Rozdział 24

1.4K 138 12
                                    

Popołudnie  jest chłodne. Razem z Moim przyjacielem wsiadamy do auta i ruszamy do domu mojej matki po najpotrzebniejsze rzeczy, zanim pojadę do brata.
Jedziemy w ciszy która przerywa dzwoniący telefon Aleca.
- Halo
Mężczyzna zaciska dłonie na kierownicy i zaczyna przeklinać.
- Okej, już jadę.
Spoglądam na niego zaniepokojona
- Co się dzieje ?
- Spokojnie, nie martw się. Nic z czym bym sobie nie poradził, ale skarbie naprawdę musze jechać i nie mogę zawieźć cię do Aleksa. Przepraszam.
Widzę, że walczy sam ze sobą i chciałby mnie bezpiecznie odstawić do brata.
- W porządku, nie przejmuj się tym. Wysadź mnie pod domem, wezmę ubrania i pojadę taksówka.
- Na pewno skarbie ? Naprawdę cię przepraszam.
Tym typem już nie musisz się przejmować, ludzie mojego brata załatwili sprawę.
Sztywnieje przerażona na jego słowa.
- Twój brat, on jest w mieście ? I co z nim zrobili ?
Bombarduje go pytaniami, ale coraz bardziej mnie przeraża no i nie chce żeby przeze mnie wpakował się w kłopoty.
- To co powinni cukiereczku.
Zatrzymuje się na ulicy, tuż przy moim domu, czy też miejscu w którym mieszkam. Nie pytam o nic więcej. Tak naprawdę nie chce wiedzieć, tak będzie lepiej.
Odwraca się w moja strona, całuje w czoło i delikatnie odpycha w stronę drzwi.
- Idź już malutka, jak będziesz juz bezpieczna to daj znać, dobrze ?
- Tak, oczywiście, ale... uważaj na siebie Alec, proszę.
- Zawsze.
Uśmiecha się delikatnie, ale nie jest to prawdziwy uśmiech. Widzę, że jest zdenerwowany i aż go nosi żeby jechać i załatwić sprawę.
- Kocham cie cukiereczku.
- Ja ciebie tez.
Odjeżdża pospiesznie a ja biorę głęboki oddech i ruszam w stronę budynku.
Na szczęście nikogo nie ma, idę prosto do swojego pokoju. Pakuje trochę ubrań i moje osobiste rzeczy. Nie mam tego dużo, mieszczę się w jednej torbie. Gdy schodzę na dół na moje nieszczęście do środka wchodzi matka z Arthurem. Na sam ich widok czuje przeogromną złość. Moja własna matka...
- Jak mogłaś... jak mogłaś sprzedać własną córkę ? - mówię szeptem, ale wiem że mnie słyszy.
Matka spogląda na mnie zamglonym wzrokiem, jest pijana i pewnie tez naćpana.
- Musisz na pomóc córeczko.
Arthur parska na jej słowa a ja ostrożnie zbliżam się do niego i patrzę mu prosto w twarz. Po tym co dziś przeżyłam mam w sobie tyle złości, że nie obchodzą mnie konsekwencje.
- Jesteś potworem.
Gnojek wybucha siarczystym śmiechem a ja nie bacząc na nic pluje mu prosto w twarz.
Wokół zapada cisza i wiem, że mi się za to oberwie. 
Zanim zdarzę w ogóle pomysleć chwyta mnie za rękę i wykręca ją.
Boli ale nie odzywam się ani słowem, nie dam mu tej satysfakcji. Ściska mi bok brzucha, że na chwile tracę oddech. Nienawidzę go. Nienawidzę ich i tego domu.
Już tu nie wrócę, nigdy.
Wszystko co miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie mam w torbie.
- Po dzisiejszym dniu nie nauczyłaś się jeszcze, że nie masz podskakiwać mała suko !
Wrzeszczy prosto w moją twarz.
- Nienawidzę cie.
Puszczę mnie i odwraca do mojej matki.
- Widzisz Anno, jak twoja córka odwdzięcza się za to, że może tutaj mieszkać. ? Chyba trzeba zrobić z nią porządek raz na zawsze.
- Nie trzeba - przerywam mu - wyprowadzam się a wy radźcie sobie sami.
Gdyby nie ja to matka by nic nie jadła i już dawno zapiła się na smierć.
Podchodzę do niej i mówię spokojnym juz tonem.
- Nienawidzę cię. Nie chcę cię widzieć już nigdy więcej.
Matka drga nieznacznie, jakby gdzieś tam na dnie tliło się jakieś zagubione uczucie do córki. I już mam chwilowa nadzieje, może da się ją jeszcze uratować....
- Wynoś się stąd.
Jej zachrypnięty od używek głos wypowiada te słowa a ja już wiem, że to koniec. Nie mam już matki.
Wybiegam z domu, udaje mi się przejść parę metrów, kiedy pękam.
Siadam w pierwszym lepszym miejscu i wybucham płaczem. Mimo, że wiem jaka ona jest... to moja matka. Kocham ją.
Nie wiem ile tak siedzę, w końcu muszę się ruszyć.
Zaraz Alec zacznie wydzwaniać dlaczego nie daje znać czy dotarłam bezpiecznie.
Wiem, że wyglądam okropnie. Nie chce jechać z obcym człowiekiem taksówka. Jestem wyczerpana i po prostu bezradna, nie mam już sił.
Emily.
W głowie odtwarzam jej słowa i wiem już co zrobić.
Poznałam dziewczynę mojego brata całkiem niedawno,  tej kobiety nie da się nie lubić.
Zapewniła mnie, że jak tylko będę czegoś potrzebowała to mam ją powiadomić.
I tak też robię.
Oddycham z ulgą kiedy mówi, że zaraz po mnie będzie. Z pewnością się zmartwiła, po samym moim głosie wiadomo, że jest coś naprawdę nie tak.
Czy teraz mogę zacząć nowe życie ?

Jesteś moja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz