Rozdział 15

1.3K 52 15
                                    

***

Evelyn's POV

Jeśli uważałam, że wiedziałam, co to ból i cierpienie, to mocno się pomyliłam. Uczucia, jakie towarzyszyły mi przez cały czas bycia z Danielem, znoszeniem wielokrotnego zmuszania do seksu, bicia i znęcania się psychicznego i fizycznego oraz śmiania się i wytykania moich wad, były niczym w porównaniu do wszystkiego, co działo się ze mną, gdy dowiedziałam się, że zostałam zdradzona przez kobietę, która powinna była kochać mnie nad życie i być gotowa to życie za mnie oddać. Żadna matka, prawdziwa matka, nie potraktowałaby swojej córki w sposób, w jaki zrobiła to Kathleen Johnson, bo dla rodziców dobro dziecka powinno stać ponad wszystkim.

Moje serce zostało porwane na małe kawałki, które z każdym mijającym dniem rozdzierały się na coraz mniejsze cząsteczki. Czułam tak bardzo nieopisany ból, że potrafiłam usiąść na łóżku i bezwiednie wlepiać wzrok w zatłoczone ulice listopadowego Toronto bez konkretnego celu. Czasem taki stan trwał kilka godzin i zostawał przerywany po to, bym ogarnęła złamaną siebie do pracy, gdzie udawałam, że wszystko było w porządku. Jednak wewnętrznie powoli umierałam i nie widziałam dla siebie szansy na ponowne bycie szczęśliwym człowiekiem. Moja dusza cierpiała agonię, której nijak nie byłam w stanie opisać. Zmuszałam się, by coś w siebie wcisnąć - kawałek kanapki, jabłka, czy trochę płatków i trochę kawy bądź herbaty - nie odczuwałam głodu. Nie chciałam jeść, bo podświadomie nie chciałam żyć. Nie widziałam sensu w życiu, skoro mając dwadzieścia lat, zostałam tak sponiewierana przez życie, że mogłabym napisać o tym książkę, która stałaby się bestsellerem. Jednak istniał mały minus - nie chciałam się tym z nikim dzielić, bo moje boleści należały tylko do mnie i tylko ja miałam prawo, by przeżywać je na swój - bardzo często popieprzony i nienormalny - sposób. Między innymi szukaniem wymówek i usprawiedliwień. Nie dla siebie, dla Kate.

Od momentu, kiedy się dowiedziałam o tym cholernym układzie między moją rodzicielką a Malinowskimi, próbowałam sensownie usprawiedliwić działanie pierwszej strony, ale nic, kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy, a ja czułam się, jakby ktoś postanowił wyczyścić mój umysł, pozbawiając mnie w ten sposób jakichkolwiek zdolności do logicznego myślenia. Każdy argument, który prezentowałam, zostawał brutalnie obalony i wgnieciony w grunt z taką siłą, że nawet nie było mowy, by miał ponowie zobaczyć światło dzienne. Próbowałam ją wytłumaczyć, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie zasługiwała na usprawiedliwienie. Nie zasługiwała, by nosić miano matki. Nie była godna, by nazywać siebie matką i obnosić się z tym, jakby to stanowiło najlepszą część jej życia.

Właśnie wtedy naszły mnie wątpliwości. Nie wiedziałam, jak daleko w przeszłość sięgały układy mojej matki z różnymi ludźmi i ile prawy było w tym, że niby zawarła umowę z Malinowskimi po tym, jak Daniel dostał sądowy zakaz zbliżania się do mnie. Zastanawiałam się, na ile jej cierpienie wywołane moją agonią, było adekwatne do tego, co naprawdę czuła. Bo jakoś nie chciało mi się wierzyć, że nagle, z dnia na dzień, przestała mnie traktować, jak córkę, a zaczęła, jakbym stanowiła jakiś towar na sprzedaż. Skrzywdziła mnie i to tak mocno, że na pewno nie zdawała sobie z tego sprawy. Modliłam się tylko o to, by okazało się, że mój ojciec nie miał o niczym pojęcia, bo wtedy nie przeżyłabym tak potężnego ciosu. Chyba przestałabym funkcjonować, a moje ciało powoli by się poddawało, nie chcąc dłużej istnieć na świecie, gdzie czekało na mnie więcej, więcej i coraz więcej cierpienia. Zamęczyłabym się bólem na śmierć.

- Ona mnie zdradziła - wyszeptałam płaczliwie w jego koszulkę.

- Kto cię zdradził? - zapytał szeptem, jakby w obawie o moją ucieczkę, powolnie masując moje plecy.

Tęsknię Za Tobą || S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz