Rosalee wysunęła się z jego objęć i z uśmiechem zerwała się z łóżka.
– Zjesz coś? – spytała, ubierając się.Po ciężkiej nocy i porannych emocjach, była bardzo głodna.
– To zależy, czy masz zamiar gotować, czy podać coś gotowego? – spytał z przekąsem.
Był głodny i tak naprawdę było mu wszystko jedno, co zje, ale nie dlatego marudził. Antidotum przestało działać, a że ostatnią dawkę brał osiem dni wcześniej, to już zdążył się odzwyczaić od bólu. Dlatego teraz jego nawrót uderzył w niego ze zdwojoną siłą i Snape ledwie dał radę usiąść na łóżku. Liczył na to, że urażona Rosalee pójdzie do kuchni i przestanie zwracać na niego uwagę.
– Bardzo śmieszne – mruknęła dziewczyna.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zauważyła jego zmagania z opornym ciałem i postanowiła zostawić go samego, żeby nie czuł się niekomfortowo w jej towarzystwie. Przygotowała kanapki i kawę i zerknęła na Severusa, który wciąż jeszcze się ubierał. Miał wyraźne problemy z zapięciem guzików koszuli, więc podeszła do niego, żeby mu pomóc.
– Zostaw – warknął, gdy stanęła przed nim i delikatnie odsunęła jego drżące dłonie, które nie dawały rady przełożyć małego guziczka przez dziurkę w koszuli. – Zostaw to!
– Pozwól sobie pomóc – powiedziała spokojnie. – Nie chcesz mówić o tym, co ci dolega, to nie mów, ale nie odtrącaj...
– Nie potrzebuję twojej litości – krzyknął i odepchnął ją.
Złapał za różdżkę i z jej pomocą zapiął wszystkie guziki. Mógł to zrobić od razu, ale chciał dokładnie zaobserwować objawy, które pojawiały się po każdej dawce eliksiru. I teraz tego żałował.
– Litości? – spytała szeptem Rosalee. – Mylisz się. Kierowała mną troska, nie litość. Lubię cię i chciałam ci pomóc, bo widziałam, że jest ci ciężko...
Urwała, bo nagle stwierdziła, że tłumaczenie mu tego jest ponad jej siły. Zamiast tego odwróciła się na pięcie i ruszyła do łazienki. Jednak jego silny uchwyt zatrzymał ją w miejscu.
– Nikt mi nigdy nie pomagał – usłyszała pełen napięcia głos Severusa.
– Bo nikomu na to nie pozwalałeś – odparła i odwróciła się w jego stronę. – Puść mnie. To boli.
Od razu zabrał rękę i cofnął się o krok. Było mu głupio za ten wcześniejszy wybuch, a teraz dodatkowo poczuł się okropnie, bo niechcący zrobił jej krzywdę.
– Pójdę już – mruknął pod nosem.
– Jak wolisz – dziewczyna wzruszyła ramionami, ale tylko udawała obojętność. W środku chciało jej się wyć z bólu.
– A co, twoim zdaniem, powinienem teraz zrobić? – spytał Severus, który dawno już nie czuł się tak zagubiony.
– A czego tak naprawdę chcesz? – odparła pytaniem. – Jeśli już dostałeś to, po co przyszedłeś, to idź sobie i nie wracaj... Ale jeśli... jeśli choć trochę ci zależy to... zostań...
Była bliska płaczu i załamania, bo wierzyła, że on naprawdę zaraz pójdzie. Że więcej go nie zobaczy i do końca życia będzie sobie wyrzucać swoją naiwność.
– Rosalee... – westchnął Severus i skulił się w sobie. – Zostanę.
W tej sytuacji nie mógł wyjść, bo mogłaby to źle zinterpretować. Nie chciał też tam zostawać, nie w stanie, w którym się obecnie znajdował. Usiadł na kanapie i potarł dłonią czoło.
– Nie chciałem cię skrzywdzić – powiedział.
– Nic mi się nie stało – odrzekła zaskoczona jego słowami. Nie bardzo wiedziała, co powinna teraz zrobić. – Dlaczego tak zareagowałeś?
– Już mówiłem. Nikt mi nigdy nie pomagał. Pewnie masz rację, że jest w tym trochę mojej winy, ale naprawdę niewielu było ludzi, którzy mieli wobec mnie dobre zamiary – wyznał.
– Rozumiem – stwierdziła Rosalee ze smutkiem. – Może byś mi odrobinę zaufał?
– Ufam ci – odparł i spojrzał na nią uważnie.
– To przestań traktować mnie jak wroga.
– Postaram się – mruknął i poczuł potrzebę wytłumaczenia się. – Nie chciałem wyładować na tobie swojej frustracji. Po prostu... Muszę sobie poradzić ze swoją przypadłością i...
– Wiesz, że możesz mi powiedzieć o tym, co ci dolega? Jeśli będziesz chciał, oczywiście – powiedziała mu i odwzajemniła jego spojrzenie.
– Nie chciałem ci o tym mówić... Myślałem, że nie będę musiał... – zaczął i stwierdził, że po takim wstępie już nie ma innego wyjścia. – Wspominałem ci kiedyś o tym, że w ostatnim dniu wojny... Voldemort... próbował mnie zabić.
– Owszem, mówiłeś. Nasłał na ciebie swojego węża... Nagini, tak?
– Tak – westchnął ciężko. – Nagini... nie była zwykłym wężem. Wiedziałem o tym, że jej jad jest zabójczy, więc już wcześniej przygotowałem sobie odtrutkę, tak na wszelki wypadek. To pewnie uratowało mi życie. A także to, że w ostatniej chwili udało mi się odskoczyć na tyle, by jej kły nie trafiły w tętnicę czy zagłębienie u podstawy czaszki... Jednak poraniła mnie tak bardzo, że prawie straciłem władzę w ręce.
– Na brodę Merlina! Nie sądziłam... – próbowała mu przerwać, ale on nie zamierzał jej na to pozwolić.
– Od tamtej pory walczę z bólem, z niedowładem, z jadem, który wciąż zatruwa mnie od środka. To on nie pozwala mojemu ciału na zregenerowanie się – kontynuował. – Do tej pory nie istniało lekarstwo, które mogłoby mi pomóc... Dopiero niedawno uwarzyłem antidotum... Daje obiecujące rezultaty.
Zamilkł i sięgnął po kubek z kawą, żeby czymś zająć drżące ręce. To pomogło na krótką metę. Rosalee przysunęła się do niego i delikatnie wyjęła kubek z jego dłoni. Przytrzymała je mocno, żeby przestały się trząść i spojrzała poważnie na Severusa.
– Wczoraj... i dzisiaj rano czułeś się lepiej, prawda? – bardziej stwierdziła niż spytała. – Na jak długo ustępują objawy?
– Różnie. Za każdym razem na coraz dłużej – wyznał. Jej dotyk był bardzo przyjemny, ale trochę go krępował. – Powinienem jak najszybciej zażyć kolejną dawkę.
– Nie będę cię zatrzymywać – powiedziała Rosalee poważnie, choć wcale nie chciała się z nim rozstawać.
– Dziękuję – mruknął niewyraźnie Snape.
Wstał z kanapy i poszedł do przedpokoju, a Rosalee poszła za nim. Obserwowała go, kiedy się ubierał i zastanawiała się, jak zadać mu pewne nurtujące ją pytanie. Chciała wiedzieć, czy i kiedy się zobaczą, ale bała się, że wyda mu się śmieszna, lub żałosna, gdy spyta o to wprost.
Severus nie miał takich dylematów. Ubrał się i przed wyjściem obrócił się w jej stronę. Przyciągnął do siebie zaskoczoną dziewczynę i pocałował ją namiętnie.
– Odezwę się do ciebie, gdy poczuję się lepiej – obiecał zduszonym szeptem.
Gdy wyszedł, Rosalee oparła się plecami o drzwi i przymknęła oczy. Snape był zdecydowanie bardziej śmiały od niej i najwyraźniej nie bał się sięgać po to, czego pragnął. Postanowiła, że ona także przestanie się tego bać.~*~
Po wyjściu Severusa poczuła, że los wystawia ją na ciężką próbę. Nie zdążyła się umyć, ani posprzątać mieszkania, gdy ktoś zapukał do drzwi. Szybko je otworzyła z irracjonalną nadzieją, że być może to Snape czegoś zapomniał.
To nie był on. Za drzwiami stali jej rodzice. Rosie szybko zrozumiała, że skołtuniona pościel, brudne naczynia i dwie butelki po winie, powiedzą im, że miała gościa. Obawiała się krępujących pytań, ale nie zdążyła wymyślić żadnej wymówki, więc wpuściła rodziców do środka.
Arabella, zgodnie z podejrzeniami córki, od razu zorientowała się, że ktoś ją odwiedzał. Szybko zlustrowała zabałaganione wnętrze i skrzywiła się lekko. Gość jej córki najprawdopodobniej został na noc i raczej nie nocował na kanapie. Nie podobało jej się to, bo wciąż liczyła na to, że kiedyś dobrze wyda córkę za mąż. Romans Rose, z kimś, kogo dziewczyna nie chciała nawet przedstawić rodzicom, mógł pokrzyżować plany jej matki.Arabella spojrzała na swojego męża, ale uznała, że mówienie mu o tym, jest całkowicie bez sensu. Richard był kompletnie ślepy, gdy chodziło o takie sprawy.
