Rozdział 20

1.9K 127 11
                                    

- Saro, Saro!
Gdzieś z oddali słyszę głos mojego przyjaciela, przynajmniej mam taka nadzieję, że to właśnie on.
Jestem zdezorientowana i próbuje skupić się na tym co mówi do mnie znajomy głos.
- Powiedz coś skarbie.
Łapie się za głowę i krzywię nieznacznie z bólu, chyba dość mocno się poturbowałam.
Otwieram oczy i rozglądam się dookoła.
Siedzę na fotelu w loży w której byłam ze znajomymi.
Nawet niezarejestrowanam kiedy mnie tam przenieśli.
Łapie ostrość i przypatruje się jedynej osobie do której poczułam coś więcej, coś tak bardzo więcej że aż mnie to przeraża.
Adama stoi jakieś dwa metry ode mnie i nie spuszcza ze mnie wzroku. Jest przerażony, totalnie przerażony.
Wiedzę to po jego oczach. Wwierca się nim we mnie tak bardzo, że mimowolnie przechodzą mnie ciarki.
- Saro ? - Naszą chwilę przerywa Alec.
- Tak?? Jest dobrze...- Odpowiadam niemrawo.
Chcę do domu. Pragnę znaleźć się w miejscu z dala od tej chorej sytuacji.
Wszystko wokół mnie sprowadza się do jednego!
Do popieprzonego jednego gówna !
Biorę głęboki oddech i próbuje wstać, trochę kręci mi się w głowie, ale nie jest najgorzej.
- Sarenko...
Zamieram słysząc jego głos i jednocześnie wyciągał dłoń aby go zatrzymać, ledwo wstałam a on już stał obok mnie.
- Odejdź.
- Ja prze...
- Wystarczajaco dzisiaj powiedziałeś- przerywam mu- Daj mi spokój.
Jestem dumna z siebie. Przeważnie ulegam ludziom, ale ostatnio udaje mi się zapanować nad naiwnością i pokazać swoje zdanie.
- Spierdalaj - warczy Alec i chwyta mnie za rękę po czym prowadzi w stronę wyjścia.
Nie odwracaj się. Nie odwracaj się.
Powtarzam w duchu jam mantrę i juz, juz myśle, że mi się uda kiedy już w ostaniej chwili mój wzrok spotyka się z jego pięknymi oczami.
Czuje przeogromny smutek i żal. Tak bardzo żałuje, że usłyszałam dziś takie słowa od niego.
Na szczęście nie idzie za mną a ja bezpiecznie wracam do domu z moim przyjacielem.
Gdy tylko docieram do domu, zamykam się w swoim pokoju i momentalnie zasypiam.

Rano budzi mnie kłujący ból w dole pleców, krzywię się bo przypomina mi się co się wczoraj wydarzyło.
No cóż...
To tylko twoje  pechowe życie Saro, nic nowego.
Biorę kojący prysznic, ogarniam kuchnie w której był spory bałagan i idę do pracy.
Dzisiaj od rana tłok, więc nie mam czasu myślec o tych wszystkich rzeczach.
Parę miny przed końcem zmiany moje serce przyspiesza rytm a ręce zaczynaja się lekko trząść.
Adam.
Stoi przed ladą i wpatruje się we mnie.
Nie wiem jak się zachować, w końcu postanawiam się odezwać.
- W czym mogę pomóc? - Jest to moja stała regułka która wypowiadam do klientów.
Zapada chwila pełnej napięcia ciszy kiedy w końcu się odzywa.
- Możemy porozmawiać ?
Jest spięty i niepewny.
-Nie. Pracuje.
- Jak skończysz zmianę, wiem że to za parę minut.
- Odejdź, proszę.
Mój głos jest błagalny, nie chce z nim rozmawiać. Niczego od niego chcę. Po prostu chcę zapomnieć o tych wszystkich wydarzeniach i o nim.
Tak naprawdę nic nas nie łączy i niech tak pozostanie.
- Nie odejdę. Poczekam na zewnątrz sarenko.
Po tych słowach wychodzi a ja wiem, że gdy tylko wyjdę z pracy on będzie tam na mnie czekał.
I co ja mam zrobić, jak się zachwiać ?
Oczywiście wiem, że powinnam nadal być twarda w swoim postanowieniach.
Tak, tak.
Wiem to....

Zapraszam na moją stronę autorska na fb  P.W Rose.
Link na moim profilu. ;)

Pozdrawiam kochani!
Udanego weekendu 😊

Jesteś moja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz