Evelyn's POV
Kiedy godziłam się na kolację u Licavolli, totalnie zapomniałam, że miała być w niedzielę i kompletnie zapomniałam, że w niedzielę zaczynałam tydzień nocnych zmian. Jednak, gdy się skapnęłam, było zbyt późno – niedzielne popołudnie – by odwołać nasze plany. Dobrze, że spałam prawie do południa i w miarę byłam wyspana, bo inaczej chyba bym w pracy przysnęła na siedząco. Dlaczego ja od razu nie przypomniałam sobie, iż zaczynamy nocne zmiany i po co w ogóle się zgadzałam? Trzeba było od razu powiedzieć nie i miałabym święty spokój.
Z westchnieniem poprawiłam czapkę, podchodząc drzwi. Z lekkim wahaniem, przygryzając wargę, nacisnęłam guziczek od dzwonka. Wsadziłam dłonie w kieszenie, rozglądając się na boki. Prawie nic się nie zmieniło, prócz drzewek wokół ich domu, które potraciły liście na zimę i były nagimi gałęziami. Szczękałam zębami, gdy silniejsze podmuchy wiatru przecinały skórę na moich zmarzniętych policzkach. Zastanawiałam się, ileż można podchodzić, żeby otworzyć drzwi. Trochę zniecierpliwiona, nacisnęłam guzik jeszcze raz i trzykrotnie zapukałam. Postanowiłam sobie, że jeśli nikt mi nie otworzy, to wracam do hotelu i idę się przespać przed pracą.
Już odwróciłam się na pięcie, gdy usłyszałam przekręcanie zamka w drzwiach, a po chwili ciche skrzypienie. Moim oczom ukazał się Matteo, który, gdy mnie zobaczył, nonszalancko oparł się ramieniem o futrynę, patrząc na mnie brązowozielonymi tęczówkami. Mimowolnie przesunęłam wzrokiem po jego sylwetce odzianej w czarne jeansy oraz czarną, luźną koszulę w białe, malutkie kwiateczki, która była odpięta przy szyi i ukazywała jego klatkę piersiową wraz z minimalistycznym tatuażem, który był słowami napisanymi w obcym języku. Uniosłam głowę, skrzyżowałam z nim spojrzenie i uśmiechnęłam się serdecznie.
— Hej — powiedziałam, po czym ściągnęłam z głowy moją śmieszną czapkę.
— Ciao bella — mruknął po włosku, unosząc brew. — Ładne okrycie głowy.
— Wiem, z najnowszej kolekcji — odparłam, czule głaskając część mojej garderoby. — Ostatni krzyk mody, Matteo. Najwidoczniej za nią nie nadążasz.
— Z modą jestem dobrze zaznajomiony. — Odepchnął się i stanął bokiem, zapraszając mnie gestem do środka. — Zapraszam w bardzo skromne progi państwa Licavolli.
Pewnie przeszłam przez próg, od razu rozpinając kurtkę. Ściągnęłam ją z siebie, wepchnęłam czapkę w rękaw i odwiesiłam ubranie na wieszak. Podciągnęłam spodnie w pasie i poprawiłam beżowy sweter, a następnie nachyliłam się i rozebrałam zimowe buty. Wyprostowałam się i spojrzałam na czarnowłosego, który nadal bacznie mnie obserwował.
— Skromne, powiadasz? — spytałam, przeczesując blond kosmyki.
— Troszkę skromne, jak na ilość pieniędzy, które posiadają. — Nachylił się, żeby wziąć moje buty, po czym odstawił je pod ścianę. — Mogliby mieć ładniejszy, ekskluzywniejszy dom.
— Jeśli to jest skromny dom, to ja mieszkam w ubóstwie — mruknęłam pod nosem po polsku. — Cóż, może pieniądze przeznaczają na coś innego. Wiesz, ważniejszego niż luksusy. — Spojrzałam na niego, łącząc przed sobą dłonie.
— Może — burknął nieprzekonany. — Nieważne. Chodźmy, bo za chwilę ta wariatka wydrze się na pół kraju, a następnie będzie miała wielkie problemy, że boli ją gardło.
Ominął mnie i pewnym krokiem skierował się do wnętrza domu, nie czekając za moją reakcją. Miał strasznie długie nogi, więc moje trzy kroki, to jego jeden. Odpuściłam sobie gonienie go i spokojnie przeszłam do innej części domu, idąc bardzo wolno, by nie wyrżnąć orła na wypolerowanej podłodze.
CZYTASZ
Tęsknię Za Tobą || S.M
FanfictionKontynuacja: Dlaczego to zawsze jestem ja? „Udaję, że nie jestem gotowy. Dlaczego wystawiamy się na piekło? Dlaczego nie możemy poradzić sobie sami?" Shawn jest w trasie, gra i robi to, do czego został stworzony. Evelyn została w Toronto i próbuje...