu, by jakoś wpleść pytanie w rozmowę tak, żeby nie wyglądało podejrzanie. Jakoś tak nie wyobrażałam sobie nagle zapytać, czy pojedziemy do miasta. Wtedy to wcale, a wcale nie byłoby podejrzane. 

Oczywiście moje zbawienie przyszło kilka minut po moim krótkim monologu ze sobą w głowie w postaci najzajebistszego chłopaka w Kanadzie. 

— Macie jakieś plany? — zapytał Harewood, kierując swoje niebieskie oczy prosto na mnie. 

— Właśnie! — krzyknęłam emocjonalnie, odstawiając prawie pusty kubek na blat. — Dzięki, że przypomniałeś. — Niezauważalnie dla Juliet mrugnęłam do niego. — Słuchaj, Juls, mam mały problem. 

— Jak mogę ci pomóc? — zadała pytanie, prostując plecy. 

— Muszę skoczyć do sklepu po kilka babskich rzeczy, bo twój chłopak wywiózł mnie na jakieś wygwizdowo i nie dał czasu do zastanowienia, co tak naprawdę potrzebuję na wypad za miasto. — Spojrzałam na blondyna z lekkim wyrzutem. — I jeszcze pozostaje sprawa tego, że w ogóle nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy i gdzie znajduje się najbliższy market czy inny sklep, bym tam mogła dokupić potrzebne rzeczy. I moje pytanie brzmi, czy uratowałabyś mi tyłek i pojechała razem ze mną? 

Tęsknię Za Tobą || S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz