Rozdział 37

1.3K 45 29
                                    

 „Miłość jest jak narkotyk.
Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu.
A następnego dnia chcesz więcej i więcej.
I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować.
Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny.
Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny.
Wtedy myślisz o niej trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty.
Gdy nie ma jej w pobliżu – czujesz to samo, co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku.
Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im bark.
A ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość".

„Miłość nie pyta o nic, bo kiedy zaczynamy się zastanawiać, ogarnia nas przerażenie, niewypowiedzialny lęk, którego nie sposób nazwać słowami.
Może jest to obawa bycia wzgardzonym, odrzuconym, obawa, że pryśnie czar?
Może wydaje się to śmieszne, ale właśnie tak się dzieje.
Dlatego nie należy stawiać pytań, lecz działać.
Trzeba wystawić się na ryzyko".

— Paulo Coelho

2021

Nie od dziś wiadomo, że po każdej burzy wychodzi słońce, a po trudnym okresie w życiu w końcu przyjdzie taki dzień, w którym będziemy w stanie stwierdzić, że co było, to minęło, a nam jedynie pozostało radować się pięknem otaczającego nas świata. Jednak, zanim odnajdziemy sens w tym wszystkim i zaczniemy cieszyć się z małych rzeczy, musimy przejść ścieżkę usłaną milionem odłamków zadających nam ból. W końcu – musi być źle, żeby było lepiej, czyż nie? Ktoś mądry kiedyś tak powiedział, więc to musi być prawda.

To samo w życiu spotkało pewną dwudziestodwulatkę, która przeszła więcej niż większość ludzi na Ziemi. Po miesiącach ciemności, płakania w poduszkę, błądzenia na ślepo, próbach odnalezienia sensu życia po wielkiej stracie i postanowienia rozpoczęcia wszystkiego na nowo, nad Evelyn także zaświeciło słońce, rozświetlając jej życiową ścieżkę. Była niczym promyk emanujący czystą energią na cały świat. Zauważyli to nawet jej najbliżsi przyjaciele, którzy śmiało mogli powiedzieć, że panna Johnson po prostu odżyła i stała się tą wersją siebie, którą miała ukrytą głęboko w sobie pod warstwami cierpienia, piętrzących się problemów i ciągłym staniem na rozstaju dróg. Pieszczotliwie określenie, jakim nazywał ją jej chłopak, w końcu nabrało sensu, a ona jaśniała jak słońce. Uśmiechała się szeroko, witała z napotykanymi ludźmi, machała do rowerzystów, gdy sama pędziła ścieżkami po mieście na dwukołowcu, czując wiatr we włosach i promienie na twarzy. Nowy dom w Lawrence Park był strzałem w dziesiątkę – tym, czego potrzebowała do kompletnego restartu. Odnalazła radość, spełnienie oraz nieskończone pokłady dobrej energii.

Shawn, patrząc na swoją ukochaną, cieszył się jej szczęściem i nie mógł poradzić nic na to, że za każdym razem, gdy widywał ją pomiędzy kolejnymi koncertami, na jego usta cisnął się szczery uśmiech, bo z kolejną wizytą jaśniała coraz mocniej. Tak, na jesień dwa tysiące dwudziestego wydał kolejny – czwarty – album, który okazał się takim samym fenomenem na arenie międzynarodowej, co pozostałe trzy, i z powodzeniem piosenki plasowały się na pierwszych miejscach największych list przebojów. Sama płyta była dla niego otwarciem nowej, innej, ale i niesamowitej ery. Nie był już nastolatkiem czy chłopakiem, który dopiero wkroczył w ścieżkę dorosłego życia. Przez ten rok znajomości z Evelyn dojrzał emocjonalnie, co bez problemu dało się usłyszeć w jego najnowszych utworach. Wiedział, że ona też była z niego dumna i ciągle trzymała za niego kciuki. Trochę przejmował się kolejną trasą, w którą ruszył na wiosnę dwa tysiące dwudziestego pierwszego. Jednak miał ją przy sobie – nie fizycznie, ale mentalnie – a to mu wystarczało, by każdego dnia, gdy wstawał w innym hotelu, w innym mieście czy nawet w innym kraju, czy kontynencie, starczało mu motywacji oraz dobrego humoru na następnych paręnaście dni.

Tęsknię Za Tobą || S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz