Po swoim wyznaniu Severus nie potrafił nawet na nią spojrzeć. Wyminął ją, wszedł do domu i od razu zamknął się w sypialni. Oparł się dłońmi o blat biurka i zamknął oczy. Próbował się uspokoić, ale ciężko mu to przychodziło. Utrata kontroli nigdy nie kończyła się dla niego dobrze. To dlatego stronił od ludzi. O ile jeszcze w Hogwarcie jakoś sobie z tym radził, o tyle pod koniec wojny miał z tym poważne problemy.
Natomiast tuż po ataku Nagini... Był ranny, na wpół żywy, znienawidzony przez wrogów i sojuszników... Ale wstał, złapał pozostawioną przez Voldemorta różdżkę Lucjusza i poszedł walczyć. Był jak maszyna do zabijania – nikt, kto wszedł mu w drogę, nie przeżył tego. Parł przed siebie siejąc spustoszenie wśród śmierciożerców. Zabijałby dalej, nie patrząc na to, w kogo trafiają jego zaklęcia, gdyby nie Minerwa McGonagall, która spetryfikowała go, zanim dotarł w pobliże szkoły.
To ona była przy nim, kiedy się obudził. I to ona przykuwała go w nocy do łóżka, by nie zrobił ani sobie ani jej krzywdy. Severus był jej za to wdzięczny. Gdy już nauczył się na nowo kontrolować swoje popędy i mogła mu zaufać, że poradzi sobie sam, pozwoliła mu odejść, a on obiecał, że już nigdy nikogo nie skrzywdzi.
A dzisiaj złamał to przyrzeczenie i nie umiał sobie z tym poradzić. Przede wszystkim był na siebie zły. Zawiódł siebie i pokładane w nim zaufanie.
Rosalee oczywiście nie mogła o tym wszystkim wiedzieć i nie zamierzał jej w tej kwestii uświadamiać, ale nie zmieniało to faktu, że jakieś wyjaśnienia się jej należały.
Snape drgnął, gdy zapukała do drzwi jego pokoju. Nie chciał, by widziała go w takim stanie. Wciąż nie był pewien, czy będzie umiał spojrzeć jej w oczy.
Pozbierał się na tyle, by otworzyć drzwi i stanąć z nią twarzą w twarz.
– Nie zrobiłeś tego, więc nie masz powodu, by się zadręczać – powiedziała Rosalee poważnie.
– Nie masz pojęcia, jak niewiele brakowało... i już byś nie żyła – odpowiedział jeszcze poważniej. – To nie powinno było się zdarzyć i dlatego... przepraszam.
– Severusie, nie uważasz, że już czas, byś opowiedział mi swoją historię? – zasugerowała łagodnie, choć musiała przyznać, że nie czuła się zbyt pewnie w jego towarzystwie.
– Nie... jeszcze nie jesteś na to gotowa...
– Powtarzasz to za każdym razem...
– To dlatego, że wciąż jeszcze zbyt mało pamiętasz...
– A co to ma do rzeczy? Nie znaliśmy się wcześniej, nie mamy wspólnej przeszłości, więc moje wspomnienia nie pomogą mi zrozumieć, co się z tobą dzieje.
– Ale pomogą ci pojąć sytuację, w jakiej się znajdowałem – postawił na szczerość. Przynajmniej częściową. – I... nie wykluczam, że kiedyś mogłaś o mnie słyszeć.
Poczuła się zaskoczona i aż się cofnęła o krok. Snape wykorzystał tę chwilę, by wyjść z sypialni. Nie czuł się komfortowo, gdy rozmawiali stojąc w progu. W ogóle pozycja stojąca zaczęła dawać mu się we znaki. Wcześniejsza walka bardzo go zmęczyła, Drętwota, którą potraktowała go Rosalee, nadszarpnęła resztki jego zdrowia. I jeszcze wstrząs emocjonalny, który przeżył, wtrącił go z równowagi.
Musiał się czegoś napić. Alkohol nie wchodził w grę. Snape nie pił od dawna. Ale był uzależniony od herbaty. Zaparzył dwie filiżanki aromatycznego naparu i postawił je na stoliku przy kanapie.
Rosie zrozumiała, że to nieme zaproszenie, by się do niego przyłączyła. Szok już jej minął, więc bez lęku usiadła obok i wzięła do ręki filiżankę.
– Kiedyś... jeśli wciąż będziesz tego chciała, opowiem ci o sobie – powiedział szeptem, nie patrząc na nią. – Ale najpierw musisz sobie przypomnieć, co się działo kilka lat temu... Jak wtedy wyglądał nasz świat.
– Domyślam się, że nie będzie to przyjemna historia – odrzekła również szeptem.
– Dobrze się domyślasz – mruknął. – Ale teraz nie chcę już o tym rozmawiać.
– Rozumiem – stwierdziła tylko i napiła się herbaty.
– Naprawdę dobrze ci dzisiaj poszło – Snape z ulgą zmienił temat.
– Lepiej, ale jeszcze nie jestem zadowolona z efektów – Rosalee wyraźnie się rozluźniła.
– Teraz już powinno być ci łatwiej.
– I co potem?
– Wrócisz do domu, spotkasz się z ukochanym i wyciągniesz z niego zeznania, oddasz go w ręce aurorów, a później zrobisz, co zechcesz – odpowiedział jej z dziwnym, pokrętnym uśmiechem.
– Przestań go tak nazywać – dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści.
– Jak sobie życzysz – zgodził się. – Narzeczony brzmi lepiej?
– Nie. Lepiej ustalmy szczegóły naszego planu.
CZYTASZ
Severus Snape - Zaginiona
FanfictionUpalne lato dobiegało końca. Samotny, schorowany mężczyzna rzadko opuszczał stojący na mokradłach dom, ale pewnego dnia wyszedł z niego tylko po to, by odetchnąć świeżym powietrzem i rozprostować zesztywniałe, obolałe ciało. I szybko tego pożałował...