Rozdział 22

1.5K 128 25
                                    

Mieliście kiedyś przeczucie, że coś się wydarzy ? Coś niespodziewanego, takiego, czego naprawdę nie oczekujemy.
Ja tak. Ściska mnie wtedy w klatce piersiowej i wiem, naprawdę wiem, że się coś stanie.
A pytanie brzmi co to będzie, czy to coś dobrego, czy też złego.? Tego nigdy nie wiem i tak męczę się przez kilka dni dopóki to się nie stanie. Nie koniecznie to coś wielkiego, czasami drobnostki jak na przykład jakiś dobry gest ze strony drugiej osoby, ale taki który jest nieoczekiwany, mimo  że nie jest czymś wielkim.
Często to uczucie po prostu przemija i nie dzieje się nic. Kompletnie.
Niestety są i te zle chwile które przeczuwam.
Awantura w domu to już normalność jednak mimo tego często czuje, że coś się święci, mimo że powinnam być przyzwyczajona.
Dziś jest inaczej, to jest tak silne odczucie, że aż zapiera mi dech. Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia co to oznacza.
Wracam właśnie z pracy do domu, o ile to jest jeszcze mój dom. Z moją matka i przeklętym ojczymem nigdy nie wiadomo.
Idę powoli, naprawdę mi się tam nie spieszy. Próbowałam dzwonić do Aleca, ale nie odpowiada, zapewne robi coś ważnego i pózniej oddzwoni. Czuję się osamotniona i to bardzo. Od ostatniej rozmowy z Adamem minął tydzień. Cholerny tydzień w którym myśle o nim codziennie, a nie powinnam!
Muszę być silna i to bardzo. W końcu uda mi się wyrwać z tego piekła. Cały czas odkładam pieniądze aby wyjechać z tego miasta i zacząć od nowa. Mam już trochę oszczędności ale to i tak nadal za mało aby się usamodzielnić. Pewnie mogłabym poprosić ojca o pomoc ale nie chce. Potrafię zrobić to sama, bez udziału innych. Nie chce być dłużna nawet rodzicom.
W momencie gdy dochodzę do drzwi, wiem że jest coś nie tak, z resztą jak zawsze.
Otwieram drzwi ostrożnie i ściągam buty w korytarzu. Cisza jest przerażająca a zarazem kojąca.
Chce jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i nie wychodzić do jutra.
Jednak nie jest mi to dane.
Gdy tylko przechodzę przez hol zatrzymuje mnie męski, zachrypnięty głos.
Nie jest to Arthur. Odwracam się ostrożnie w stronę kuchni skąd słyszę swoje imię.
Przed oczami ukazuje mi się jeden z obleśnych znajomych ojczyma.
Jego żółte zęby ukazują się na mój widok a dym z papierosów które pali jest bardziej duszący niż zwykle czuć w domu.
- Cześć ślicznotko, czekała na ciebie.
Co tu się dzieje...
- Na mnie ?
Uśmiecha się naprawdę bardzo obrzydliwie.
- Tak. Dzisiaj jesteś do mojej dyspozycji.
- Że co?
Udaje mi się wydukać.
Wybucha śmiechem a ja jestem coraz bardziej przerażona.
- Nie wiem czy wiesz, ale twoi starzy maja u mnie dług, naprawdę spory. A jak zapewne się domyślasz nie maja go jak spłacić.
O moj Boże.
- Zatem droga Saro, dzisiaj będziesz moja. To jest spłata za polowe ich pierdolonego długu. Inaczej ich zabije, chcesz tego ?
O moj Boże. O mój Boże
Zaczyna mi się kręcić w głowie a serce wali tak bardzo mocno, że chyba bardziej się nie da.
Robię ostrożny krok do tylu i pędem ruszam do drzwi. Już je otwieram, już naprawdę myślę, że zdołam mu uciec...
Nieprawda.
To jest nieprawda.
Łapie mnie za włosy i ciągnie do tylu, ból jest tak ogromny, że łzy płyną mi ciurkiem.
- Chcesz żebym ich zabił? Naprawdę tego chcesz, czy może dasz się przelecieć i po sprawie.
Nie obchodzą mnie oni, ich długi. Nienawidzę ich z całego serca i wszystko mi jedno co się z nimi stanie. Może ich zabić, jak dla mnie lepiej.
Przez ułamek sekundy jestem przerażona swoimi myślami, nigdy nie życzyłam nikomu śmierci.
W momencie kiedy jego dłonie dotykają mojego dekoltu, moje watpliwości znikają.
Co jest ze mną nie tak, że mam takiego pecha!
Ile jest w stanie wytrzymać jedna osoba ?
- Zostaw mnie, proszę. Załatwię ci te pieniądze.
- Watpię słonki. Z resztą to ja sam zaproponowałem taką zapłatę. Miałem na ciebie ochotę od dawna, marzyłem o tym żeby się do ciebie dobrać. I w końcu się udało, nie odpuszczę.
Popycha mnie w stronę pokoju i rzuca na kanapę.
Kładzie się na mnie a ja walczę, żeby mnie puścił.
Oczywiście jest silniejszy, jednak udaje mi się na chwile odciągnąć jego łapy od mojego ciała.
Nie na długo.
Kolanem przyciska moj brzuch a ja czuje ból przez który siła w dłoniach mi słabnie a jemu udaje się złapać je obie i założyć tuż za moja głowę.
- Och cóż za sterczące cycuszki słoneczko.
Niech to się skończy, proszę.
Niech to się skończy.
Podciąga mi koszulkę do góry i przywiera ustami do moich piersi. Jestem przerażona, kompletnie przerażona. Próbuje jeszcze kilka razy się wyswobodzić ale na marne.
Poddaje się, ostatecznie naprawdę się poddaje i nie robię juz nic. Wszystko mi jedno, moje życie to jedna wielka porażka. Choć nie wiem jakbym się starała wyjsć z bagna którym jest moja rodzina, nie mogę.
Ciągną mnie na dno, raz za razem.
Nie rejestruje tego co ten potwór mi dalej robi.
Patrzę w jeden punkt i czuje jak gaśnie we mnie ostatnia iskra nadziei na lepsze życie.
Już nic nigdy nie będzie lepsze.
Czeka na mnie mrok który pochłania mnie codzień po trochu. Dziś, właśnie w tej chwili zabiera wszystko.
Totalnie wszystko.
Juz mi obojętne co się stanie.
Nie obchodzi mnie nic.

Nie wiem co o tym myślicie.
Sara jako jedna z bohaterek moich książek jest chyba najbardziej skrzywdzona przez los.

Jesteś moja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz