Rozdział 13

1.4K 45 7
                                    

Evelyn's POV

W pierwszym momencie nie wiedziałam, co się stało stało i gdzie byłam. Leżałam na zimnym chodniku, a mroźne płatki śniegu spadały na moją zmaltretowaną twarz, zostawiając na niej czerwone ślady. Głowa bolała mnie niesamowicie, a mroczki przed oczami nie chciały ustąpić. Poza tym przez moje ciało przechodziło milion bolesnych impulsów, które docierały do ​​końców palców i raniły każdą komórkę, która płonęła żywym ogniem. Byłam w szoku ciężkim, że nic nie jest złamane, a odrzut i uderzenie w samochód Shawna, a następnie upadek na kostkę chodnikową, nie spowodował cięższych obrażeń i tylko na kilkanaście sekund straciłam przytomność. Chyba.

Otworzyłam oczy, jęcząc coś pod nosem, gdy nie słyszałam kompletnie nic. Jedynie jakieś niewyraźne szumy. Gdzieś coś skrzypnęło, pisnęło, krzyknęło, gdzieś coś się przewróciło, coś gdzieś trzasnęło. Byłam pewna, że ​​huk rozniesiony po okolicy, wyciągnął z domów sąsiadów, którzy z zaciekawieniem i przerażeniem stawali na schodach, gankach i trawnikach, żeby popatrzeć na katastrofę, końcu jakaś rozrywka.

Nad sobą widziałam zmartwioną twarz bruneta, który znalazł się tak blisko, że byłam w stanie dostrzec jego małą bliznę na policzku i miniaturowe zmarszczki w kącikach oczu. Mówił coś do mnie, ale go nie słyszałam. Szok, będący następstwem wybuchu, nie pozwalał mi na spokojne zebranie myśli, które krążyły po mojej głowie bez ładunku i zestawu. Jednak doskonale zdawałam sobie sprawę, kto stał się tym zamachem i jak nieodpowiedzialnie postąpił, podkładając mi materiał wybuchowy pod drzwiami domu. Przecież idiota mógł zabić kogoś innego.

Czułam na sobie ręce Shawna, które były ostrożnie ułożone na moich ramionach. Następnie przesunęły się na policzek, żeby później sprawnie przenieść się pod moimi plecami i kolanami. Chłopak uniósł mnie nad ziemię, a ja nawet nie potrafiłam zebrać się w sobie, by mu pomóc. Brunet posadził mnie na masce swojego samochodu i rozsunął moje nogi, aby swobodnie między nimi stanąć. Patrzyłam na niego nieobecnym wzrokiem, starając się ogarnąć sytuację, której nie do końca byłam świadoma. Zaczęłam więcej słyszeć, więc po kilkunastu sekundach doszedł do mnie jego przerażony, zmartwiony głos.

— Nic ci nie jest? — zapytał, uważnie lustrując moją twarz.

Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa, więc nieznacznie kiwnęłam twierdząco głową. Czułam zawroty, kręciło mi się przed oczyma i miałam ochotę wymiotować.

— Dobrze, że nic poważnego ci się nie stało. — Przyciągnął mnie do siebie i przytulił, na co jęknęłam głośno i boleśnie. — Przepraszam — powiedział, panicznie odsuwając się ode mnie.

— Daniel — mruknęłam niewyraźnie. — To na pewno Daniel.

— Tak myślałem, słońce. — Pogłaskał mnie po głowie i przyłożył swój policzek do mojego czoła.

Przypomniałam sobie o osobie, której właśnie teraz potrzebowałam. Nikt nie mógł mi pomóc, prócz niego. On się na tym znał.

— Emmanuel, zadzwoń do Emmanuela — wyszeptałam, łapiąc go za kurtkę. — Mam telefon w spodniach.

Odwróciłam głowę w kierunku domu, gdy chłopak zręcznie zaczął przeszukiwać wszystkie kieszenie w moich jeansach. To, co zobaczyłam, spowodowało zaciśnięcie się niewidzialnej pętli na moim sercu. Karton z środkami wybuchowymi nie miał w sobie jakieś mocnej siły, ale wystarczyła ona, by naruszyć piękny dom Ricka. Drzwi wejściowe wyleciały z zawiasów, okna pozbawiono szyb, ściana w jednym miejscu była wyrwana i moje oczy ujrzały zwisające przewody. Nie było nawet opcji, bym mogła wrócić do domu bez wcześniejszego obeznania. Zbyt duże ryzyko zawalenia, zwłaszcza że nie było połowy ściany.

Tęsknię Za Tobą || S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz