Rosalee przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze już od pół godziny. Robiła różne miny, próbowała układać włosy, szukała czegokolwiek, co obudziłoby w niej kolejne wspomnienia. Nic jej to nie dało. Ta twarz wciąż była dla niej nowością. Może to przez tę bliznę? – pomyślała. Dotknęła szramy palcami i wzdrygnęła się. Nie mogła się pogodzić z tym, że została oszpecona. Nie winiła o to Severusa, w żadnym wypadku, tylko tego, kto rozbił jej głowę. Spróbowała uczesać włosy tak, by zakryły ślad po operacji, ale było ich w tym miejscu zbyt mało. Nagle podjęła zupełnie niespodziewaną decyzję – pobiegła do kuchni po nożyczki i wróciła przed lustro. Ręka jej nawet nie zadrżała, gdy obcinała włosy przy samej skórze.
~*~
– To jakaś nowa moda? – spytał Snape, gdy dziewczyna w końcu opuściła łazienkę.
– Stwierdziłam, że skoro nie mogę zakryć tej okropnej blizny, to ją wyeksponuję – odpowiedziała, choć pomysł już nie wydawał jej się tak dobry, jak wcześniej.
– Blizny opowiadają naszą historię – mruknął pod nosem.
– W takim razie niech wszyscy wiedzą, co przeżyłam – spodobało jej się to, co powiedział.
– Jacy wszyscy? Jestem tu tylko ja – odezwał się Severus i odłożył trzymaną w ręce książkę.
– No... inni... to znaczy... – plątała się. – Kiedyś przecież wrócę do domu, prawda?
– Właśnie chciałem cię o to spytać – wyznał. – Jest sposób, żeby dowiedzieć się o tobie czegoś więcej... o tym, gdzie mieszkasz, o twojej rodzinie, tylko nie wiem, czy nie jest na to za wcześnie.
– Masz na myśli moje omdlenia? – spytała, dobrze wiedząc, że najpierw musi wyjaśnić z nim tę kwestię. – Przecież już ustaliliśmy, że to się dzieje, gdy się denerwuję. Jak poznanie prawdy o sobie mogłoby wywołać taką reakcję?
– Uwierz mi, mogłoby – odpowiedział tonem znawcy.
– Trudno, to chyba niewielka cena, za taką wiedzę – stwierdziła stanowczo.
– I znowu będę musiał się tobą opiekować – marudził Snape, ale mimo to szykował się do wyjścia.
– Nic mi nie będzie, zobaczysz – uśmiechnęła się do niego.
Severus skinął głową, jakby zgadzał się z jej naiwną deklaracją. Wyszedł z domu i tym razem tuż za furtką zdjął część swoich zabezpieczeń. Deportował się do Londynu.~*~
– W czym mogę pomóc? – spytał Harry zmęczonym głosem, ale po chwili zorientował się, z kim ma do czynienia. – Co pan tu robi? Coś się stało?
– Mam sprawę, Potter – warknął Snape, który nigdy nie przyzwyczaił się do uprzejmości Harry’ego.
– Domyślam się – uśmiechnął się młody auror. – W takim razie... czym mogę służyć?
– Potrzebuję dostępu do akt osób zaginionych... Z ostatnich dwóch tygodni – wyjaśnił cel swojego przybycia.
– Po co to panu? – spytał Potter podejrzliwie.
– A jak myślisz? – zirytował się Severus, który wcale nie chciał podawać szczegółów.
– Możliwości jest kilka – roześmiał się chłopak. – Od upewnienia się, czy nie zaginął ktoś panu bliski po sprawdzenie, czy osoba, która weszła panu w drogę nie jest poszukiwana przez zaniepokojoną rodzinę. W tym drugim przypadku nie pomogę.
– Dlaczego nie bierzesz pod uwagę możliwości, że uratowałem komuś życie, ale ten ktoś stracił pamięć i nie wie, kim jest? – spytał Severus z niewinnym wyrazem twarzy.
Harry spoważniał i sięgnął do szafki z aktami po odpowiednie dokumenty. Położył je na biurku i spojrzał przepraszająco na Snape’a.
– Powie mi pan, jeśli coś znajdzie? – spytał. – Żebym mógł zawiadomić rodzinę zaginionej osoby.
– Tylko wtedy, gdy ta osoba będzie chciała, żeby ktokolwiek dowiedział się, że wszystko z nią w porządku – dobitnie podkreślił ostatnie słowa, żeby chłopak pozbył się resztek wątpliwości co do stanu zdrowia Rosalee.
Potter westchnął, ale zostawił Snape’a samego z aktami. Na wszelki wypadek wolał nie wiedzieć, które z nich go zainteresują. Nauczył się, że jego były nauczyciel bywa tajemniczy i nie lubi wtrącania się w swoje sprawy. I przede wszystkim zawdzięczał mu to, że przeżył wojnę, a takie długi powinno się spłacać.
CZYTASZ
Severus Snape - Zaginiona
FanfictionUpalne lato dobiegało końca. Samotny, schorowany mężczyzna rzadko opuszczał stojący na mokradłach dom, ale pewnego dnia wyszedł z niego tylko po to, by odetchnąć świeżym powietrzem i rozprostować zesztywniałe, obolałe ciało. I szybko tego pożałował...