– Napijecie się kawy? – spytała Rosalee, licząc na to, że podczas przygotowywania napoju uda jej się pozmywać zalegające po kolacji naczynia.
– Bardzo chętnie – odparł Richard. – Ja poproszę z mlekiem.
– Ja też – wtrąciła szybko Arabella. – Kochanie, czy nie miałeś przypadkiem zajrzeć do sklepu?
– Rzeczywiście, prawie zapomniałem – pan Crawford uderzył się dłonią w czoło. – Zaraz wrócę.
– Miałaś gościa – stwierdziła karcąco Arabella, gdy jej mąż zniknął za drzwiami prowadzącymi do sklepu. – Czy trafnie zagaduję, że nocował u ciebie mężczyzna?
Zaskoczona bezpośredniością tego pytania Rosalee upuściła trzymany w ręku kubek. Ten roztrzaskał się w kontakcie z kamiennym zlewem, ale dziewczyna nie zwróciła na to uwagi. Spojrzała na mamę i westchnęła cicho. Co powinna teraz powiedzieć?
– Tak – postawiła na szczerość.
– Czy to ktoś, kogo znam? – drążyła Arabella.
– Nie sądzę – odparła Rosie i w końcu podała kawę na stół.
– W takim razie... Kto?
– Mamo, nie chcę o tym rozmawiać.
– Dlaczego? – zdziwiła się pani Crawford. – Mnie możesz powiedzieć.
– I tak go nie znasz. Co ci za różnica? – spytała Rosie, trochę zdziwiona tym, że próbuje ukryć przed matką tożsamość Snape’a.
– Jesteś moją córką... Chciałabym wiedzieć, z kim się spotykasz. Czy to ten mężczyzna, który uratował ci życie po tym jak Derek...?
– Tak. To on – przyznała w końcu pokonana Rosalee. – Ale ciężko powiedzieć, żebyśmy się spotykali.
– Hmmm... A chciałabyś?
– Tak, myślę, że tak. Nie wiem tylko, czy on tego chce.
– Byłby głupi, gdyby nie chciał – uśmiechnęła się Arabella, czym wprawiła córkę w osłupienie. – A możesz mi zdradzić, czy moje zaklęcie wciąż działa?
– Mamo! – jęknęła zawstydzona dziewczyna.
– No dobrze, już dobrze. To pewnie nie moja sprawa.
– Powiedzmy, że nie działa, bo zostało rzucone za późno – Rosalee była całkiem czerwona ze wstydu, ale z jakiegoś powodu chciała wyjaśnić mamie tę sytuację.
– Och! Kto...? Kiedy...? Rosalee! Mogłaś mi od razu powiedzieć!
– To się stało, kiedy mieszkałam u babci. Pamiętasz jej parobka? Seamusa?
– Tak... – Arabella wyraźnie posmutniała. – Taki mądry, uczynny chłopak. Miał zostać uzdrowicielem...
– Właśnie. Bardzo mi się podobał i... tak jakoś wyszło – ze zdziwieniem poczuła, że rozmowa z mamą stała się prostsza i jednocześnie, że bardzo je do siebie zbliżyła.
– Nic dziwnego – stwierdziła pani Crawford. – Czy to dlatego później byłaś taka obojętna na wszystko?
– Nie wiem, czy to się stało po śmierci Seamusa, czy dopiero wtedy, gdy śmierciożercy porwali tatę, ale tak... To dlatego.
– A ja myślałam, że dorosłaś. I dlatego nalegałam na twój ślub z... Derekiem! Przepraszam, że nie zauważyłam, co się z tobą działo.
– Ja też się nie popisałam... Nie zorientowałam się, czego on chce, aż było za późno – Rosalee zadrżała na samo wspomnienie tamtego dnia. – Miałam dużo szczęścia, że Severus znalazł mnie i uratował.
– Severus? Severus Snape? – spytała Arabella pełnym przerażenia głosem.
CZYTASZ
Severus Snape - Zaginiona
FanfictionUpalne lato dobiegało końca. Samotny, schorowany mężczyzna rzadko opuszczał stojący na mokradłach dom, ale pewnego dnia wyszedł z niego tylko po to, by odetchnąć świeżym powietrzem i rozprostować zesztywniałe, obolałe ciało. I szybko tego pożałował...