– Nie wiem, za co mi dziękujesz – odszepnął zmieszany. Jej bliskość i ten pocałunek zdecydowanie nie ułatwiały mu trzymania się od niej na dystans. – Ja nic nie zrobiłem.
Rosalee postanowiła nie drążyć tematu. Sprawa rozwiązała się bez jej udziału i była mu za to bardzo wdzięczna. Najchętniej zapomniałby o tym wszystkim, ale na to nie mogła liczyć. Jej mózg zapamiętywał wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Radość z zatrzymania Lucasa, Marcusa i reszty, powoli zmieniała się w lęk. Czy jeszcze ktoś będzie próbował zrobić jej krzywdę?
Severus, który uważnie ją obserwował, uznał, że nadszedł czas na kolejną dawkę eliksiru. Tym razem rozcieńczył go wodą, żeby dziewczyna nie odpłynęła.
– Nie chcę – próbowała protestować. – Muszę się z tym uporać, to wszystko.
– Dzięki temu pójdzie ci szybciej i będziesz mogła wrócić do Hogwartu – przekonywał.
Dziewczyna nagle zrozumiała, że w jego domu jest tylko gościem. Owszem, rzucił się jej na ratunek. Zabrał ją do siebie, bo tam była bezpieczna, ale nie było powodu, by siedziała tam dłużej niż to konieczne. Wypiła eliksir i uspokojona zaczęła się zastanawiać, co dalej. Czy powinna, zgodnie z umową, przeprowadzić się do Londynu i zacząć pracę? Podzieliła się swoimi wątpliwościami z Severusem.
– Chcesz tego? – spytał krótko.
– Tak. Naprawdę tego chcę.
– To zrób to – doradził jej. – Już nikt nie będzie ci zagrażał.
– W takim razie... wrócę do Hogwartu, żeby się spakować – oznajmiła.
– Gdybyś kiedykolwiek potrzebowała mojej pomocy, to wiesz, gdzie mnie szukać – powiedział i nagle zrobiło mu się żal, że będzie musiał się z nią pożegnać.
– Nie wiem, jak to powiedzieć, żeby to źle nie zabrzmiało, ale mam nadzieję, że nie będę już potrzebować twojej pomocy – odparła ostrożnie.
– Może rzeczywiście lepiej będzie, jeśli nie będziesz jej potrzebowała – zgodził się uśmiechając się krzywo.
Rosalee była już spokojna i gotowa do powrotu do zamku, skąd chciała zabrać swoje rzeczy. Jednak nie chciała się żegnać z Severusem. Nie tak definitywnie.
– Za to zapraszam cię do siebie, jak już się urządzę – powiedziała szeptem i zarumieniła się lekko.
– Chętnie zobaczę, jak sobie radzisz – odparł z trudem panując nad głosem. – Będę czekał na sowę.
– To... do zobaczenia wkrótce – wydusiła z siebie przez zaciśnięte gardło.
– Do zobaczenia.~*~
Stanęła przed sklepem i z wahaniem nacisnęła klamkę. Gdy weszła do środka, rodzice dosłownie rzucili się, by ją uściskać. Czytali już w gazecie, co się stało i szaleli z niepokoju. Rosie w skrócie opowiedziała im, że pomógł jej przyjaciel. Ten sam, który już wcześniej uratował jej życie. Oboje bardzo chcieli go poznać, ale dziewczyna nie była pewna, czy może im to obiecać.
– Najważniejsze, że nic ci się nie stało – stwierdził Richard i zaprowadził ją na piętro. – To będzie twoje mieszkanie. Te drzwi prowadzą do sklepu, ale jest też drugie wejście – otworzył niepozorne drzwiczki, za którymi widać było dość strome i długie schody – prosto z ulicy.
– Wspaniale – ucieszyła się. – Nie będę musiała za każdym razem przechodzić przez sklep.
Rozejrzała się po skromnie urządzonym wnętrzu.
– Czy to meble z mojego pokoju?
– Tak – uśmiechnęła się Arabella. – Przenieśliśmy je tutaj wczoraj wieczorem. Tylko kuchnia jest całkiem nowa. Powinna ci się spodobać.
– Bardzo mi się podoba – odparła, gdy już obejrzała kącik kuchenny. – Dziękuję wam za wszystko.
– No cóż, mamy nadzieję, że będzie ci się tutaj dobrze mieszkało – powiedziała Arabella i przytuliła córkę. – Nie wierzę, że jesteś już taka dorosła.
Rosalee poczuła łzy napływające do oczu. Nigdy, była tego pewna, nie czuła się tak dobrze w towarzystwie matki. Zniknęła ich wzajemna wrogość, a pojawiło się porozumienie, na którym można było zacząć budować zupełnie nową relację.
– Dziękuję, mamo – szepnęła wzruszona. – I tobie też, tato.
Rozpłakała się, a rodzice byli przy niej, dopóki się nie uspokoiła. Jednak w końcu postanowili zostawić ją samą, żeby mogła się rozpakować i przygotować do samodzielnego życia. Gdy wyszli, dziewczyna jeszcze raz obejrzała swoje mieszkanko.
CZYTASZ
Severus Snape - Zaginiona
FanfictionUpalne lato dobiegało końca. Samotny, schorowany mężczyzna rzadko opuszczał stojący na mokradłach dom, ale pewnego dnia wyszedł z niego tylko po to, by odetchnąć świeżym powietrzem i rozprostować zesztywniałe, obolałe ciało. I szybko tego pożałował...